1031. dzień wojny. Putin urządza pojedynek. Dlaczego bayraktary zniknęły z ukraińskiego nieba?
W dorocznej reżyserowanej rozmowie z internautami Władimir Putin przyznał, że powinien był zaatakować całą Ukrainę zaraz po 2014 r., a nie czekać do 2022, bo się wzmocniła i „została przygotowane przez NATO na konfrontację z Rosją”. Ta konferencja to szalenie ciekawa sprawa. Stalin miał zwyczaj, że sam sobie na głos zadawał pytania, po czym na nie odpowiadał. Putin robi to samo w praktyce to samo. I ma rację – przed laty miał większe szanse zająć Ukrainę, bo była pogrążona w chaosie.
Tradycyjnie też zapewnił, że negocjacje mogą się odbyć tylko po to, by wypełnić rosyjskie żądania o zmianie władzy w Kijowie (denazyfikacji) i rozbrojeniu kraju. Moskwa nie jest zainteresowana niczym innym niż kapitulacją Ukrainy. Putin sądzi, że Rosja wygrywa, a Ukraina w końcu nie wytrzyma presji. I to jest najsmutniejsze. Upór, z jakim Kreml realizuje swoje cele, jest niesamowity, tego nikt na Zachodzie się nie spodziewał. Stanowczo trzeba go powstrzymać.
Putin wymyślił, że zorganizuje pojedynek technologii. Proponuje ustawić dowolną liczbę zachodnich systemów przeciwrakietowych wokół Kijowa, a on zaatakuje pociskiem Oriesznik i zobaczymy, jaki będzie efekt. Nie powiedział tylko, jaką głowicę (jedną czy kilka) będzie miała jego rakieta. A gdyby tak sprawę odwrócić i wystrzelić na Moskwę salwę