Raptor powraca
I co teraz? Czy nasz świat przeżyje „drugiego Trumpa”? Kluczowe pytania i scenariusze
Jak na listopad to był niezwykle ciepły wieczór. Najwierniejsi wyborcy Kamali Harris z umiarkowanym optymizmem oczekiwali rezultatów na campusie Uniwersytetu Howarda, Alma Mater ich kandydatki. Sondaże wskazywały na remis, a te ostatnie – nawet na minimalną wygraną Harris. Początkowe liczby też budziły nadzieję. Kamala prowadziła w niektórych stanach swingujących, gdzie wszystko miało się rozstrzygnąć.
Z upływem czasu procenty zaczęły jednak wskazywać na Donalda Trumpa. Kiedy Harris przegrała w Karolinie Północnej i Georgii, było wiadomo, że teraz musi zwyciężyć już we wszystkich trzech stanach Pasa Rdzy: Wisconsin, Michigan i Pensylwanii. Ale około północy Trump zaczął prowadzić w wahających się stanach. Dwie godziny później wygrana w Pensylwanii ostatecznie przeważyła szalę na jego korzyść.
Fani Kamali w Waszyngtonie spuścili głowy. Na twarzach Demokratów komentujących w TV porażkę widać było łzy. Tymczasem na Florydzie Trump pojawił się w otoczeniu rodziny i przemówił do triumfujących zwolenników. Ich idol „wygrał po raz trzeci” – tweetowali najtwardsi trumpiści, sugerując, że cztery lata temu też zwyciężył. Trump obiecał „uzdrowienie” Ameryki i zapowiedział jej „złoty wiek”. „Ameryka dała nam bezprecedensowy i potężny mandat” – oświadczył.
Tym razem nie skłamał. Harris i jej partia ponieśli klęskę. Trump wygrał nie tylko w Kolegium Elektorskim 312 do 226, lecz także w głosach bezpośrednich różnicą 50,7 do 47,7 proc. Demokraci stracili większość w Senacie, co przewidywano, i prawdopodobnie nie odbiorą jej Republikanom w Izbie Reprezentantów, na co przed wyborami mieli nadzieję.
Wygląda więc na to, że Republikanie będą rządzić we wszystkich trzech ośrodkach władzy: w Białym Domu, Kongresie i Sądzie Najwyższym.