Chopin po ciemku
Zbliża się trzecia zima wojny. Ukraińcy boją się rezygnacji, braku prądu, ogrzewania. Rosjanie oszczędzają rakiety
Sofia Oniszczenko, 23-letnia pianistka z Charkowa, spodziewa się dziecka. Najpierw była radość. Potem pojawiły się pytania. Jak przeżyć zimę z niemowlęciem, kiedy mieszka się w samym centrum nieustannie ostrzeliwanego miasta? Co robić, gdy wyłączą prąd i ogrzewanie?
Podobne pytania zadaje sobie cała Ukraina. Jakimś rozwiązaniem jest ustawienie piecyka kozy w mieszkaniu w bloku. Gotowanie w ciemności. Proste wyjście do sklepu staje się pełną niebezpieczeństw wyprawą. Trzeba pamiętać, by zawczasu naładować urządzenia elektryczne. Nauczyć się radzić sobie bez internetu. I najważniejsze: jak u progu trzeciego roku rosyjskiej inwazji nie poddać się apatii i rezygnacji?
Są na to domowe sposoby. Sofia, kiedy wyją syreny ostrzegające przed atakiem powietrznym, siada do instrumentu. Najczęściej gra Chopina, którego – zdaniem nauczycieli z konserwatorium – „interpretuje nazbyt romantycznie”. Jednak nie ma ochoty zmieniać tego podejścia. Tak samo jak podejścia do strachu. – Nie myślę o niebezpieczeństwie, nie mam na to sił. Poza tym byłaby to prosta droga do szaleństwa. Pomagają mi muzyka, długie spacery po parku, joga i medytacja – mówi.
Anna, dziennikarka, która mieszka w położonej dalej na północy Charkowa dzielnicy Sałtiwka (najbardziej zniszczonej przez rosyjskie bombardowania), opowiada, że w jej okolicy na strach i stres stosowane są mniej skomplikowane środki. – Połowa sąsiadów jedzie na adaptolu (lek przeciwstresowy – przyp. red.), a druga połowa na alkoholu. W jej mieszkaniu, na najwyższym piętrze wieżowca z oknami skierowanymi na północ (tj. w kierunku Rosji i frontu), jest jak w pułapce. Kiedy usłyszy alarm przeciwlotniczy, jest już przeważnie za późno, by zbiegać do schronu.