Wojna w Ukrainie: pociski ATACMS spadną na Rosję. 7 kluczowych kwestii, jeśli to ma być sukces
Sześć pocisków ATACMS wystrzelonych na obwód briański to pierwsza salwa nowego pojedynku. Ukraina walczy w nim nie tylko z Rosją, ale z własnymi słabościami, lukami w zasobach oraz – wciąż – brakiem zdecydowania po stronie Zachodu. Warto przyjrzeć się czynnikom, które na dłuższą metę będą ważniejsze od wystrzałów.
1. Kwestia planu
Te salwy nie mogą być na wiwat, muszą być po coś. Ukraina musi mieć plan, jak wykorzystać nową zdolność militarną dla poprawy swojej sytuacji operacyjnej, idealnie też strategicznej.
W skali taktycznej argument w postaci pocisków ATACMS należy do tych ostatecznych – nie ma w siłach zbrojnych Zachodu potężniejszej broni dostępnej wojskom lądowym. Mierząca cztery metry, ważąca półtorej tony i potrafiąca przenieść kilkaset kilogramów ładunku wybuchowego na 300 km rakieta ziemia-ziemia to najgrubszy kaliber artylerii w wojskach NATO. Mocniejsze argumenty siły ma wyłącznie lotnictwo bombowe i marynarze „strzelający” z okrętów pociskami manewrującymi, ale takich zdolności Ukraina nie posiada. W zakresie broni konwencjonalnej sięgnęła więc szczytu, o ile rzeczywiście wykorzystuje ATACMS-y o największym zasięgu.
Jeszcze raz: nic mocniejszego z Zachodu nie otrzyma, bo zwyczajnie Zachód niczego mocniejszego do przekazania nie ma. Dlatego wykorzystanie tej broni nie może służyć wyłącznie zaspokojeniu ambicji Kijowa, a musi być powiązane z realizacją planu operacyjnego, najlepiej takiego, który realizuje deklarowane cele Ukrainy: oswobodzenie własnego terytorium, utrudnienie natarcia wojsk rosyjskich, utrzymanie zdobyczy terytorialnych tam, gdzie Ukraina wtargnęła, o ile zamierza je wykorzystać w celach politycznych.