Świat

1026. dzień wojny. Fałszywa informacja jak samoloty i czołgi. Jak to robią Rosjanie?

Okazuje się, że za pomocą skutecznej wojny informacyjnej można uzyskać właściwie to samo, co za pomocą czołgów i lotnictwa, a nawet więcej, i to w dodatku mniejszym kosztem. Okazuje się, że za pomocą skutecznej wojny informacyjnej można uzyskać właściwie to samo, co za pomocą czołgów i lotnictwa, a nawet więcej, i to w dodatku mniejszym kosztem. Towfiqu barbhuiya / Unsplash
Okazuje się, że za pomocą skutecznej wojny informacyjnej można uzyskać właściwie to samo, co przy użyciu czołgów i lotnictwa, a nawet więcej. I to w dodatku mniejszym kosztem. W doktrynie Gerasimowa działania niemilitarne traktowane są zgodnie z zasadami sztuki wojennej. Zachód tego nie rozumie.

Ukraińcy nie przestają wyprowadzać z równowagi Ramzana Kadyrowa, który znany jest z wybuchowego charakteru i ma jakiś tam wpływ na Kreml. Dziś nad ranem ukraiński dron dalekiego zasięgu, przebudowany z lekkiego sportowego samolotu Aeroprakt A-22, trafił idealnie w budynek komendy OMON w Groznym.

Z kolei w pobliżu cieśniny Kerczeńskiej doszło do bardzo nietypowego wypadku. Nagłe uderzenie fali morskiej spowodowało, że na pół pękły dwa małe rosyjskie bliźniacze tankowce Wołgonieft-239 i Wołgonieft-212. Oba mają nośność po 4,5 tys. ton, są stare, zbudowane w drugiej połowie XX w. W toku eksploatacji przebudowano je na jednostki rzeczno-morskie, skracając do 132 i do 136 m w stoczni w Wołgogradzie. Statki przecięto na pół i wyjęto jedną z sekcji, po czym ponownie zespawano. Najwyraźniej niechlujnie – już 17 lat temu do podobnego wypadku doszło na trzecim, Wołgoniefcie 139.

Jednostki typu Wołgonieft służą do wożenia ropy naftowej Wołgą z rejonu jej wydobycia przez Kanał Wołga–Don, a następnie Donem na Morze Azowskie i dalej na Morze Czarne do portów Kraju Krasnodarskiego. Nie jest wykluczone, że są również wykorzystywane do zasilania rosyjskiej „floty cieni”. Podobnie jak w wypadku z 2007 r. do morza wylało się teraz 4 tys. ton ropy naftowej. No i... wyjaśniło się, skąd się wzięła nazwa „Morze Czarne”.

14 grudnia ukraińskie SBU trafiło swoimi dronami średniego zasięgu pociąg z 40 cysternami paliwa na okupowanym Zaporożu. W tym rejonie pociągi docierają przez Geniczewsk z Krymu do Melitopola, gdzie są rozładowywane, a zatem musiało to być jakieś 100 km od linii frontu. Nocne zdjęcia płonącego pociągu wykonano z bezpilotowego aparatu latającego za pomocą kamery termowizyjnej. Czym dokładnie pociąg trafiono, właściwie nie wiadomo, choć wydaje się, że to też były drony.

Reklama