Świat

Starcie dwu Korei w Ukrainie zmienia zasady na froncie. Jak Kim przesadzi, jego reżim padnie

Ćwiczenia północnokoreańskiej armii, marzec 2024 r. Ćwiczenia północnokoreańskiej armii, marzec 2024 r. AFP Photo / KCNA via KNS / East News
Południe ma oddelegować nad Dniepr siły, które zajmą się szerzeniem defetyzmu w szeregach kontyngentu Północy. Sięgną po rozwiązania przygotowane na wypadek starć koreańsko-koreańskich, które przez Putina przenoszą się na drugi koniec Eurazji.

Pojawienie się północnokoreańskich żołnierzy w Rosji i ich prawdopodobne skierowanie na front lub w okolice zmienia niektóre zasady wojny w Ukrainie. Przede wszystkim zmusza do rewizji stanowiska Koreę Południową, zaniepokojoną zbliżeniem reżimów Kim Dzong Una i Władimira Putina. Przywódcy zawiązali przymierze, obiecują sobie wsparcie w razie napaści. Putin wyrwał Kima z okrążenia międzynarodowej izolacji, oferuje technologie pozwalające rozruszać przemysł i unowocześnić armię. W zamian Kim przekazał liczne pociski artyleryjskie i inne uzbrojenie. Dzięki nim Rosji udaje się utrzymywać intensywność ostrzału ukraińskich pozycji.

Ukraina: Korea kontra Korea

Teraz Kim dzieli się jeszcze ludźmi. Na razie kilkoma tysiącami, niedługo może być więcej. Rosja ma problem z wcielaniem własnych obywateli do służby, dość mozolnie uzupełnia bieżące potrzeby. Jakościowy skok dałaby powszechna mobilizacja, ale jest niepopularna i byłaby dowodem desperacji Kremla. Tymczasem zapasy karnego, silnie zideologizowanego mięsa armatniego Kim ma spore. W jego armii służy ponad milion żołnierzy, jest kilkusettysięczna rezerwa. Swoimi rodakami Kim dysponuje po uważaniu. Nie musi się przejmować względami humanitarnymi ani tym, że łamie sankcje ONZ. Nie ma nikogo, kto mógłby go pociągnąć do jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Według wywiadu Korei Południowej do Rosji wysłano żołnierzy młodych. I jak zwykle w przypadkach awangardy mowa o członkach formacji specjalnych, chodzi więc o osoby nieźle czy wręcz bardzo dobrze wyszkolone i silne fizycznie.

Reklama