Azja po wyborach w Ameryce. Jak obłaskawić Trumpa? Chinom na pewno nie będzie ułatwiać życia
Wiadomo, że Donald Trump nie będzie ułatwiał życia Chinom, które przygotowują się na trudne czasy w stosunkach z kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Główne preteksty i pretensje będą dotyczyły spraw handlowo-technologicznych i bezpieczeństwa międzynarodowego, przede wszystkim Tajwanu, który Chińska Republika Ludowa uznaje za swoją zbuntowaną wyspę.
Przywódca Chin Xi Jinping – którego Trump na początku pierwszej kadencji przyjmował w domu na Florydzie i nazywał m.in. „bardzo, bardzo dobrym przyjacielem” – i reszta komunistycznych towarzyszy pamięta, że to za czasów pierwszej prezydentury lidera Republikanów Stany i Państwo Środka weszły na prawdziwie kolizyjny kurs. Doszło wtedy do wojny handlowej, Trump narzucił restrykcje na chińskie firmy technologiczne i na dodatek wysłał depeszę gratulacyjną prezydentce Tajwanu.
Te same twarze, nowe okoliczności
Od stycznia może być jeszcze więcej tego samego. W kampanii przyszły prezydent zapowiedział cła na chiński import z taryfą od 60 proc. w górę. Gdy policzono znaczenie tej obietnicy, wyszło, że ścięłoby to nawet połowę rocznego chińskiego wzrostu gospodarczego. W czasach „pierwszego” Trumpa zawarto porozumienie handlowe, ówczesny prezydent nazwał je umową „historyczną”. Ale Chiny przez dwa lata kupiły jedynie 58 proc. amerykańskich towarów, które zobowiązały się sprowadzić. I nie kupiły prawie nic z dodatkowej puli, która miała być warta 200 mld dol.
Umowa nie była zupełnym fiaskiem, ale daleko jej było do sukcesu.