Trump 2.0 na Bliskim Wschodzie: on skończy tę wojnę? Netanjahu miał go za przyjaciela
„Nie zamierzam zaczynać wojny, zamierzam wojny zakończyć” – zapowiedział Donald Trump w wieczór wyborczy. Eksperci i politycy skupili się na Ukrainie, ale warto się przyjrzeć, co to może znaczyć dla Bliskiego Wschodu, zwłaszcza dla Izraela toczącego dziś wojny na kilku frontach.
Wojna bez końca
Premier Beniamin Netanjahu jako jeden z pierwszych przywódców zadzwonił do Trumpa z gratulacjami. Rozmowa była „ciepła i serdeczna”, „obaj zgodzili się pracować razem na rzecz bezpieczeństwa Izraela”, poza tym „omawiano irańskie zagrożenie”. Więcej szczegółów nie podano. Trump już wcześniej powiedział Netanjahu, że jeśli wygra, oczekuje, że wojna w Gazie zakończy się przed jego zaprzysiężeniem 20 stycznia. – Problem w tym, że w interesie Netanjahu jest kontynuowanie wojny co najmniej do 2026, bo to zapewnia mu osobiste przetrwanie – uważa gen. bryg. rez. Efraim Sneh, minister obrony Izraela w czterech gabinetach.
Rok 2026 nie jest przypadkowy, wtedy mają się odbyć wybory parlamentarne. Na razie Netanjahu robi wszystko, by nie dopuścić do przyspieszenia głosowania. Zwolnił popularnego ministra obrony Jo’awa Galanta, by zadowolić radykalnych koalicjantów: Itamara Ben-Gewira, Becalela Smotricza i partie religijne. Galant chciał jak najszybciej doprowadzić do umowy w sprawie uwolnienia izraelskich zakładników, opowiadał się za zwiększeniem udziału ultraortodoksów w powszechnym poborze – obie kwestie są nie do przyjęcia dla rządu.