Po multiwyborach
Ale zagłosowaliśmy! 2024 rok był globalnie rekordowy: głosowały 72 kraje
Ale zagłosowaliśmy… Odchodzący rok był globalnie rekordowy, jeśli policzyć wybory – głosowania odbyły się w 72 z 193 państw świata. Uprawnionych do głosowania było 3,7 mld ludzi. Jednak w lokalach wyborczych stawiło się, według różnych szacunków, mniej niż 40 proc.
Jakie słowo podsumowuje te wszystkie głosowania? Frustracja. Dlatego najczęściej przegrywali je urzędujący – np. w Stanach Zjednoczonych już trzecie wybory z rzędu, podobnie w Wielkiej Brytanii, gdzie po 14 latach do władzy wróciła Partia Pracy. Opozycja przejęła władzę również w Portugalii, Urugwaju i w Korei Południowej, gdzie powyborcze wstrząsy doprowadziły do chwilowego stanu wojennego. Rządzący uchowali się – przy znacznych stratach – w Japonii, Republice Południowej Afryki i w Indiach. Osobnym przypadkiem jest Francja, gdzie w letnich przyspieszonych wyborach partia prezydenta zajęła dopiero trzecie miejsce – wygrały lewicowa Francja Niepokorna i Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen – i kraj pogrążył się w politycznym paraliżu. Również we Francji dokonał się rozkład starych ugrupowań: spadkobiercy gaullistów, Republikanie, dostali 7 proc. głosów, a wszechpotężna kiedyś Partia Socjalistyczna rozpłynęła się w szerokiej lewicowej koalicji.
Rządzących najczęściej pogrążał zły stan gospodarki – albo wrażenie, że jest z nią źle. Tak było np. w USA, gdzie pomimo kilku gorących tematów kampanii – migracja, prawa kobiet – wyborcy za najważniejszą uznali inflację i obwinili za nią Demokratów i Kamalę Harris, choć inflacja w Stanach od dwóch lat jest poniżej 3 proc. W rezultacie Republikanie z Donaldem Trumpem na czele przejmą w styczniu wszystkie ośrodki władzy federalnej.
A co ze skrajną prawicą? Wciąż zyskuje, choć już nie tak wyraźnie.