Pejzaż bez Taty
Indyjski pejzaż bez Taty. Kraj wchodzi w nową erę: miliona milionerów bez sentymentów
Do końca życia pozostał kawalerem, kochającym swe owczarki niemieckie (które nazywał zawsze Tango i Tito), poślubionym jedynie firmie – gigantycznemu konglomeratowi stu przedsiębiorstw zjednoczonych nazwiskiem Tata, bez których indyjska codzienność ugrzęzłaby w bezruchu. Od hut stali, poprzez herbatę, usługi informatyczne, towary codziennego użytku, aż po ciężarówki – holding wytwarza 4 proc. indyjskiego PKB, jest obecny w każdym wymiarze życia. Mówi się, że żaden Indus nie spędzi dnia bez Taty. Tata Group działa też w stu krajach, a jej kapitał rynkowy wycenia się na ponad 403 mld dol., czyli więcej niż PKB Iranu, z którego wywodzili się założyciele tej firmy.
Powstała w 1868 r. jako biznes rodzinny i do dziś nim pozostaje. Jest największym holdingiem nad Gangesem, mimo że od dawna ma potężnych konkurentów. Pod względem wartości spółek giełdowych przebija ją inny rodzinny interes: Reliance Industries (paliwa, energetyka, telekomunikacja), prowadzony przez Mukesha Ambaniego, najzamożniejszego Indusa, o pokolenie młodszego od Ratana Taty, który zmarł w październiku w wieku 87 lat, zamykając wielki rozdział historii gospodarczej Indii. Żegnano go jako tytana biznesu, który przez niemal ćwierć wieku pomógł wprowadzić indyjską ekonomię w epokę globalizacji, ale – co dla przedstawicieli wielkich pieniędzy nietypowe – także jako bohatera mas. 20-letni Avi z górskiej wioski w Sikkimie, małym stanie leżącym między Nepalem a Bhutanem, mówił mi: – Ratan sir był dla nas jak ojciec. Płakałem przez tydzień. Gdy Avi pracował jako kelner w hotelu w Mumbaju, ukradł cudzy identyfikator tylko po to, żeby usługiwać w sali bankietowej i zobaczyć Tatę z bliska.
Skromność, hojność, uczciwość
Bo zarządzając holdingiem i pomnażając zyski, Tata pozostał uosobieniem skromności, hojności i uczciwości.