Donald Trump zapowiada szybkie przymuszenie Kijowa i Moskwy do zakończenia walk, co stało się kluczowym punktem rozmów prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który uczestniczył w części obrad czwartkowego szczytu UE. A w jego przeddzień – na spotkaniu zorganizowanym przez Marka Ruttego, sekretarza generalnego NATO – w węższym gronie (z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy) domagał się doprecyzowania przyszłych „gwarancji bezpieczeństwa” Zachodu dla Kijowa.
Bruksela czeka na Waszyngton
Kaja Kallas, szefowa unijnej dyplomacji, apelowała na szczycie, by nie wpychać Ukrainy w negocjacje rozejmowe, lecz pomóc jej wygrać wojnę. Ale jej apele nie nadążały za samym Zełenskim, który publicznie deklarował, że Ukraińcy nie są w stanie zbrojnie odzyskać Donbasu i Krymu. „Jakakolwiek rozmowa o zawieszeniu broni na Ukrainie może mieć miejsce tylko wtedy, gdy będzie jasność co do dnia następnego. Trzeba wiedzieć, co wydarzy się jutro, aby mieć zawieszenie broni dzisiaj” – powiedział Zełenski po ukraińskiej części szczytu.
Zaledwie trzy, cztery miesiące temu publiczne rozprawianie o – wiążącym się z faktyczną utratą terytoriów – przerwaniu walk było w Brukseli tabu (z wyjątkiem premiera Viktora Orbána), ale wyborcze zwycięstwo Trumpa nadzwyczaj przyspieszyło zmiany w tej kwestii. Zełenski wypowiadał się pozytywnie w Brukseli o – mocno promowanym przez Paryż – pomyśle na wysłanie europejskich wojsk do Ukrainy dla monitorowania czy też strzeżenia zawieszenia broni. „Wszystkich tu ostrzegam, żeby nie opowiadali publicznie, że ktoś wyśle tam wojska. Dopóki nie będzie jednoznacznej definicji, na czym będzie polegać gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy w razie rozejmu, zawieszenia borni, traktatu pokojowego. Słuchajmy przede wszystkim Ukrainy w tej kwestii” – przekonywał premier Donald Tusk. Przyznał, że teraz „wszyscy czekają na amerykańskie inicjatywy” w sprawie wojny w Ukrainie.
Tusk nie wypowiada się w tej kwestii, ale Polska jest gotowa wspierać wojskowo rozwiązania rozejmowe w Ukrainie (głównie logistycznie), ale – to już publiczne deklaracje premiera – bez wysyłania polskich żołnierzy za granicę. Ma to tłumaczyć wielkimi obciążeniami polskiego wojska przy ochronie granicy z Białorusią i Rosją, a także względami historycznymi.
Czytaj także: Zełenski dostał słodko-gorzki poczęstunek. Ameryka nie chce grać w „ukraińską ruletkę”
Jak pomóc Ukrainie
W związku ze sprzeciwem Trumpa wobec wejścia Ukrainy do NATO Zełenski chce pomocy Europejczyków w wynegocjowaniu innych wiarygodnych „gwarancji bezpieczeństwa” dla Ukrainy, które miałyby towarzyszyć rozwiązaniom rozejmowym. Przyznał w Brukseli, że do skuteczności takich gwarancji ze strony Zachodu trzeba jedności i współdziałania Ameryki oraz Europy. Już w poprzednich miesiącach w debatach o gwarancjach dla Ukrainy rozważano m.in. „wariant izraelski”, czyli potężne dozbrojenie Ukrainy (jak dzieje się z Izraelem dzięki wsparciu USA), by wzmocnić jej siłę odstraszania i zniechęcić Moskwę do ponownego najazdu. – Do tych wszystkich pomysłów potrzebujemy Ameryki. A to, niestety, Ameryka prezydenta Trumpa… – podkreślał jeden z urzędników UE zaangażowany w przygotowania szczytu.
Trump to do tej pory jedyny prezydent USA, który uznawał – za swej pierwszej kadencji w latach 2017–21 – że osłabienie Unii byłoby, zwłaszcza gospodarczo, korzystne dla Stanów Zjednoczonych. Dwustronne relacje państw UE z Waszyngtonem są dla nich tak kluczowe, m.in. z powodów bezpieczeństwa, że Bruksela ma ograniczone możliwości koordynowania polityki transatlantyckiej. W rezultacie USA mogą potencjalnie łatwiej rozbijać jedność UE niż Chiny lub Rosja. Dlatego przygotowania unijnych instytucji, wspieranych przez kluczowe stolice, już przed wyborami USA koncentrowały się na szukaniu takich scenariuszy reagowania na decyzje Trumpa – np. co do nowych ceł na import UE – które byłby akceptowalne dla wszystkich 27 państw UE. Na ochronie unijnego rynku powinno zależeć nawet takim trumpistom jak Orbán, bo przykładowo uderzenie w branżę samochodową byłoby bardzo bolesne dla Węgier, gdyż umiejscowione tam fabryki są częścią – atakowanej na razie retorycznie przez Trumpa – niemieckiej potęgi samochodowej.
Antonio Costa, nowy przewodniczący Rady Europejskiej, apelował przed szczytem do przywódców UE, by wstrzymali się z uprzedzaniem decyzji Trumpa poprzez publiczne kreślenie czarnych scenariuszy m.in. co do rychłego konfliktu handlowego. Dlatego kluczową debatę o relacjach USA w pisemnych wnioskach szczytu UE skwitowano jednym zdaniem o „strategicznej dyskusji” na temat miejsca UE w świecie. Ursula von der Leyen publicznie wymienia zwiększenie importu amerykańskiego LNG (zapewne m.in. przez zaporowe cła na rosyjski LNG) jako negocjacyjną zachętę dla Trumpa, by nie wprowadzał nowych ceł. Ale szczegółowe pomysły ustępstw negocjacyjnych i handlowych kroków odwetowych UE są trzymane przez Komisję Europejską w tajemnicy, by nie ułatwiać Ameryce ogrania Brukseli.
Czytaj także: Europa szykowała się na Trumpa. Dlaczego więc wciąż nie jest na niego gotowa
Polska wzorem dla UE ws. migracji?
Na szczycie rozmawiano też o migracji. Tusk podkreślał w Brukseli, że jego twarde podejście do migracji jest podzielane przez resztę Unii. „Zawieszenie prawa do azylu i obrona granicy także poprzez decyzje prawne, jak w Polsce, jest nie tylko akceptowane, ale i wyczekiwane w Europie. Wszyscy proszą mnie, żebym wysłał tekst tej ustawy, chcą się z tym zapoznać, i uważają, że jest to model do naśladowania” – przekonywał Tusk.
Von der Leyen obiecała przywódcom UE szybki – przedstawiony już za polskiej prezydencji w Radzie Unii (I półrocze 2025 r.) – projekt nowych przepisów „powrotowych”, których celem jest usprawnienie deportacji migrantów, którym odmówiono ochrony międzynarodowej w Unii. Ponadto Komisja Europejskiej pracuje nad ramami prawnymi dla „centrów deportacyjnych” (return hubs) w krajach poza UE, które za pieniądze przyjmowałyby u siebie osoby deportowane z Unii i martwiły o ich odsyłanie do krajów macierzystych. Taką umowę już zaczęły wdrażać Włochy i Albania, ale włoskie sądy blokują deportacje w ramach tego modelu, powołując się na proimigrancką interpretację przepisów o „bezpiecznych krajach” docelowej deportacji.