983. dzień wojny. Śmigłowce bojowe w Ukrainie to porażka, a Polska kupuje 96 apaczy. Nie wyciągamy wniosków?
Pojawiają się pierwsze całkiem niesprawdzone jeszcze doniesienia o starciach z żołnierzami z Korei Północnej, których to Rosjanie już ochrzcili mianem „specjalnych Buriatów”. Fakt, z wyglądu niewiele się różnią, poza tym nie wszyscy Buriaci mówią po rosyjsku, więc mają ze sobą całkiem sporo wspólnego. Okazuje się, że wojska koreańskie nie przywiozły ze sobą własnego wyposażenia, lecz zostały umundurowane i uzbrojone na miejscu, otrzymując m.in. karabinki szturmowe AK-12, moździerze kal. 60 mm, granatniki RPG i inne wyposażenie typowe dla lekkiej piechoty. Jeśli nie dostaną większej ilości sprzętu ciężkiego, to jasne się staje, że będą służyć do typowych dla Rosjan ludzkich szturmów, w których będą ponosić wielkie straty. Nikt się oczywiście tym nie przejmie – ani w Moskwie, ani w Pjongjangu.
Nowy amerykański pakiet pomocowy ma poza amunicją artyleryjską, przeciwpancerną i przeciwlotniczą objąć także dostawę nieokreślonej liczby kołowych transporterów opancerzonych Stryker z amerykańskich zapasów. Zapewne nie będzie ich wiele, ale pozwoli to na wyposażenie jakiegoś batalionu lub nawet całej brygady zmechanizowanej w tak potrzebny sprzęt do transportu piechoty w rejonie działań wojennych.
W obwodzie kurskim nieco terenu zdobyły wojska ukraińskie, ale są to zdobycze marginalne. Niemniej pokazuje to lekceważący stosunek Rosjan do wtargnięcia wojsk ukraińskich na tereny rosyjskie. Chociaż w strefie przyfrontowej pojawił się dowódca Rosgwardii, gen. armii Wiktor Zołotow, który odwiedził walczących gwardzistów. Chyba naprawdę nie miał co robić.