Gdzieś między Szczytem Wyolbrzymionych Oczekiwań a Dołem Rozczarowania – tam, mniej więcej, znajduje się branża technologii kwantowych. A może już wspina się po Krzywej Oświecenia, w drodze na Równinę Produktywności? Nie ma jasności. Ale na pewno i tę technologię można opisać prawidłowością zwaną cyklem ekscytacji Gartnera.
Pożądana kulminacja – komputer kwantowy – opracuje nowe materiały, leki, zoptymalizuje sieci produkcji i dystrybucji, wzniesie sztuczną inteligencję na himalaje możliwości. Zrobi to wszystko, jeśli tylko się okaże, że jest nie tyle osiągalna (bo zapewne kiedyś będzie), ile zacznie dawać tzw. kwantową przewagę ekonomiczną – ułatwi rozwiązanie problemów szybciej niż kosztujący tyle samo komputer klasyczny. A ten stan wydaje się wciąż odległy.
Przed twórcami komputerów kwantowych nadal stoją kolosalne wyzwania. Elementy ich maszyn działają mało precyzyjnie, powoli, chętniej solo niż unisono, a chłodzenie jest kosztowne, podobnie jak ich produkcja na większą skalę. Zamiast więc licytować się na liczbę jednostek informacji kwantowej, konstruktorzy zaczęli się ostatnio skupiać na korekcji błędów. Nie na ilości, lecz na jakości – czego potwierdzeniem są doniesienia z Google Quantum AI, sugerujące przełamanie impasu trwającego od 30 lat. Ale czy to już Krzywa Oświecenia?
Nastroje są więc superpozycją nadziei i rozczarowania, oczekiwania i znudzenia. I w tym właśnie dziejowym kontekście ONZ ogłasza 2025 r. Międzynarodowym Rokiem Kwantowej Nauki i Technologii (IYQ). Celebracja mechaniki kwantowej to oczywiście idea słuszna. Nauka ta obchodzi właśnie stulecie poczęcia. Choć wymyka się codziennym intuicjom (vide kot Schrödingera), stała się fundamentem technologii, które przełączyły cywilizację w tryb turbo – odmieniły sposób, w jaki się leczymy (rezonans magnetyczny), pozyskujemy energię (ogniwa słoneczne), obliczamy (mikroprocesory).