Świat

Głosy kobiet przesądzą o wyniku wyborów w USA? Jeśli Kamala Harris je zmobilizuje

Zwolenniczki Kamali Harris podczas jej wiecu w Madison w stanie Wisconsin, 30 października 2024 r. Zwolenniczki Kamali Harris podczas jej wiecu w Madison w stanie Wisconsin, 30 października 2024 r. Roberto Schmidt/AFP / East News
Większość mężczyzn popiera Donalda Trumpa, a większość kobiet Kamalę Harris. Jeśli uda jej się zmobilizować kobiety do udziału w wyborach w większym stopniu niż byłemu prezydentowi mężczyzn, ma spore szanse na wygraną.

W ostatnich dniach kampanii prezydenckiej Kamali Harris kobiety są głównym adresatem jej publicznych wystąpień. Żeńska połowa amerykańskiej populacji to jej największa nadzieja na zwycięstwo 5 listopada. Większość mężczyzn popiera Donalda Trumpa, a większość kobiet Harris, i jeśli uda jej się je zmobilizować do udziału w wyborach w większym stopniu niż byłemu prezydentowi mężczyzn, ma wielkie szanse na wygraną.

Kobiety za Harris, mężczyźni za Trumpem

Około połowy zarejestrowanych amerykańskich wyborców – ponad 60 mln – oddało już głos we wczesnym głosowaniu, osobiście lub listownie. W siedmiu stanach swingujących (Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Karolina Północna, Georgia, Arizona, Nevada), gdzie wynik się rozstrzygnie, wcześniej głosowało o 1,2 mln więcej kobiet niż mężczyzn. Jeżeli podobnie będzie w dniu wyborów, wyglądałoby to dla Harris obiecująco.

Trend większej frekwencji wyborczej kobiet niż mężczyzn zaalarmował popierającego Trumpa szefa prawicowej organizacji Turning Point USA Charliego Kirka. Zaapelował on do mężczyzn o masowy udział w głosowaniu, bo jeśli 5 listopada pozostaną w domu – ostrzegł – Kamala wygra wyścig do Białego Domu.

Kampania Harris kładzie z kolei nacisk na apele do kobiet, aby koniecznie głosowały. Według sondaży Harris prowadzi wśród nich różnicą 14–15 pkt proc. nad Trumpem, natomiast były prezydent ma nad nią prawie 20-procentową przewagę wśród mężczyzn. Rozziew między obu płciami jest jeszcze wyraźniejszy w populacji młodych wyborców. W grupie wiekowej 18–29 lat Trump prowadzi wśród mężczyzn 58 do 37 proc., natomiast wśród kobiet Harris z przewagą jeszcze większą: 67 do 28 proc.

Czytaj także: Feminizm à la Kamala to nowość. Wyrzuciła Trumpa z siodła, tego brakowało Hillary Clinton

„Chronić kobiety, czy tego chcą, czy nie”

Trump stara się polemizować z portretowaniem go jako mizogina, ale ułatwił Harris kampanię swoją wypowiedzią na wiecu w środę w Green Bay w stanie Wisconsin. Powiedział tam, że „będzie chronić kobiety, czy tego chcą, czy nie”. Protekcjonalny ton, potwierdzający, że postrzega kobiety w typowym dla konserwatystów patriarchalnym stylu, dostarczył kampanii Harris poręcznego materiału do atakowania go jako polityka kwestionującego ich niezależność i równość płci. Trump przyznał na tym samym wiecu, że jego doradcy nie zalecają używania podobnych sformułowań, ale swoim zwyczajem zignorował ich rady.

Trump od dłuższego czasu podkreśla, że zamierza chronić kobiety przed przestępcami, terrorystami i nielegalnymi imigrantami, wśród których, jak twierdzi, dominują kryminaliści. Jego ogłoszenia przedwyborcze i oświadczenia jego stronników obfitują w historie zabójstw dzieci, gwałconych i mordowanych przez nielegalnie przybyłych do USA obcokrajowców. Kobiety trzeba też „chronić” przed zgubnymi konsekwencjami polityki ekonomicznej administracji Joe Bidena i Harris, czyli inflacją i rzekomym obniżaniem się ich stopy życiowej.

Argumenty takie przemawiają jednak tylko do jego zdeklarowanych fanów. Głównym powodem opozycji kobiet wobec Trumpa jest, oprócz jego wulgaryzmów, jego polityczny dorobek w zakresie praw reprodukcyjnych. Jako prezydent wprowadził aż troje sędziów konserwatywnych do Sądu Najwyższego, dzięki czemu unieważnił on obowiązujący 50 lat precedens Roe v. Wade, czyli konstytucyjną gwarancję prawa do przerywania ciąży.

Trump i popierający go republikanie argumentują, że o prawie do aborcji decydują teraz poszczególne stany, a wiele z nich utrzymało, lub nawet umocniło, obowiązujące tam ustawy w tej sprawie. Wiele innych jednak uchwaliło – bo bariera Roe v. Wade przestała działać – prawa bardzo restrykcyjne, zakazujące aborcji często w wypadkach komplikacji ciążowych i innych problemów zdrowotnych kobiet. Kobiety w nich zamieszkałe muszą liczyć na pomoc w innych stanach, ale wielu nie stać na kosztowną podróż.

W efekcie po uchyleniu przez SN wspomnianego precedensu w 2022 r. w takich stanach jak Idaho, Teksas, Alabama, Georgia i Missisipi zdarzały się przypadki zgonów z wykrwawienia czy sepsy, ciężkich powikłań zdrowotnych kobiet wskutek odmów albo opóźnień potrzebnych zabiegów. Kampania Harris od dawna nagłaśnia takie przypadki, podkreślając, że niektóre spośród tych kobiet wcale nie chciały przerywać ciąży. W spotach przedwyborczych występują rodziny kobiet, które zmarły w wyniku podobnych praktyk szpitalnych w konserwatywnych stanach południa i zachodu USA.

Czytaj także: Skandal z końską twarzą, czyli kobiety kontra Trump. Pogrążą go przed sądem i przy urnach?

Trump ręka w rękę z J.D. Vancem

Trump stara się zatrzeć wrażenie, że popiera te antyaborcyjne ustawy, i przedstawia się jako polityk umiarkowany w tej kwestii. Powiedział niedawno, że niektóre z tych ustaw były „zbyt surowe”. W ostatnich tygodniach zapewniał, że jako prezydent zawetuje ewentualny federalny zakaz aborcji – do którego wzywa wielu ultrakonserwatywnych republikanów z religijnej prawicy.

Kampania Harris przypomina jednak, że przechwala się, iż zmienił skład Sądu Najwyższego na zdecydowanie konserwatywny, a w przeszłości mówił, że kobiety powinny być karane za przerywanie ciąży.

Jego pokrętne manewry, by zjednać sobie część kobiet, utrudniają wystąpienia jego kandydata na wiceprezydenta, senatora J.D. Vance’a. Wszystkie jego wypowiedzi na ten temat emanują tonem patriarchalnym, począwszy od sławetnej krytyki „bezdzietnych kociar” po wychwalanie tradycyjnie „kobiecych” ról matki i gospodyni domowej.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Andrzej Duda: ostatni etap w służbie twardej opcji PiS. Widzi siebie jako następcę królów

O co właściwie chodzi prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co chce osiągnąć takimi wystąpieniami jak ostatnie sejmowe orędzie? Czy naprawdę sądzi, że po zakończeniu swojej drugiej kadencji pozostanie ważnym politycznym graczem?

Jakub Majmurek
23.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną