Trump: ścigany, winny, wolny. Co dalej z procesami w jego sprawie? Będzie się mścił
Wygrywając wybory, Donald Trump uratował się także przed ewentualnymi wyrokami w toczących się czterech sprawach karnych, w tym dwóch najpoważniejszych, w których oskarżony jest o próbę utrzymania się u władzy mimo przegranych w 2020 r. wyborów. Grożą mu tylko finansowe konsekwencje pozwów cywilnych.
Najważniejszą sprawę prowadził przeciw niemu prokurator specjalny Jack Smith. Postawił mu zarzuty działań zmierzających do zablokowania pokojowego transferu władzy, kiedy jako ówczesny prezydent naciskał na sfałszowanie wyników. Kulminacją tych starań, podejmowanych razem z gronem najbliższych współpracowników, było wysłanie tłumu fanów do szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 r., by nie dopuścili do zatwierdzenia przez Kongres zwycięstwa Bidena.
Trump „w dwie sekundy” zwolni prokuratora
Sprawa przeciągała się wskutek manewrów adwokatów Trumpa i nie zdążyła znaleźć rozwiązania przed wyborami. Ponieważ toczy się z oskarżenia federalnego, Trump, który 20 stycznia obejmie urząd, może po prostu zwolnić prowadzącego ją prokuratora. Zapowiedział to już wyraźnie w październiku, mówiąc w wywiadzie radiowym, że zwolni Smitha „w przeciągu dwóch sekund”. Powtarzał zawsze, że jest niewinny, a ściganie go to przykład „używania Departamentu Sprawiedliwości jako broni na politycznych przeciwników”.
Jednym ze skutecznych argumentów obrony było twierdzenie, że poczynania Trumpa kwestionujące rezultat wyborów w 2020 r. – chociaż nie znaleziono żadnych dowodów na ich sfałszowanie – powinny być objęte immunitetem od kryminalnych dochodzeń, tak jak wszystkie działania prezydenta w Białym Domu.