Na początku listopada – zapewne w obawie przed upadkiem reżimu – irańskie służby bezpieczeństwa zamknęły studentkę Islamskiego Uniwersytetu Azad w Teheranie. Zaraz potem jej protest, nagrany telefonem z pobliskiego okna, znalazł się w największych sieciach społecznościowych. A jego bohaterka trafiła do psychiatryka.
Według niezależnych źródeł Ahoo Daryaei została najpierw zatrzymana przez ochroniarzy na kampusie za nieodpowiedni strój, czyli być może za zbyt odsłonięte włosy. Uniwersytet Azad to jedna z największych sieci wyższych uczelni na świecie (1,5 mln studentów), jest silnie związany z irańskim reżimem. Ochroniarze zapewne w szarpaninie rozerwali Ahoo ubrania. Resztę widać na filmie – na zatłoczonym deptaku młoda kobieta rozbiera się do bielizny i zaczyna spacerować. Część studentów próbuje nie zwracać uwagi, inni gestykulują, chwytają za telefony. Tego już nie widać na nagraniu, ale chwilę później podjeżdżają „smutni panowie” i wpychają ją do auta.
Od tamtej chwili nie ma z nią kontaktu. Dwie lokalne gazety napisały, powołując się na „dobrze poinformowane źródła”, że studentka była „zaburzona” i przebywa na leczeniu w szpitalu psychiatrycznym. Odezwał się również mężczyzna, który podaje się za jej męża. Zaapelował, żeby nie rozdmuchiwać sprawy „chorej psychicznie małżonki”, „dla ratowania reputacji jego oraz ich dwojga dzieci”.
W obronie studentki wystąpiły irańskie organizacje praw człowieka, Amnesty International, a nawet ONZ. Domagają się natychmiastowego uwolnienia zatrzymanej. I zwracają uwagę na liczne w ostatnich latach przypadki kierowania przeciwników reżimu, w tym wielu kobiet, na leczenie psychiatryczne. Takie osoby, bezprawnie pozbawiane wolności, mają być w szpitalach szpikowane silnymi psychotropami – wówczas podpisują wszystko, co im „lekarze” podsuną.