„Serdecznie gratuluję Donaldowi Trumpowi. UE i USA są czymś więcej niż tylko sojusznikami. Łączy nas prawdziwe partnerstwo jednoczące 800 mln obywateli. Pracujmy więc razem nad silną agendą transatlantycką, która będzie im służyć” – ogłosiła w środę rano szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Szkopuł w tym, że Trump to dotychczas jedyny prezydent USA, który nie ukrywał, że widzi amerykański interes (głównie gospodarczy) w osłabieniu Unii Europejskiej.
Czytaj też: Poczet prezydentów USA. Pomocnik historyczny „Polityki”
Pupil Orbán
Unijni pesymiści roztaczają wizje, że po stronie Europy główne inspiracje w sprawie polityki wobec UE będzie Trumpowi podsuwał Viktor Orbán (przyszły prezydent wymieniał go nieraz podczas kampanii), który będzie mógł triumfować już w ten czwartek i piątek, gdy będzie gospodarzem szczytu Europejskiej Wspólnoty Politycznej (z udziałem Wołodymyra Zełenskiego) i szczytu UE w Budapeszcie. Węgrzy podsycają spekulacje, że Orbán może telekonferencyjnie wydzwonić Trumpa na te spotkania.
Mniejsi pesymiści spodziewają się działań bardziej racjonalnych – w ich przewidywaniach Trump będzie nadal rozmawiać głównie z kluczowymi graczami UE, może ze znacznie mocniejszym naciskiem na mocno prawicową, lecz dotąd stanowczo proukraińską premier Włoch Giorgią Meloni. Są także nieliczni optymiści podkreślający, że bardziej protekcjonistyczne i izolacjonistyczne USA mogą na Europejczykach wymusić pożądane zacieśnianie współpracy m.in. w kwestiach obronności.