Świat

A jeśli to znów będzie Trump? Ile może „najpotężniejszy człowiek na ziemi” i kogo zaboli najbardziej

Samodzielności decyzji nie należy mylić z jej dowolnością. To nie tak jak w filmie „Wag the Dog”, że prezydent USA któregoś dnia postanawia dokonać inwazji na dowolny kraj na świecie i jest w stanie ją wymóc. Samodzielności decyzji nie należy mylić z jej dowolnością. To nie tak jak w filmie „Wag the Dog”, że prezydent USA któregoś dnia postanawia dokonać inwazji na dowolny kraj na świecie i jest w stanie ją wymóc. mashleymorgan / Flickr CC by SA
5 listopada Amerykanie wybiorą szefa rządu i dowodzącego sił zbrojnych USA. W tej roli prezydent – i może wyłącznie w tej – ma moc najpotężniejszego człowieka na ziemi. Niestety, również w decyzjach niekorzystnych dla NATO i Europy.

O amerykańskim prezydencie mówi się, że to „commander-in-chief”, czyli głównodowodzący. Ta rola daje mu znacznie większe uprawnienia niż te, które ma np. prezydent RP jako „najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych”. Bierze się to z historii USA, które zrodziły się w wojnie z brytyjskim imperium kolonialnym. Ich pierwszy prezydent George Washington, zanim został najważniejszym politykiem, był generałem, naczelnym wodzem armii walczącej o niepodległość. Znalazło to odbicie w konstytucji, napisanej krótko przed ustanowieniem republiki, w której prezydentowi powierzone zostało „naczelne dowództwo armii i floty Stanów Zjednoczonych, a także milicji poszczególnych stanów, gdy zostaną powołane do służby Stanom Zjednoczonym”. Jak cały grubo ponad 200-letni dokument również ten zapis obrósł interpretacjami, wyrokami Sądu Najwyższego i ustawami uzupełniającymi. Ale nie zmieniły one zasadniczej konstytucyjnej zasady, że prezydent USA stoi na szczycie piramidy dowodzenia armią, flotą, lotnictwem, korpusem marines i siłami kosmicznymi.

Nie znaczy to jednak, że prezydent samodzielnie decyduje o polityce obronnej USA, obsadzie stanowisk generalskich czy o wojnie (choć o to od dekad trwa spór instytucjonalny i prawny). Wojskowi nie składają przysięgi prezydentowi, a zobowiązują się bronić konstytucji – o czym czasem decydowali się głośno przypominać, gdy czuli, że stają się narzędziem w ręku polityka.

Reklama