1011. dzień wojny. Wejście smoka. Powrót Muradowa, czyli jak się robi karierę w rosyjskiej armii
Ukraińcy zaczęli używać dronów FPV w ciekawy sposób. Aby zwiększyć ich czas dyżurowania na szlakach komunikacyjnych kilka czy kilkanaście kilometrów za frontem, lądują nimi na drogach, po których poruszają się rosyjskie ciężarówki z zaopatrzeniem. Drony dyżurują, obserwując teren, ale ich silniki elektryczne nie pracują, oszczędzając baterie. Kiedy zbliża się wrogi pojazd, startują i dokonują ataku. W ten sposób można znacznie przedłużyć ich czas dyżurowania w strefie ataku. Oczywiście muszą one mieć w powietrzu dron do retransmisji obrazu i sygnałów kierowania, ale to nie problem, te drony wiszące nad własnym terytorium mogą się częściej zmieniać.
Daleko od Ukrainy powstańcy z HTS, ruchu oporu przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi al-Asadowi, odbili w końcu Aleppo, miasto zdobyte z udziałem Rosjan w toku wojny domowej Syrii. Rosjanie nie mają wojsk, by wspomóc swojego syryjskiego sojusznika, którego władza zaczyna się chwiać. Mogą liczyć na lotnictwo, a raczej mogli, bo Turcy rozmieścili w pobliżu swoje systemy przeciwlotnicze S-400 Triumf. Tak, chodzi o rosyjskie systemy S-400, zakupione przez Turcję. Na Kremlu słychać zgrzytanie zębami.
Niesamowitą wiadomością jest to, że 29 listopada podane przez Sztab Generalny Ukrainy straty rosyjskie po raz pierwszy przekroczyły 2 tys. zabitych, rannych i zaginionych w ciągu jednego dnia (dokładnie 2030). A jeszcze kilka miesięcy temu oscylowały wokół 1 tys. Wydaje się, że rosyjskie wojska bardzo powoli zaczynają odczuwać braki ciężkiego sprzętu, co nadrabiają zwiększoną intensywnością użycia piechoty. Efekty widać, bo przy tych bardzo wysokich stratach ludzkich strona ukraińska jednocześnie podaje dość umiarkowane straty zadane najeźdźcy w sprzęcie, np. zniszczono tylko osiem rosyjskich czołgów.
Sam front na razie się trzyma. Mimo wściekłych rosyjskich ataków ukraińska obrona nie pęka. Oby Rosjanie wykruszyli na tej obronie swoje siły. Bo teraz trwa wyścig, kto wytrzyma więcej.
Czytaj także: Tysiące sukcesów taktycznych. Jak Rosjanie to robią? Sto lat temu było podobnie
Obrotowe stanowisko
Mało kto zwrócił uwagę, ale kiedy 24 lutego 2022 r. zaczęła się wojna w Ukrainie, a przynajmniej ten intensywny etap trwającego od 2014 r. konfliktu, dowódcą Wschodniego Okręgu Wojskowego był gen. płk Aleksandr Czajko. To pod jego światłym dowództwem wojska okręgu zostały rzucone do walki najdalej na zachodzie ze wszystkich rosyjskich wojsk, czyli do głównego uderzenia na Kijów prowadzonego z Białorusi po zachodniej stronie rzeki Dniepr. To jego żołnierze przeszli przez strefę wykluczenia wokół zamkniętej Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej w miejscowości Pripiat, gdzie w radioaktywnej ziemi wykopali sobie okopy.
To, co odstawiał Wschodni Okręg Wojskowy i jego artystycznie wymieszane armie, przechodziło ludzkie pojęcie. Natarcie na Kijów z tej strony zostało nie tyle odparte, ile zablokowało się samo. Armie i ich formacje utknęły w gigantycznych korkach, blokując drogi na tyle skutecznie, że niemożliwy stał się dowóz zaopatrzenia na czoło zblokowanych kolumn, a zatem żadne walki nie były możliwe. Gdyby wówczas ukraińskie wojska miały dzisiejsze chmary dronów FPV, byłaby rzeź.
To, co dowodzone przez gen. Czajko wojska zafundowały Ukraińcom w Buczy i na przedmieściach Irpienia, już całkowicie przeszło ludzkie pojęcie. Skala zbrodni i okrucieństwa zaskoczyła nie tylko Zachód. Ale czego można się spodziewać po jednostkach stacjonujących na co dzień pod chińską granicą, gdzie rządzi mafia sprzymierzona z lokalną władzą, gdzie miejscowy gubernator jest jak dawny „watażka”, władca mający pełnię lokalnej władzy, luźno tylko podporządkowany „centrali”, z własną armią w postaci posłusznych wojskowych stacjonujących na jego terenie? To coś u nas niepojętego. Ale do tych zapomnianych przez wszystkich terenów na drugim końcu Rosji, gdzie dotrzeć można po 10–12-godzinnym locie lub po tygodniowej podróży pociągiem, rzadko docierają rzetelne inspekcje i kontrole. Dlatego obowiązuje tam prawo dżungli. W tym rejonie władza może wszystko, a haracz z lokalnych przedsiębiorców ściąga mafia poruszająca się z uzbrojonymi żołnierzami z lokalnych jednostek, bo to się tym jednostkom opłaca. A może nie tyle samym jednostkom, co ich dowódcom, którzy się na tym nierządzie pasą i żyją sobie jak pączki w maśle. Wojsko robi tam różne rzeczy, czasem też i wesprze lokalnych przedsiębiorców swoją siłą roboczą w zamian za bezpłatne dostawy tego czy owego, najczęściej produktów żywnościowych, którymi można nakarmić żołnierzy i jeszcze własne rodziny, oczywiście bezpłatnie. To państwo w państwie, żyjące według własnych zasad i mafijnego kodeksu honorowego, gdzie najsilniejszy ustala prawa. Dlatego dalekowschodnie jednostki zawsze były wyszkolone byle jak albo wcale. Co uroczo zademonstrowały w swoim natarciu na Kijów, wprawiając w osłupienie wszystkich, zarówno uszczęśliwionego tym wroga, czyli ukraińskie wojsko i władzę, jak i własnych przerażonych przełożonych w Sztabie Generalnym i na Kremlu.
Dlatego gen. płk Czajko długo swojego miejsca nie zagrzał. Wyleciał z hukiem już w lipcu 2022 r. i do dziś pozostaje w rezerwie kadrowej, nie powierzono mu nawet własnego biurka i obrotu papierami.
Czytaj także: To byłby pierwszy taki przypadek fraggingu. W rosyjskiej armii rządzą prawa dżungli
Jego miejsce zajął gen. płk Genadij Żidko, były szef Głównego Zarządu Wojskowo-Politycznego. Co prawda niedawny oficer polityczny może nie najlepiej nadaje się na dowódcę, ale przez letnie miesiące 2022 r. Wschodni Okręg Wojskowy był w trakcie przerzutu. Sporą część czasu spędził w obwodzie biełgorodzkim, gotów do wprowadzenia do działania w razie powodzenia Zachodniego OW na południe od Iziuma, ale to – jak wiadomo – nie wyszło. Ostatecznie pod koniec roku siły okręgu przerzucono w rejon Doniecka, by zwolnić silny Południowy OW do obrony ważnego dla Rosjan korytarza krymskiego, po tym gdy Ukraińcy odnieśli serię sukcesów, wyrzucając Rosjan z rejonu Iziuma i Kupiańska oraz – w listopadzie – z obszaru na północny zachód od Dniepru, w obwodzie chersońskim. Ale gen. płk Żidko w październiku 2022 r. opuścił stanowisko dowódcy z powodu postępującej choroby, która ostatecznie stała się przyczyną jego śmierci w sierpniu 2023 r.
I wtedy do działania wkroczył gen. płk Rustam Muradow.
Jak zmarnować co najmniej trzy brygady
W styczniu 2023 r. rozpoczęła się nieudana rosyjska ofensywa zimowa. Jedno z głównych zadań przydzielono wojskom Wschodniego OW, do których przydzielono też część sił donieckich separatystów. Spodziewano się, że Ukraińcy szykują się do kolejnej ofensywy – wiosną, a może latem. Wówczas tak naprawdę ważyły się losy wojny. Wiedziano też, że jeśli ukraińskie wojska gdzieś uderzą, to w jedynym możliwym miejscu: na froncie południowym między Zaporożem a rejonem na zachód od Doniecka, tak by dojść do Morza Azowskiego na wschód od połączenia Krymu z lądem stałym i by przeciąć tzw. korytarz krymski. A zatem – zlikwidować jedyną rosyjską wymierną korzyść, jak dotąd odniesioną z wojny w 2022 r. Zabezpieczenie lądowego połączenia z Krymem było bowiem pierwszym zadaniem „specjalnej operacji wojskowej”, co – jak widać – udało się osiągnąć raczej na trwałe. Ale wówczas nie było to jeszcze takie oczywiste, dlatego postanowiono zrobić dwie rzeczy: zbudować pas umocnień nie do przebycia na południu frontu (niesłusznie nazwany „linią Surowikina”) oraz odblokować linię kolejową prowadzącą z Doniecka przez Wołnowachę w kierunku Melitopola, co miało wielki znaczenie dla zaopatrywania rosyjskich wojsk na południu frontu. Linia ta, nieużywana od 2014 r., wymagała solidnego remontu, ale przebiegała zbyt blisko ukraińskich linii, w zasięgu ukraińskiej artylerii, więc nawet nie było sensu się do tego zabierać. Problemem była ukraińska pozycja ryglująca wokół miasteczka Wuhłedar, bez jego zdobycia nie było mowy o reaktywacji tej ważnej linii.
Do akcji wkroczyła piechota morska ze słynnych 40. Krasnodarsko-Charbińskiej Brygady Piechoty Morskiej Gwardii oraz 155. Brygady Piechoty Morskiej Gwardii, obu z Floty Pacyfiku. Druga z nich już w listopadzie 2022 r. szturmowała Pawłowkę, miejscowość blokującą dostęp do Wuhłedaru. Poniosła przy tym naprawdę solidne straty, ale została uzupełniona „mobikami” (świeżo zmobilizowanymi). W grudniu 2022 r. ostatecznie zdobyto Pawłowkę i zaczęły się ciężkie walki o Wuhłedar: wściekłe rosyjskie ataki obu brygad piechoty morskiej oraz 5. Tacyńskiej Brygady Pancernej w kierunku miasta w styczniu i w lutym 2023 r.
Czytaj także: Wuhłedar pada. Ukraińscy dowódcy nie uczą się na błędach. Czego się boją?
Wystarczyły dwa miesiące, by te trzy brygady Muradow wytracił do cna. Atakował frontalnie, dużymi zgrupowaniami pancerno-zmechanizowanymi, bez odpowiedniego wsparcia artyleryjskiego i lotniczego, bez rozpoznania ukraińskich pozycji, pchając swe wojska przez pola minowe. W końcu ofensywa została wtrzymana.
Jeszcze 17 lutego Władimir Putin dał Muradowowi trzecią generalską gwiazdkę, do tego jeszcze wrócimy. Ale w kwietniu 2023 r. zdjął go ze stanowiska i odstawił do rezerwy kadrowej.
Wschodni OW miał jeszcze trzech kolejnych dowódców. Muradowa zastąpił gen. płk Andriej Kuźmienko, który dowodził okręgiem od kwietnia 2023 r. do maja 2024 r. Kuźmienko sprawdził się przy odpieraniu ukraińskiego natarcia pod Wełyką Nowosiłką latem 2023 r., ale nie zimą z 2023 na 2024 r. w kolejnych próbach ofensywy na Wuhłedar. Dlatego w końcu i on wyleciał.
Kolejny dowódca gen. por. Aleksandr Sanczik w końcu Wuhłedar zdobył, ale dopiero 1 października 2024 r. Rosjanie łamali opór słynnej ukraińskiej 72. Brygady Zmechanizowanej im. Cziornych Zaporożcew, bardzo sprawnie dowodzonej przez płk. Iwana Winnika, przez niemal dwa lata. Warto dodać, że wcześniej dowódcą tej brygady był Mychajło Drapatyj, który właśnie 29 listopada został dowódcą Wojsk Lądowych Ukrainy. Dopiero pod koniec września wobec groźby okrążenia i odcięcia 72. Brygada wycofała się z opuszczonego przez ludzi Wuhłedaru. Z 15 tys. mieszkańców zostało w miasteczku mniej niż 100. Czy gen. por. Sanczik został wyróżniony za to ważne osiągnięcie? Tak, został zdjęty ze stanowiska już w listopadzie 2024 r. Najwidoczniej półroczny szturm zrujnowanego miasteczka zwieńczony sukcesem po ciężkich stratach nie uznano za wybitne osiągnięcie. Szóstym dowódcą Wschodniego OW od lutego 2022 r. został gen. por. Andriej Iwanajew. Jeszcze nie został zdjęty.
Rustam Muradow wraca do łask
Tymczasem 29 listopada 2024 r. gen. płk Rustam Muradow został zastępcą dowódcy Wojsk Lądowych Rosji. To dość wysokie stanowisko, idealnie się dla niego nadające. Choć bowiem gen. Muradow nie zachwycił Putina swoimi dowódczymi umiejętnościami, to jednak zaimponował mu całkiem czym innym. Bezwzględnością, z jaką potrafi posyłać żołnierzy na śmierć. To było po prostu niesamowite. Stary czekista Władimir Władimirowicz dobrze to docenił. Właśnie za to go awansował bezpośrednio po klęsce jego krwawych prób zdobycia Wuhłedaru jeszcze w styczniu-lutym 2023 r. A że nie umie dowodzić? A czy każdy musi się znać na wszystkim?
Jako zastępca dowódcy Wojsk Lądowych Rosji Muradow gwarantuje jedno: że wprowadzi jeszcze większy terror i bezwzględność. Wyniesie dyscyplinę w kosmos, rosyjskie wojsko wykona każdy rozkaz. Właśnie ktoś taki był Putinowi potrzebny, właśnie na takim stanowisku, gdzie niczym się nie dowodzi, ale potrzeba twardego i nieustępliwego karbowego.
Takim samym człowiekiem był słynny marszałek ZSRR Gieorgij Żukow. Talentów dowódczych za bardzo nie miał, dlatego właśnie we wrześniu 1941 r. wyleciał ze stanowiska Szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej. Ale został zastępcą Naczelnego Wodza, czyli samego Stalina. Został poganiaczem i był wysyłany tam, gdzie bez mrugnięcia okiem trzeba było wysłać tysiące żołnierzy na rzeź, na pewną niemal śmierć – by nacierali nieustępliwie, aż niemiecka obrona pęknie pod samym ciężarem sowieckich trupów.
No wypisz wymaluj Rustam Muradow. Żukow na miarę rosyjskich potrzeb i rosyjskich możliwości. Każdy ma takiego Żukowa, na jakiego sobie zasłużył.
I jeszcze dobra wiadomość na koniec. Kogo Rosjanie wysłali do ratowania sytuacji w Syrii? Wyjęli prawdziwego asa z rękawa. Do Damaszku udał się właśnie sam gen. płk Aleksandr Czajko. Tak, ten od bardachu pod Kijowem z początków wojny w Ukrainie. Podobno wiele sobie przemyślał.