Zgodnie z wiosennymi zapowiedziami Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK), ścigający już m.in. Władimira Putina, wystawił nakazy aresztowania premiera Izraela Beniamina Netanjahu, byłego ministra obrony tego kraju Joawa Gallanta oraz Mohameda Deifa, prawdopodobnie nieżyjącego już szefa struktur wojskowych Hamasu. Wszyscy są podejrzani o zbrodnie wojenne w Strefie Gazy. Po raz pierwszy w 22-letniej historii Trybunału nakazami objęto liderów demokratycznego państwa. Jeśli pojawią się na terytorium jednego ze 124 państw sygnatariuszy traktatu rzymskiego, ustanawiającego MTK, lokalne władze mają obowiązek ich aresztować. W przypadku Izraelczyków – według Trybunału – są podstawy, żeby obarczyć ich odpowiedzialnością za zbrodnię wojenną polegającą „na świadomym głodzeniu mieszkańców Strefy Gazy” (blokowanie dostaw żywności) oraz za „zbrodnie przeciwko ludzkości, w tym morderstwa, prześladowanie i inne nieludzkie akty”. Deifowi MTK dorzuca jeszcze tortury na izraelskich zakładnikach porwanych 7 października 2023 r., ale w jego przypadku oskarżyciele muszą najpierw sprawdzić, czy żyje.
Decyzja Trybunału spotkała się z ostrą reakcją izraelskiego rządu, sam Netanjahu nazwał ją „antysemicką” i zwrócił uwagę na wybiórczą aktywność MTK, który nie jest tak energiczny w ściganiu krwawego prezydenta Syrii Baszara Asada czy sudańskich przywódców za zbrodnie w Darfurze. W Izraelu murem za premierem stanęli nawet jego twardzi krytycy. W obronie izraelskiego premiera wypowiedział się też prezydent Joe Biden. Stany Zjednoczone nie są stroną traktatu rzymskiego, nie aresztują więc Netanjahu na swojej ziemi, podobnie jak m.in. Chiny, Rosja czy Indie. Największy problem premier Izraela będzie mieć z Europą – wszystkie państwa Unii uznają jurysdykcję MTK.