Chiński masowiec „Yi Peng 3” miał się przyczynić do zerwania dwóch kabli telekomunikacyjnych biegnących po dnie Morza Bałtyckiego. Chodzi konkretnie o Arelion, łączący szwedzką Gotlandię z Litwą, i C-Lion, między Rostockiem a Helsinkami. Oba zostały przecięte w połowie listopada w odstępie godzin. „Yi Peng 3” nie tylko był w pobliżu, ale jeszcze niestandardowo zmieniał kurs i zmniejszał prędkość. Masowiec nie zdołał opuścić Bałtyku, zakotwiczył w cieśninie Kattegat, po przechwyceniu przez duńską straż przybrzeżną, wspieraną przez straże szwedzką i niemiecką.
Statek schronił się na wodach międzynarodowych, co ograniczyło możliwość interwencji. Do ewentualnego wejścia na pokład potrzebne były dowody, które uprawdopodobniłyby podejrzenie, że załoga uczestniczyła w łamaniu prawa. W przypadku „Yi Peng 3” dziwnych zbiegów okoliczności jest więcej. Podobno dowodzi nim oficer rosyjskiej marynarki. Płynął z Rosji, z portu Ust-Ługa pod Petersburgiem. Ma też uszkodzoną jedną z kotwic. Jej ramiona są mocno powyginane, co wskazuje, że włócząc, musiała o coś zahaczyć. To mogły być np. podwodne skały zaczepiane przy rwaniu kabli. O możliwym rosyjskim sabotażu mówi m.in. niemiecki minister obrony Boris Pistorius.
Takie ataki zazwyczaj nie noszą podpisu, ale wprowadzają sporo zamieszania. Tym bardziej że nie pierwszy raz bałtycka infrastruktura uległa tajemniczej dewastacji, stając się frontem hybrydowego konfliktu NATO z Rosją. W ostatnich latach eksplozje unieruchomiły rurociąg Nord Stream. W 2023 r. najpewniej chiński kontenerowiec – fragment jego kotwicy został odnaleziony na dnie – uszkodził gazociąg Balticconnector między Finlandią a Estonią. Podobne zdarzenia notowane są też na Oceanie Atlantyckim, gdzie ofiarą był kabel między Norwegią i jej wyspiarską prowincją Svalbard.