Odwiedziny na antypodach to pierwsza tak odległa podróż Karola III, pierwsza też w kraju członkowskim Wspólnoty Narodów (jest ich 56, w 14 brytyjski monarcha jest głową państwa). Plany pokrzyżowała ogłoszona w lutym diagnoza raka u 75-latka – żadne szczegóły dotyczące choroby i terapii nie trafiły do publicznej wiadomości. Teraz odwołano wizytę w Nowej Zelandii, a australijski program został mocno odchudzony, np. żadnych wieczorowych imprez. Dla Karola to miejsce nostalgiczne – jako 17-latek uczył się tu przez dwa semestry w stanie Wiktoria, daleko od domu, i miał uznać później ten etap jako „zdecydowanie najlepsze doświadczenie”.
Czy to wizyta pożegnalna monarchy, jak ogłosił australijski ruch republikański? Po śmierci Elżbiety II wiele było spekulacji, że to moment symboliczny i odejście tej, która „była od zawsze”, przyspieszy erozję Commonwealthu. Premier Anthony Albanese z centrolewicowej Partii Pracy, zagorzały republikanin, który teraz witał parę królewską, powołał nawet rządowego pełnomocnika do spraw republiki. Ale sprawa mocno przycichła.
Taka ustrojowa zmiana wymaga referendum (uczestnictwo, tak jak w wyborach, jest tu obowiązkowe). Poprzednie, również o historycznym wymiarze, równo przed rokiem, rząd Albenesego przegrał. Dotyczyło uznania praw rdzenniej ludności, a konkretnie ustanowienia aborygeńskiej instytucji doradczej przy parlamencie. Pozostawiło uczucie zażenowania i niesmak, zwłaszcza wśród młodego pokolenia Australijczyków. I to referendum byłoby nie do wygrania, bo zwolenników monarchii, jej przeciwników (im młodsi, tym ich więcej) i obywateli bez zdania na ten temat jest mniej więcej po równo.
Zresztą kwestia Korony uchodzi tu za drugorzędną wobec rosnących kosztów utrzymania, cen nieruchomości i rat kredytów.