Jaką rolę odgrywają firmy telekomunikacyjne w zakładaniu podsłuchów przez amerykańską NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa)? The New York Times sugeruje, że kluczową.
Potwierdza to, choć nie wprost, sama administracja Busha. Mike McConnell, szef amerykańskich szef służb wywiadowczych, zaczyna - przyparty do muru - poruszać delikatne kwestie, o których do niedawna uparcie się milczało na forum publicznym. Teraz o inwigilacji coraz głośniej, a administracja wpada w popłoch, bo wychodzi na to, że w ramach prezydenckiego programu osoby prywatne pomagały (najczęściej bez swojej wiedzy) w inwigilacji domniemanych terrorystów. Najciekawsza w tym wszystkim wydaje się być jednak rola firm telekomunikacyjnych, które stały się - siłą rzeczy - współpracownikiem służb specjalnych USA. Teraz muszą się uporać się z pozwami sądowymi i skargami na swoją podejrzaną z perspektywy klientów, bo naruszającą ich prywatność działalność.
Wszystko wskazuje na to, że pozwy stały się siłą napędową w wysiłkach administracji, by firmy telekomunikacyjne i ich udział w zakładaniu podsłuchów były objęte szczególnym prawnym immunitetem. W przeciwnym razie groziłoby im rychłe bankructwo, zważywszy na wysokość żądanych od nich odszkodowań od klientów, którzy poczuli się przez takie szpiegowskie praktyki poszkodowani.
McConnell jest przekonany, że burzliwa sierpniowa debata publiczna wokół okołoinwigilacyjnych procesów legislacyjnych w Kongresie zaszkodzi narodowemu bezpieczeństwu, dostarczając terrorystom informacji, które mogliby wykorzystać przeciwko Stanom Zjednoczonym. Bo przy okazji rozmów o poszerzeniu podsłuchowych praw, jakie w ubiegłym miesiącu od Kongresu uzyskała administracja państwowa i uwzględnienia szczególnej w tym wszystkim roli firm telekomunikacyjnych, wychodzą na jaw używane przez "cichociemną" część administracji Busha techniki operacyjne.
Szef amerykańskiego wywiadu odpiera zarzut, że obecne zmiany w przepisach prawnych zmierzają ostatecznie do tego, by móc pod byle pretekstem wydobywać od osób prywatnych poufne dane na skalę masową. Póki co, wszelkie podsłuchy zakładane przez NSA pospołu z firmami telekomunikacyjnymi określane są jako "operacyjne", a liczba ostatnio wydanych na nie sądownie pozwoleń nie przekracza (jeśli wierzyć zapewnieniom McConnella) 100-ki.
100 to niby nie na tyle wiele, by zaraz wywoływać panikę. Powodem do niej mogłoby być doprecyzowanie, co autor (McConnell) miał na myśli, mówiąc "ostatnio wydanych". W ostatnim roku? Miesiącu? Tygodniu? A może w ostatnich godzinach?