Świat

Rumunia wciąż bez prezydenta. Zaskakujący sukces niebezpiecznego dla Europy nacjonalisty

Călin Georgescu, prorosyjski, radykalny kandydat, który niespodziewanie wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii. Zdjęcie z 13 listopada 2024 r. Călin Georgescu, prorosyjski, radykalny kandydat, który niespodziewanie wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii. Zdjęcie z 13 listopada 2024 r. Octav Ganea / East News
W pierwszej turze wyborów wygrał mało znany prorosyjski populista Călin Georgescu. Wyprzedził liberalną dziennikarkę Elenę Lasconi. Druga tura za dwa tygodnie, wynik pierwszej zaskoczył nawet ekspertów.

„Dzieje Rumunów. Łacińska enklawa na pograniczu kultur”. Nasz najnowszy „Pomocnik Historyczny” dostępny jest w sklepie „Polityki” albo w ramach subskrypcji Polityka.pl (pakiet premium i uniwersum).

To spory szok dla kontynentu. Rumunia, kraj Unii Europejskiej i NATO, jest jednym z najważniejszych elementów naszej układanki geopolitycznej. Tu stacjonuje 4,7 tys. żołnierzy i personelu wojskowego NATO, kraj ma dostęp do Morza Czarnego, dzieli granicę z Ukrainą. Rosyjskie rakiety kilkakrotnie naruszały jego przestrzeń powietrzną.

Rumunia wydawała się relatywnie odporna na wpływy ruchów populistycznych i rosyjską dezinformację. Przez ostatnią dekadę, a więc dwie kadencje z rzędu, prezydentem był chadek Klaus Iohannis, proeuropejski polityk związany z centroprawicą z innych krajów kontynentu. Za drugim razem był bliski porażki, uratowały go głosy m.in. diaspory. To ponad 5 mln osób, jedna czwarta populacji, złożona głównie z młodych, raczej liberalnych i zdyscyplinowanych wyborców. Rumuńskie społeczeństwo od obalenia dyktatury Nicolae Ceaușescu w 1989 r. nawigowało między partiami centrolewicowymi i centroprawicowymi i pozostawało raczej w głównym europejskim nurcie. Można było zakładać, że niedzielne wybory nie przyniosą większych sensacji.

Czytaj też:

  • NATO
  • Rosja
  • Rumunia
  • skrajna prawica
  • Unia Europejska
  • wojna w Ukrainie
  • Reklama