Amerykanie wybrali 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Szampan wystrzelił w sztabie Republikanów, których kandydat ponownie zasiądzie w Białym Domu. Powodów do świętowania nie ma Kamala Harris. Sztab Demokratki odwołał zaplanowane wystąpienie.
Początek wyborczego wieczoru był dobry dla Donalda Trumpa, który dość szybko zdobył przewagę w głosach elektorskich, jednak brały się one wyłącznie ze stanów, które i tak były uznawane za republikańskie. Na zachodzie USA później zamykano lokale wyborcze, a to tam leży np. Kalifornia, która jest niebieska i ma aż 55 głosów elektorskich.
Z czasem w kilku z siedmiu tzw. stanów swingujących (to one decydują o ostatecznym zwycięstwie) początkowa przewaga Kamali Harris topniała, a potem na czoło wysuwał się już Trump. Stacja CNN, która na bieżąco pokazuje wyniki przy kolejnych zliczanych głosach, komentowała, że sytuacja bardziej przypomina tę z 2016 r. (zwycięstwo Trumpa z Hillary Clinton) niż tę z 2020 (zwycięstwo Joe Bidena z Trumpem).
Teraz według prognoz amerykańskich mediów Donald Trump zdobywa głosy elektorskie w następujących stanach:
- Montana
- Idaho
- Utah
- Wyoming
- Dakota Północna
- Dakota Południowa
- Nebraska
- Kansas
- Oklahoma
- Teksas
- Iowa
- Missouri
- Arkansas
- Louisiana
- Indiana
- Kentucky
- Tennessee
- Alabama
- Mississippi
- Ohio
- Virginia Zachodnia
- Karolina Północna
- Karolina Południowa
- Floryda
- Pensylwania
- Georgia.
Kamala Harris zdobywa natomiast:
- Waszyngton
- Oregon
- Kalifornia
- Kolorado
- Illinois
- Nowy Jork
- Vermont
- Connecticut
- New Jersey
- Maryland
- Nowy Meksyk
- Minnesota
- New Hampshire
- Wirginia.
Nierozstrzygnięte są wciąż losy w stanach:
- Nevada
- Arizona
- Wisconsin
- Michigan
- Maine.
Po pierwszych ogłoszonych badaniach exit poll wydawało się, że ich wyniki sprzyjają Harris. NBC News podało, że najważniejszymi kwestiami dla amerykańskich wyborców były w tym roku: zagrożenie dla demokracji (35 proc.), stan gospodarki (31 proc.), aborcja (14 proc.), imigracja (11 proc.) i polityka zagraniczna (4 proc.). 53 proc. głosujących w tym roku to kobiety (przed czterema laty 52 proc.). Z badań wynika ponadto, że większość Amerykanów jest złych lub niezadowolonych z kierunku, w którym zmierza ich kraj. Źle też ocenia prezydenturę Joe Bidena.
Trump: To największy ruch polityczny wszech czasów
45. i 47. prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ogłosił zwycięstwo: To największy ruch polityczny wszech czasów. Zamierzamy pomóc naszemu krajowi uleczyć się – mówił Trump. – Będziecie wspominać, że braliście udział w czymś tak wyjątkowym. Ameryka dała nam bezprecedensowy sukces. Zwycięzca wyborów zapowiedział uszczelnienie granic, wychwalał Elona Muska i dziękował wszystkim wspierającym.
Głos zabierali również przyszły wiceprezydent J.D. Vance oraz właściciel organizacji UFC Dana White. Pierwszy z nich mówił o największym comebacku (powrotu) w historii USA. Dana podkreślał, że zwycięstwo Trumpa to karma i nikt nie zasługuje na nie bardziej niż on i jego rodzina.
W sztabie Demokratów odwołano przemówienie Kamali Harris. Na uniwersytecie Howarda współprzewodniczący sztabu kandydatki Cedric Richmond przekazał, że wciąż oczekują na policzenie pozostałych głosów.
Senat dla Republikanów
Republikanie posiadają wymaganą większość w Senacie - 51 mandatów. W Ohio urzędującego senatora Sherroda Browna pokonał Bernie Moreno, a w Zachodniej Wirgiinii nowym senatorem partii Republikańskiej zostanie Jim Justice. W Teksasie zwycięstwo świętuje Ted Cruzz, a na Florydzie Rick Scott.
Pewne zwycięstwa Republikanie odnotowali w Dakocie Północnej, Wymonig, Nebrasce (mandat uzupełniający), Utah, Missouri, Illinois, Indianie, Ohio, Wirginii Zachodniej, Florydzie i Missisipi. Demokratom tracą dwa miejsca w Kongresie (obecnie mają ich 42). Sukcesem mogą się pochwalić w stanach: Waszyngoton, Kalifornia, Minnesota, Nowy Jork, Massachusetts, Rhode Island, Connecticut, New Jersey, Delaware, Maryland, Nowy Meksyk, Wirginia. Mandat uzyskał wspierany przez Demokratów w Vermont Bernie Sanders.
Zwycięstwo w Senacie będzie jednym z trzech kroków – obok Białego Domu i Izby Reprezentantów - na drodze do pełni władzy Donalda Trumpa.
Trump: Po prostu przestań o tym mówić
Jako pierwsza w Ameryce tradycyjnie zagłosowała wioska Dixville Notch w stanie New Hampshire. Wszystkich sześcioro mieszkańców oddało głosy tuż po północy lokalnego czasu – rozłożyły się po równo dla obojga kandydatów (3:3). Przypomnijmy, że w USA nie obowiązuje cisza wyborcza.
Donald Trump głosował na Florydzie. Po wyjściu robił dobrą minę, choć wtedy nikt jeszcze nie wiedział, do jakiej gry. „Słyszałem, że radzimy sobie bardzo dobrze w Georgii. Słyszę, że radzimy sobie dobrze wszędzie. Mogę później żałować tej wypowiedzi, ale słyszę, że jest bardzo dobrze” – powiedział kandydat Republikanów. Mina mu zrzedła, gdy został zapytany przez dziennikarkę, jak zagłosował w stanowym referendum nad zniesieniem zakazu aborcji po szóstym tygodniu ciąży i wpisaniem prawa do aborcji do stanowej konstytucji. Unikał odpowiedzi, a dopytywany, polecił reporterce, by „po prostu przestała o tym mówić”. Wielu polityków z jego najbliższego otoczenia apelowało do wyborców, aby zostali w kolejkach, nie zniechęcali się i zagłosowali.
Demokraci też okazywali pewność, zwłaszcza że – jak pisały zachodnie media – Kamala Harris po spadku notowań na ostatniej prostej odzyskała formę i znów miała zdobywać przewagę. Jej zwolenników mocno podbudował też sondaż prestiżowej pracowni w stanie Iowa, który wykazał tam zdecydowaną przewagę Demokratki, mimo że wcześniej stan był uważany za zdecydowanie „przynależny” Trumpowi. To się ostatecznie nie potwierdziło, Iowa przypisana została Republikanom.
„Zachęcam wszystkich do wyjścia z domu i wzięcia udziału w głosowaniu”, mówiła we wtorek Harris w jednej ze stacji radiowych z Georgii. Wybory nazwała „punktem zwrotnym” w historii USA. A na X (należącym do wspierającego Trumpa Elona Maska) zachęcała: „Nadszedł dzień wyborów. Dziś głosujemy, ponieważ kochamy nasz kraj i wierzymy w obietnicę Ameryki. Spraw, aby Twój głos był słyszany”.
Election Day is here. Today, we vote because we love our country and we believe in the promise of America.
— Kamala Harris (@KamalaHarris) November 5, 2024
Make your voice heard: https://t.co/VbrfuqVy9P
Wybory w USA: tłumy wyborców
Wieczór wyborczy kandydata Republikanów odbywa się w jego kurorcie Mar-a-Lago na Florydzie, gdzie wspólnie z rodziną śledzi sondaże i wyniki. Kamala Harris wieczór wyborczy zaczęła od rodzinnej kolacji, a następnie poprowadziła imprezę na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie, macierzystej uczelni, w której studiowała politologię i ekonomię.
Zdarzały się incydenty. Policja zatrzymała mężczyznę próbującego wejść do Kapitolu z pochodnią i rakietnicą. Mundurowi poinformowali, że było od niego czuć benzyną. Został zatrzymany przy wejściu do centrum dla zwiedzających, gdzie rozpoczynają się wycieczki po Kapitolu. Centrum zostało zamknięte dla zwiedzających na czas śledztwa.
Federalne Biuro Śledcze (FBI) podało, że w kilku stanach odnotowano groźby pochodzące z rosyjskich domen mailowych. Żadne z nich nie zostało dotychczas uznane za wiarygodne. W hrabstwie Fulton pod Atlantą tymczasowo zamknięto dwa lokale wyborcze z powodu gróźb bombowych. Za groźbami, zdaniem sekretarza stanu w Georgii Brada Raffenspergera, stała Rosja. Komunikaty, mimo znikomej wiarygodności, wymagały sprawdzenia. Głosowanie w tych lokalach może zostać wydłużone.
Z wielu rejonów USA płynęły relacje, że przed lokalami ustawiają się tłumy wyborców. Także dlatego są to wybory, których wynik do samego końca miał być niepewny. A poprzedzała je półtoraroczna kampania uznawana za jedną z najbrudniejszych w historii kraju. „Zamiast sensownej debaty o przyszłości kraju powtarzano tylko stare slogany. Obie strony oskarżały się o faszyzm i szerzenie nienawiści. Donald Trump, który obiecał masową deportację kilkunastu milionów nielegalnych imigrantów, o kilka centymetrów uniknął śmierci od kuli zamachowca. Jeśli ktoś liczył, że to wywoła otrzeźwienie i refleksję, grubo się pomylił. Politycy po obu stronach nadal odgrywali ryzykowny teatr, który napędzał prawdziwy, a nie teatralny, radykalizm wyborców” – pisze w najnowszej „Polityce” Mariusz Zawadzki.
Decydujące swinging states
Choć korespondencyjnie amerykańskie wybory trwają już od jakiegoś czasu (w tym roku oddano pocztą już 75 mln głosów), to – tradycyjnie – we wtorek ok. godz. 13 polskiego czasu w pierwszych stanach otworzyły się lokale wyborcze. W idealnym scenariuszu mniej więcej od północy naszego czasu mieliśmy poznawać wstępne wyniki w kolejnych stanach po zamknięciu lokali. I tak właściwie było.
W USA uprawnionych do głosowania jest 244 mln obywateli. Przy czym głowy państwa nie wybierają Amerykanie bezpośrednio jako naród, ale jako mieszkańcy 50 stanów i Dystryktu Kolumbii. Innymi słowy, odbywa się po prostu 51 równoległych stanowych głosowań. Który obóz zdobędzie więcej głosów w danym stanie, bierze wszystkie głosy elektorów mu przypisane (niektóre mają ich kilkadziesiąt, inne tylko kilka). Kto zdobędzie 270 głosów elektorskich, ten zostaje gospodarzem w Białym Domu.
W przeważającej większości stanów dominacja kandydata Republikanów nad kandydatem Demokratów – lub odwrotnie – jest zdecydowana i wynik tam wydaje się pewny. Kandydaci przestali więc prowadzić w nich kampanię, oszczędzając siły i środki na kilkanaście lub kilka stanów, gdzie proporcje są z grubsza wyrównane. To właśnie stany „wahające się”, czyli swingujące, zwane „polami bitwy”. Jest ich siedem: Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Karolina Północna, Georgia, Arizona i Nevada. Do niedawna szanse kandydatów wahały się do końca także w Ohio i na Florydzie, wielkich stanach, które Trumpowi udało się przeciągnąć na swoją stronę i teraz uchodzą za niezawodnie republikańskie. Arizona i Georgia jeszcze 15–20 lat temu były bastionem prawicy, ale i to się zmieniło – dziś oba stany się wahają.
Czytaj też: Gdzie zdecyduje się wynik wyborów? Wyjaśnia korespondent „Polityki” Tomasz Zalewski
Niedoszacowany Trump, przeszacowana Harris?
Ostatnie przedwyborcze sondaże były niekonkluzywne. Według narzędzia portalu fivethirtyeight.com i telewizji ABC Harris w skali kraju prowadziła 47,9 proc. do 47 proc. Ale więcej głosów nie musiało się przełożyć na więcej wygranych stanów. Boleśnie przekonała się o tym także Hillary Clinton w 2016 r., która wygrała wśród Amerykanów, ale przegrała wśród elektorów. Gdyby Harris została prezydentką i pokonała Trumpa w liczbach bezwzględnych, byłoby to zwycięstwo z mocną legitymizacją. Demokraci wygrywali wśród obywateli, ogólnie patrząc, siedem z ostatnich ośmiu razy, ale nie zawsze zdobywali dość głosów elektorskich, by wejść do Białego Domu.
Wygrana kogokolwiek o włos skomplikowałaby całą procedurę. Zdarzyło się tak w 2000 r., kiedy Al Gore i George W. Bush szli równo pod względem zdobywanych głosów elektorskich i wyścig miał się rozstrzygnąć na Florydzie. Bush dostał tam 537 więcej głosów bezpośrednich (na ponad 5 mln ogółem oddanych), Gore zażądał ponownego przeliczenia i dopiero Sąd Najwyższy, nakazując przerwanie liczenia, zdecydował o wygranej Busha.
Spory będą rozstrzygać właśnie sądy, w kluczowych stanach swingujących „Pasa Rdzy” (Pensylwania, Michigan, Wisconsin) obsadzone w większości przez liberalnych strażników demokracji. Trump jednak – jeśli to on będzie kontestował wynik – odwoła się zapewne do Sądu Najwyższego, licząc, że ten zdominowany przez konserwatystów sąd okaże się mu równie przychylny jak wcześniej w tym roku, gdy orzekł, że prezydent ma immunitet od odpowiedzialności karnej za swoje poczynania w Białym Domu.
Zwłoka może spowodować niedotrzymanie istotnego terminu – 20 stycznia – kiedy w Białym Domu ma się zmienić lokator. Jeśli żadne z dwojga kandydatów nie zdobędzie wymaganego minimum 270 głosów elektorskich, o obsadzeniu najwyższego urzędu zdecyduje Izba Reprezentantów, a o wyborze wiceprezydenta – Senat.
Wybory w USA: inne głosowania
Oprócz wyścigu prezydenckiego w USA odbywa się mnóstwo innych głosowań. Amerykanie wybierają 5807 członków legislatur stanowych, decydujących o kwestiach podatkowych, edukacyjnych, coraz częściej też o prawie do aborcji itd. 371 miast wybiera burmistrzów, ponad 2 tys. – prokuratorów i szeryfów. Do obsadzenia są też 82 miejsca w sądach najwyższych.
Wyniki zdecydowanej większości tych wyścigów poznamy szybko. Tego najważniejszego – najpewniej nie. Tylko w przypadku zdecydowanego zwycięstwa jednej ze stron jest to prawdopodobne. Przy rezultacie „na żyletki”, czyli takich, jakich należy się spodziewać, walka o uznanie czy zakwestionowanie głosów w poszczególnych stanach może potrwać długo.