Kamala Harris: To nie czas na rozpacz. To czas na to, żeby zakasać rękawy. Walka trwa
Amerykanie wybrali 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Szampan niespodziewanie szybko wystrzelił w sztabie Republikanów, których kandydat ponownie zasiądzie w Białym Domu. Powodów do świętowania nie ma Kamala Harris, która zdecydowała się nie zabierać głosu publicznie w wyborczy wieczór. Jej wystąpienie przesunięto na środę wieczorem polskiego czasu.
Harris: Władzę przekażemy pokojowo
Tłum przywitał wiceprezydentkę okrzykami „Kamala! Kamala!”. Członkowie sztabu, bliscy i zgromadzeni wyborcy nie kryli wzruszenia. „Chcę powiedzieć, że moje serce jest pełne wdzięczności za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście, pełne miłości do naszego kraju i pełne determinacji. Choć wynik nie jest taki, jaki sobie wymarzyliśmy, to światło naszego narodu wciąż będzie świecić bardzo jasno” – mówiła wyraźnie poruszona Kamala Harris, dziękując za wsparcie i głosy. I dalej: „Byliśmy zdeterminowani, by budować koalicję. Koalicję ludzi kochających ten kraj, ludzi, których więcej łączy, niż dzieli. (...) Rozmawiałam już z Donaldem Trumpem. Zapewniłam go, że pomożemy jego administracji w pokojowym przejęciu władzy”.
„Choć porażka boli, to nie poddam się. Będę dalej walczyć o przyszłość narodu, o wolność. O kraj, w którym kobiety mają możliwość decydowania o własnym ciele, a ludzie mogą realizować swoje cele i marzenia. (...) Macie możliwość zrobić na świecie niewyobrażalne dobro. To nie czas na rozpacz. Nie czas opuszczać ręce, czas zakasać rękawy. Czas się zmobilizować i walczyć o wspólną przyszłość” – zapowiedziała Kamala Harris, zwracając się m.in. do słuchających jej na żywo i w mediach młodych wyborców. Jak podkreśliła, walka się nie kończy; w Ameryce najważniejsza jest konstytucja, a nie prezydent czy partia. W ocenie amerykańskich mediów Kamala Harris nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa – niewykluczone, że w przyszłości znów stanie w prezydenckim wyścigu.
Trump poprawia wyniki z ubiegłych lat
Początek wyborczego wieczoru był znacznie lepszy dla Donalda Trumpa, który dość szybko zdobył przewagę. Z początku wygrywał w stanach, które i tak były uznawane za republikańskie, ale mapa zaczerwieniała się z godziny na godzinę. Łupem Harris padła z kolei, też zgodnie z oczekiwaniami, Kalifornia (aż 55 głosów elektorskich). Ale strat już nie odrobiła. O ostatecznych wynikach w Ameryce decydują tzw. stany swingujące. Tu też początkowa przewaga Harris topniała, a potem na czoło wysuwał się już Trump. Stacja CNN komentowała, że sytuacja (i mapa USA) bardziej przypomina tę z 2016 r. (zwycięstwo Trumpa z Hillary Clinton) niż tę z 2020 (zwycięstwo Joe Bidena z Trumpem).
W sztabie Demokratów zapadła cisza, u Republikanów rosła euforia. Ostatecznie Donald Trump zebrał aż 5 mln głosów więcej niż Kamala Harris. Zdobył więcej głosów elektorskich, ale i wygrał wybory powszechne, poprawiając wyniki z ubiegłych lat.
Według prognoz amerykańskich mediów Donald Trump zdobył głosy elektorskie (295) w następujących stanach:
- Montana (4 głosy elektorskie)
- Idaho (4)
- Utah (6)
- Wyoming (3)
- Dakota Północna (3)
- Dakota Południowa (3)
- Nebraska (4)
- Kansas (6)
- Oklahoma (7)
- Teksas (40)
- Iowa (6)
- Missouri (10)
- Arkansas (6)
- Louisiana (8)
- Indiana (11)
- Michigan (15)
- Kentucky (8)
- Tennessee (11)
- Alabama (9)
- Mississippi (6)
- Ohio (17)
- Zachodnia Wirginia (4)
- Karolina Północna (16)
- Karolina Południowa (9)
- Floryda (30)
- Pensylwania (19)
- Wisconsin (10)
- Georgia (16)
- Alaska (3).
Kamala Harris zdobyła 226 głosów elektorów i wygrała w następujących stanach:
- Waszyngton (3)
- Hawaje (4)
- Oregon (8)
- Delaware (3)
- Kalifornia (54)
- Kolorado (10)
- Illinois (19)
- Nowy Jork (28)
- Vermont (3)
- Connecticut (7)
- New Jersey (14)
- Maryland (10)
- Nowy Meksyk (5)
- Massachusetts (11)
- Minnesota (10)
- New Hampshire (4)
- Rhode Island (4)
- Wirginia (13).
- Maine (4).
Nierozstrzygnięte są wciąż losy w stanach:
- Nevada (6)
- Arizona (11).
Trump: Napisaliśmy historię
45. i 47. prezydent USA Donald Trump już w trakcie wieczoru wyborczego ogłosił zwycięstwo: „To największy ruch polityczny wszech czasów. Zamierzamy pomóc naszemu krajowi uleczyć się. (...) Razem napisaliśmy historię. Będziecie wspominać, że braliście udział w czymś wyjątkowym. Ameryka dała nam bezprecedensowy sukces”. Trump zapowiedział uszczelnienie granic, wychwalał Elona Muska i dziękował wszystkim wspierającym. Oznajmił, że Bóg nie bez przyczyny ocalił go w lipcu podczas zamachu w Pensylwanii.
„Zapieczętujemy granice Ameryki” – zapowiedział i dodał, że wyrzuceni migranci będą mogli wrócić do USA tylko legalnie. „Będziemy mieć silną armię, ale nie będzie wojen”, stwierdził.
Głos zabierali również przyszły wiceprezydent J.D. Vance oraz właściciel organizacji UFC Dana White. Pierwszy z nich mówił o największym comebacku (powrocie) w historii USA i zapowiedział, że „pod jego [Trumpa] rządami gospodarka USA zrobi to samo”. White podkreślał, że zwycięstwo Trumpa to karma i nikt nie zasługuje na nie bardziej niż on i jego rodzina.
Po pierwszych ogłoszonych badaniach exit poll wydawało się, że ich wyniki sprzyjają Harris. NBC News podało, że najważniejszymi kwestiami dla amerykańskich wyborców były w tym roku: zagrożenie dla demokracji (35 proc.), stan gospodarki (31 proc.), aborcja (14 proc.), imigracja (11 proc.) i polityka zagraniczna (4 proc.). 53 proc. głosujących w tym roku to kobiety (przed czterema laty 52 proc.). Z badań wynika ponadto, że większość Amerykanów jest złych lub niezadowolonych z kierunku, w którym zmierza ich kraj. Źle też ocenia prezydenturę Joe Bidena.
Czytaj też: Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?
Spływają gratulacje dla Trumpa
Mimo braku pełnych wyników wyborów prezydenckich w USA, gratulacje Donaldowi Trumpowi złożył szef NATO Mark Rutte, były sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg oraz szefowie unijnych instytucji, w tym przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, szefowa Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel.
Trumpowi pogratulowali także przywódcy wielu krajów, w tym prezydenci Ukrainy i Francji oraz premierzy Węgier, Wielkiej Brytanii, Izraela i Włoch. Prezydent Andrzej Duda na platformie X napisał: „Panie Prezydencie Trump! Zrobiłeś to!”. Gratulacje złożył także premier Donald Tusk, podkreślając, że czeka „na naszą współpracę dla dobra narodów amerykańskiego i polskiego”. Wiadomo, że wiceprezydentka USA – zgodnie z amerykańską tradycją – zdążyła już telefonicznie pogratulować swojemu rywalowi.
Ukraiński minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha napisał na platformie X: „Będziemy współpracować, aby wzmocnić strategiczne partnerstwo Ukrainy i USA oraz przybliżyć kompleksowy, sprawiedliwy i trwały pokój. Polegamy na zdecydowanym przywództwie Ameryki”.
„Nie zapominajmy, że mówimy o nieprzyjaznym kraju” – w ten sposób rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odpowiedział na pytanie o to, czy Władimir Putin zamierza pogratulować Trumpowi zwycięstwa w wyborach.
Senat dla Republikanów
Republikanie po wygranej ich kandydatów w Wirginii Zachodniej i Ohio zdobyli przewagę w Senacie – 51 mandatów. W Ohio urzędującego senatora Sherroda Browna pokonał Bernie Moreno, a w Zachodniej Wirginii nowym senatorem GOP zostanie Jim Justice. W Teksasie zwycięstwo świętuje Ted Cruzz, a na Florydzie Rick Scott.
Pewne zwycięstwa Republikanie odnotowali w sumie w Dakocie Północnej, Wyoming, Nebrasce (mandat uzupełniający), Utah, Missouri, Illinois, Indianie, Ohio, Wirginii Zachodniej, Florydzie i Missisipi. Demokraci tracą dwa miejsca w Kongresie (obecnie mają 42). Sukcesem mogą się pochwalić w stanach Waszyngton, Kalifornia, Minnesota, Nowy Jork, Massachusetts, Rhode Island, Connecticut, New Jersey, Delaware, Maryland, Nowy Meksyk, Wirginia. Mandat uzyskał wspierany przez Demokratów w Vermont Bernie Sanders.
Zwycięstwo w Senacie będzie jednym z trzech kroków – obok Białego Domu i Izby Reprezentantów – na drodze do pełni władzy Donalda Trumpa.
Trump: Po prostu przestań o tym mówić
Jako pierwsza w Ameryce tradycyjnie zagłosowała wioska Dixville Notch w stanie New Hampshire. Wszystkich sześcioro mieszkańców oddało głosy tuż po północy lokalnego czasu – rozłożyły się po równo dla obojga kandydatów (3:3). Przypomnijmy, że w USA nie obowiązuje cisza wyborcza.
Donald Trump głosował na Florydzie. Po wyjściu robił dobrą minę, choć wtedy nikt jeszcze nie wiedział, do jakiej gry. „Słyszałem, że radzimy sobie bardzo dobrze w Georgii. Słyszę, że radzimy sobie dobrze wszędzie. Mogę później żałować tej wypowiedzi, ale słyszę, że jest bardzo dobrze” – powiedział. Mina mu zrzedła, gdy został zapytany przez dziennikarkę, jak zagłosował w stanowym referendum nad zniesieniem zakazu aborcji po szóstym tygodniu ciąży i wpisaniem prawa do aborcji do stanowej konstytucji. Unikał odpowiedzi, a dopytywany, polecił reporterce, by „po prostu przestała o tym mówić”. Wielu polityków z jego najbliższego otoczenia apelowało do wyborców, aby zostali w kolejkach, nie zniechęcali się i zagłosowali.
Demokraci też okazywali pewność, zwłaszcza że – jak pisały zachodnie media – Kamala Harris po spadku notowań na ostatniej prostej odzyskała formę i znów miała zdobywać przewagę. Jej zwolenników mocno podbudował sondaż prestiżowej pracowni w stanie Iowa, który wykazał zdecydowaną przewagę Demokratki, mimo że wcześniej stan był uważany za zdecydowanie „przynależny” Trumpowi. To się ostatecznie nie potwierdziło.
„Zachęcam wszystkich do wyjścia z domu i wzięcia udziału w głosowaniu”, mówiła we wtorek Harris w jednej ze stacji radiowych w Georgii. Wybory nazwała „punktem zwrotnym” w historii USA. A na X (należącym do wspierającego Trumpa Elona Maska) zachęcała: „Nadszedł dzień wyborów. Dziś głosujemy, ponieważ kochamy nasz kraj i wierzymy w obietnicę Ameryki. Spraw, aby Twój głos był słyszany”.
Election Day is here. Today, we vote because we love our country and we believe in the promise of America.
— Kamala Harris (@KamalaHarris) November 5, 2024
Make your voice heard: https://t.co/VbrfuqVy9P
Wybory w USA: tłumy wyborców
Wieczór wyborczy kandydata Republikanów odbywał się w jego kurorcie Mar-a-Lago na Florydzie. Kamala Harris zaczęła od rodzinnej kolacji, a następnie poprowadziła imprezę na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie, macierzystej uczelni, w której studiowała politologię i ekonomię.
Zdarzały się incydenty. Policja zatrzymała mężczyznę próbującego wejść do Kapitolu z pochodnią i rakietnicą. Mundurowi poinformowali, że było od niego czuć benzyną. Został zatrzymany przy wejściu do centrum dla zwiedzających, gdzie rozpoczynają się wycieczki po Kapitolu. Centrum zostało zamknięte dla zwiedzających na czas śledztwa.
Federalne Biuro Śledcze (FBI) podało, że w kilku stanach odnotowano groźby pochodzące z rosyjskich domen mailowych. W hrabstwie Fulton pod Atlantą z powodu gróźb bombowych zamknięto dwa lokale wyborcze. Za groźbami, zdaniem sekretarza stanu w Georgii Brada Raffenspergera, stała Rosja. Komunikaty, mimo znikomej wiarygodności, wymagały sprawdzenia.
Z wielu rejonów USA płynęły relacje, że przed lokalami ustawiają się tłumy. Wybory poprzedziła półtoraroczna kampania uznawana za jedną z najbrudniejszych w historii kraju. „Zamiast sensownej debaty o przyszłości kraju powtarzano tylko stare slogany. Obie strony oskarżały się o faszyzm i szerzenie nienawiści. Donald Trump, który obiecał masową deportację kilkunastu milionów nielegalnych imigrantów, o kilka centymetrów uniknął śmierci od kuli zamachowca. Jeśli ktoś liczył, że to wywoła otrzeźwienie i refleksję, grubo się pomylił. Politycy po obu stronach nadal odgrywali ryzykowny teatr, który napędzał prawdziwy, a nie teatralny, radykalizm wyborców” – pisze w najnowszej „Polityce” Mariusz Zawadzki.
Decydujące swinging states
Korespondencyjnie amerykańskie wybory rozpoczęły się wcześniej. W USA uprawnionych do głosowania jest 244 mln obywateli. Przy czym głowy państwa nie wybierają Amerykanie bezpośrednio jako naród, ale jako mieszkańcy 50 stanów i Dystryktu Kolumbii. Innymi słowy, odbywa się 51 równoległych stanowych głosowań. Który obóz zdobędzie więcej głosów w danym stanie, bierze wszystkie głosy elektorów mu przypisane (niektóre mają ich kilkadziesiąt, inne tylko kilka). Kto zdobędzie 270 głosów elektorskich, ten zostaje gospodarzem w Białym Domu.
W przeważającej większości stanów dominacja kandydata Republikanów nad kandydatem Demokratów – lub odwrotnie – jest zdecydowana i wynik tam wydaje się pewny. Kandydaci przestali więc prowadzić w nich kampanię, oszczędzając siły i środki na kilkanaście lub kilka stanów, gdzie proporcje są z grubsza wyrównane. To właśnie stany „wahające się”, czyli swingujące, zwane „polami bitwy”. Jest ich siedem: Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Karolina Północna, Georgia, Arizona i Nevada. Do niedawna szanse kandydatów wahały się do końca także w Ohio i na Florydzie, wielkich stanach, które Trumpowi udało się przeciągnąć na swoją stronę i teraz uchodzą za niezawodnie republikańskie. Arizona i Georgia jeszcze 15–20 lat temu były bastionem prawicy, ale i to się zmieniło – dziś oba stany się wahają.
Czytaj też: Gdzie zdecyduje się wynik wyborów? Wyjaśnia korespondent „Polityki” Tomasz Zalewski
Niedoszacowany Trump, przeszacowana Harris?
Ostatnie przedwyborcze sondaże były niekonkluzywne. Według narzędzia portalu fivethirtyeight.com i telewizji ABC Harris w skali kraju prowadziła 47,9 proc. do 47 proc. Ale więcej głosów nie musiało się przełożyć na więcej wygranych stanów. Boleśnie przekonała się o tym także Hillary Clinton w 2016 r., która wygrała wśród Amerykanów, ale przegrała wśród elektorów. Demokraci wygrywali wśród obywateli, ogólnie patrząc, siedem z ostatnich ośmiu razy, ale nie zawsze zdobywali dość głosów elektorskich, by wejść do Białego Domu.
Wygrana kogokolwiek o włos skomplikowałaby całą procedurę. Zdarzyło się tak w 2000 r., kiedy Al Gore i George W. Bush szli równo pod względem zdobywanych głosów elektorskich i wyścig miał się rozstrzygnąć na Florydzie. Bush dostał tam 537 więcej głosów bezpośrednich (na ponad 5 mln ogółem oddanych), Gore zażądał ponownego przeliczenia i dopiero Sąd Najwyższy, nakazując przerwanie liczenia, zdecydował o wygranej Busha. Spodziewano się, że tegoroczne starcie będzie zacięte, ale Trump wygrał zdecydowanie.
Lokator w Białym Domu zmieni się zgodnie z harmonogramem 20 stycznia. Oprócz wyścigu prezydenckiego w USA odbywało się mnóstwo innych głosowań. Amerykanie wskazywali 5807 członków legislatur stanowych (decydujących o kwestiach podatkowych, edukacyjnych, coraz częściej też o prawie do aborcji). 371 miast wybrało burmistrzów, ponad 2 tys. – prokuratorów i szeryfów. Do obsadzenia są też 82 miejsca w sądach najwyższych.