Świat

Stan wojenny w Korei Południowej. Cieszą się Kreml i Pjongjang, martwi reszta świata

Koreańska policja przed parlamentem, 3 grudnia 2024 r. Koreańska policja przed parlamentem, 3 grudnia 2024 r. Jung Yeon-je / AFP / East News
Prezydent Yoon Suk-yeol wprowadził administrację wojskowych, by sparaliżować swoich oponentów. Tak głęboki chaos musi cieszyć Kreml i Pjongjang. Nasza część świata, w tym Polska, ma powody do zmartwień.

Zamach. Do tego sprowadza się wprowadzenie w Korei Płd. stanu wojennego przez prezydenta Yoona Suk-yeola. Gdy ogłaszał swoją decyzję późno wieczorem we wtorek, jego rodacy w pierwszej chwili myśleli, że chodzi o zagrożenie militarne ze strony Korei Płn., komunistycznej satrapii straszącej Południe zbrojną konfrontacją. Tymczasem Yoon zawiesił wolności obywatelskie, by wprowadzić administrację wojskowych i w ten sposób sparaliżować swoich oponentów.

Prezydent chce stanu wojennego

Prezydent zapowiedział, że celem jest „wykorzenienie sił północnokoreańskich”, uchronienie kraju od ruiny, przywrócenie bezpieczeństwa, stabilności i przestrzegania prawa. Wartości te zostały ostatnio storpedowane przez spory wokół uchwalenia budżetu, będące „aktem antypaństwowym”. Yoon przyznał, że stan wojenny niesie „pewne niedogodności” praworządnym obywatelom, ale zwrócił się do nich o obdarzenie go zaufaniem i obiecał skupić się na minimalizowaniu wszelkich nieprzyjemności. Kurs w polityce zagranicznej ma być zachowany.

Yoon jest najważniejszym politykiem w swoim kraju i ma jak najbardziej realną władzę. Stoi jednak tylko na czele egzekutywy. Po niedawnych wyborach jego ugrupowanie straciło większość w Zgromadzeniu Narodowym. A nowej większości jest nie po drodze z Yoonem i blokowała go, jak potrafiła. Prezydentowi – byłemu prokuratorowi generalnemu i konserwatyście posługującemu się wojowniczą retoryką – zarzucała próby wprowadzania pełzającego autorytaryzmu. Drastyczny ruch Yoona podpowiada, że nie zniósł trudów kohabitacji, a jego polityczni krytycy mieli rację. No i jest jeszcze inny wymiar. Otoczenie prezydenta pogrąża się w skandalach. Oskarżenia o wiele przewin ciągną się m.in. za pierwszą damą, która miała dopuścić się czynów korupcyjnych i splagiatowała część swojej dysertacji doktorskiej, poświęconej tradycyjnemu wróżbiarstwu.

Czytaj też: Zrozumieć Koreańczyków

Parlament głosuje przeciwko

Zgodnie z południowokoreańską konstytucją stan wojenny zostaje zniesiony, gdy zażąda tego parlament. Głosowanie zostało przeprowadzone już o 1 w nocy, przeciw Yoonowi głosowali także członkowie jego partii. Po zablokowaniu jego decyzji prezydent zapowiedział zniesienie własnego dekretu.

Wojsko wcześniej zapowiedziało, że będzie czekać na potwierdzenie ze strony prezydenta. Parlament głosował w budynku otoczonym przez funkcjonariuszy policji i żołnierzy. Na dachu lądowały wojskowe helikoptery, wokół zgromadziła się wielotysięczna manifestacja obywateli. Demonstranci nie przyszli tylko po to, by bronić reguł. Przyszli także we własnych intencjach – zwłaszcza młodzi mówią, że żyją w piekle. Mają całą litanię pretensji pod adresem systemu społecznego i funkcjonowania gospodarki. Nie chcą – lub ich najzwyczajniej na to nie stać – wiązać się lub decydować na posiadanie potomstwa.

Współczesna Korea Południowa i jej cud gospodarczy są dziećmi dyktatury wojskowej. Wielu z obecnych polityków demokratycznych swoje szlify zdobywało w czasach przeciwstawiania się długiej dyktaturze. Skądinąd postępowanie Yoona wpisuje się w jakiś niepokojący rys obecny w działalności południowokoreańskich prezydentów. Np. była prezydentka Park Geun-hye (wieloletni dyktator Park Chung-hee był jej ojcem) została skazana za korupcję i trafiła do więzienia. Oskarżycielem w tamtym procesie były właśnie Yoon.

Świat potrzebuje Seulu

Kryzys to nie jest jedynie wewnętrzna sprawa Koreańczyków. Nigdy wcześniej Zachód – nasz krąg kulturowy i jego sprzymierzeńcy, od Ameryki, przez Europę, Azję Wschodnią z Tajwanem i Japonią, aż po Oceanię – nie potrzebował tak bardzo przywództwa Seulu i jego roztropności. Liczymy na południowokoreańską nowoczesność, organizację i pracowitość, przekładające się na zdolności wytwórcze tamtejszych fabryk zbrojeniowych. W ostatnich tygodniach i miesiącach Korea Płd. coraz mocniej angażowała się w wojnę w Ukrainie. Jej zainteresowanie obroną kraju napadniętego przez Rosję skokowo wzrosło, bo swoich żołnierzy na front i pod rosyjską komendę skierowała Korea Płn.

W związku z tym pojawiały się nadzieje, że Korea Płd., dysponująca ogromnymi zapasami nowoczesnego uzbrojenia i pasującej do natowskich luf amunicji, mogłaby w pewnym stopniu zastąpić Amerykanów, którzy od stycznia, po objęciu urzędu prezydenckiego w Stanach Zjednoczonych przez Donalda Trumpa, mogą się ze wspierania Ukrainy wycofywać. Na Koreę Płd. liczy także Polska, czekająca na realizację sporych kontraktów zbrojeniowych.

Tak głęboki chaos musi cieszyć Kreml i Pjongjang. Oto kraj – wydawałoby się poważny, bliski sprzymierzeniec Ameryki i europejskiej części NATO – wyruszył w podróż w nieznane. Nie wiadomo, kiedy z niej wróci i w jakiej formie. Niezależnie od dalszych wypadków 3 grudnia będzie czarną kartą południowokoreańskiej demokracji, wciąż krótkiej i – jak się okazuje – bardzo wrażliwej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama