Upadek rządu Barniera. Pełzający kryzys we Francji dotarł na krawędź przepaści. I zrobił krok do przodu
W środę 4 grudnia o 20:28 we francuskim parlamencie zdarzyła się rzecz, jaka nie miała miejsca od ponad 60 lat: deputowani przegłosowali wotum nieufności dla rządu Michela Barniera, który urząd sprawował od 5 września tego roku. Wotum nieufności, poparte przez 331 posłów (o 42 więcej niż większość absolutna), było wynikiem próby przeprowadzenia ustawy budżetowej poza debatą parlamentarną, co dopuszcza francuska konstytucja, jednocześnie otwierając możliwość głosowania nad umocowaniem rządu wprowadzającego ustawy bez poparcia większości parlamentarnej. Zgodnie z przepisami Michel Barnier złoży dymisję na ręce prezydenta Emmanuela Macrona. Prezydent nie wypowiedział się jeszcze w kwestii tego, kiedy i w jakim trybie powoła nowego premiera.
Nacjonaliści poparli lewicę
Od wyborów parlamentarnych w czerwcu 2022 r. kolejne rządy mianowane przez liberalno-centrowego Macrona były rządami mniejszościowymi, opierającymi się w mniej istotnych sprawach na doraźnych koalicjach parlamentarnych, zaś w programowych kwestiach kontestowanymi przez pozostałe siły polityczne. Mając ruchy lewicowe na jednym skrzydle i prawicę po nacjonalistów pod przewodnictwem Marine Le Pen na drugim, kolejni premierzy (Elisabeth Borne, która „odziedziczyła” funkcję premierki po końcu kadencji, w której Macron miał jeszcze większość, i prowadziła różne gabinety do stycznia tego roku; Gabriel Attal, za którego rządów Macron rozpisał przedterminowe wybory – doprowadzając do wzmocnienia skrajnych skrzydeł w parlamencie – i wreszcie, od 5 września do 4 grudnia br., premier Michel Barnier) wykorzystywali możliwość oferowaną przez art. 49.3 konstytucji. Zgodnie z nią rząd może przeprowadzić decyzję polityczną w trybie przypominającym dekret, ale tym samym poddaje się możliwości „cenzury” (wotum nieufności) ze strony parlamentu.
Do tej pory używanie procedury 49.3 oznaczało co prawda niemal automatyczne wnioski o wotum nieufności ze strony lewicy i ultraprawicy – tak przeprowadzono m.in. niepopularną reformę emerytur, ustawę o imigracji itp. – ale siły te wolały utrzymać rząd przy władzy, aniżeli wejść ze sobą w koalicję i uformować większość potrzebną do wotum nieufności. Aż do środy 4 grudnia i głosowania nad niezadowalającym nikogo budżetem zaciskania pasa przygotowanym przez rząd Barniera, kiedy to po raz pierwszy nacjonaliści poparli wniosek koalicji sił lewicowych.
Barnier, nazywany „ostatnim gaullistą we Francji”, z góry odrzucił możliwość rozmów z lewicą i zamiast tego zrobił coś, co w V Republice wydawało się rzeczą niesłychaną: wszedł w negocjacje ze Zrzeszeniem Narodowym (RN) pod nieformalnym przywództwem Marine Le Pen. Tym samym zerwał obowiązujący do tej pory tzw. front republikański, niepisaną umowę sił prodemokratycznych o wzajemnym poparciu przeciwko nacjonalistom – podobną ewolucję obserwowaliśmy niedawno podczas głosowań nad nowym składem Komisji Europejskiej. Le Pen postawiła szereg warunków, w szczególności: odstąpienie od opodatkowania elektryczności (co Barnier ogłosił w zeszłym tygodniu), „drastyczne” okrojenie usług zdrowotnych dla osób przebywających we Francji nielegalnie (do pewnego stopnia wykonane), rewaloryzację emerytur zgodnie z inflacją (budżet Barniera przewidywał rewaloryzację poniżej inflacji). Zrzeszenie Narodowe nie chciało też planowanego podatku od paliw, za to postulowało ograniczenie wkładu Francji do budżetu UE.
W poniedziałek 2 grudnia Marine le Pen ogłosiła fiasko rozmów, a w związku z tym głosowanie jej partii nie tylko za wnioskiem o wotum nieufności złożonym przez RN, ale też za tym złożonym przez lewicę. Oba te stronnictwa liczone razem z łatwością osiągnęły parlamentarną większość, w przeciwieństwie do rządzącego sojuszu macronistów (europejska grupa Renew Europe) i Republikanów (należących do tej samej Europejskiej Partii Ludowej co PO). Jedynym sposobem na uniknięcie wotum nieufności byłoby wycofanie wniosku przez lewicę. Ale lewica stanęła na stanowisku, że już przed cięciami zaproponowanymi przez Barniera najubożsi, pracownicy budżetówki, a także mieszkańcy departamentów zamorskich nie byli w stanie związać końca z końcem, nie wspominając o ludziach zdanych wyłącznie na wsparcie instytucji publicznych, takich jak ci w kryzysie bezdomności. Dla lewicy wotum nieufności to otwarcie nowego rozdziału, jeśli chodzi o myślenie o roli państwa.
Wielkimi rozczarowanymi pozostają rolnicy, którym udało się wynegocjować korzystne zapisy w budżecie oraz w projekcie ustawy o zabezpieczeniu społecznym na 2025 r. Zapowiedzieli „wizyty” u posłów, którzy zagłosowali za wotum nieufności.
Czytaj także: Wielka sensacja we Francji. Wygrywa lewica, Zjednoczenie Narodowe na trzecim miejscu
Macron ma problem, dwa scenariusze
Obalenie rządu Barniera oznacza sporą polityczną porażkę prezydenta Emmanuela Macrona, którego zarówno lewica, jak i nacjonaliści od dłuższego czasu wzywają do ustąpienia ze stanowiska. Doświadczenie pokazuje jednak, że Macron nieźle radzi sobie pod presją tego typu, w związku z czym komentatorzy nie spodziewają się dymisji prezydenta – przynajmniej na razie (obecna kadencja trwa do 2027 r.). Po przyspieszonych wyborach z lipca tego roku prezydent może rozwiązać parlament i rozpisać następne wybory najwcześniej po roku (a więc w sierpniu lub raczej wrześniu 2025 r.).
Rząd Barniera to pierwszy francuski rząd, który otrzymał wotum nieufności od 1962 r. (wtedy upadł rząd Georgesa Pompidou po „konstytucyjnej rewolucji” związanej z zarządzoną przez ówczesnego prezydenta Charlesa de Gaulle’a zmianą trybu elekcji prezydenta Republiki; Pompidou wrócił na stanowisko po przyspieszonych wyborach parlamentarnych). Mimo to istnieją scenariusze prawne na taką sytuację. Jeśli jeszcze w grudniu uformuje się nowy rząd, może on przed końcem roku złożyć nowy projekt budżetu do procedowania w zwykłym trybie (parlament ma na to 70 dni). Gdyby to się nie udało, nowy rząd lub stary rząd funkcjonujący w trybie „spraw bieżących” może złożyć tzw. ustawę specjalną, przedłużającą zapisy budżetu za 2024 r. na okres do uchwalenia nowej ustawy budżetowej. Dopiero gdyby projekt takiej specjalnej ustawy został odrzucony, może dojść do (znanego skądinąd z USA) „zatrzaśnięcia rządu” (government shutdown – tego samego wyrażenia używa się w komentarzach francuskich). To z kolei może stać się podstawą do uruchomienia art. 16 konstytucji, czyli przekazania pełni władzy prezydentowi Republiki.