Świat

Prawo do azylu: Polska jak Finlandia? Wokół tej sprawy narosło wiele nieporozumień

Fińska straż graniczna na granicy z Rosją, czerwiec 2024 r. Fińska straż graniczna na granicy z Rosją, czerwiec 2024 r. Jarno Artika/Lehtikuva Oy / East News
Zapowiedziane przez rząd zaostrzenie prawa azylowego ma opierać się na rozwiązaniach prawnych uchwalonych w lipcu przez Finlandię. Gdy na portalu X ogłosił to Donald Tusk, posypały się głosy, by nie wycierać sobie gęby prawnoczłowieczą Finlandią, bo jej prawo i praktyka wobec azylantów na granicy są zupełnie inne.

Prof. Witold Klaus, ekspert Konsorcjum Migracyjnego, tłumaczył w tekście w OKO.Press, że fińskie przepisy nie zostały na razie uruchomione, „co oznacza, że Finlandia jeszcze nie wprowadziła żadnych zaostrzeń w stosunku do osób migrujących”. Dodał też, że na granicy fińsko-rosyjskiej działają dwa przejścia graniczne, na których migranci mogą dziś złożyć wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” prof. Klaus powiedział natomiast, że choć fińskie rozwiązania są sprzeczne z prawem międzynarodowym, to „i tak są znacznie korzystniejsze dla osób migrujących niż te praktyki, z którymi spotykamy się obecnie w Polsce na granicy z Białorusią”. Dr Dominika Pszczółkowska z Ośrodka Badań nad Migracjami w komentarzu dla portalu Infomigrants.com powiedziała natomiast, że „fińskie władze robią wszystko, by nie łamać praw człowieka, a jednocześnie wysyłają sygnał, że będą bardziej filtrować potencjalnych azylantów”. Dr Pszczółkowska stwierdziła również, że „gdyby Polska wprowadziła takie prawo jak Finlandia, paradoksalnie poprawiłoby to aktualną sytuację na granicy polsko-białoruskiej”.

Polityka okraszona dobrym PR-em

Tłumaczenia, jakoby polskie przepisy i praktyka na granicy były na tle europejskim wyjątkowo zamordystyczne, są w polskiej debacie o migracji bardzo częste. Wynikać mogą z tego, że zachodnie demokracje zaostrzają politykę azylową w sposób zakamuflowany, okraszony dobrym PR-em, a europejskie instytucje przymykają na to oko. W argumentacji, że „to właśnie w Polce jest najgorzej”, słychać też nutę nadziei, że Warszawa jest w łamaniu praw migrantów osamotniona, że w końcu może nawróci się na drogę praworządności, której ktoś jeszcze w Europie daje przykład.

To prawda, że uchwalona w lipcu ustawa, na którą powołał się Tusk, nie jest jeszcze wdrażana. Na jej mocy Finlandia nie zawiesza prawa azylowego teraz, tylko dopuszcza taką możliwość. Zawieszenie może być zarządzane jednorazowo na miesiąc, z możliwością przedłużenia. Jednocześnie nowe prawo ma uwzględniać wyjątki (dzieci i inne osoby z tzw. grup wrażliwych oraz osoby, którym grożą tortury). Poza tym, uniemożliwiając składanie wniosków azylowych na niektórych przejściach granicznych, Finlandia zobowiązuje się w nowej ustawie do wyznaczenia miejsc, w których wnioski takie wciąż będzie można składać. Fińska ustawa nie będzie obowiązywać bezterminowo, ale do lipca 2025 r.

Czytaj także: Finlandia odgradza się barierą od Rosji. Inaczej niż Polska: twardo, ale ze współczuciem

Jak to wygląda w Finlandii

Jeśli jednak zostawimy pozornie praworządne przepisy i spojrzymy na praktykę i kontekst ostatnich miesięcy, to Finlandia już de facto uniemożliwiła ubieganie się o azyl w nie mniejszym stopniu niż Polska. Fakt, że uchwalone w lipcu prawo jeszcze nie obowiązuje, nie ma dla potencjalnych azylantów większego znaczenia. Możliwość ubiegania się o ochronę międzynarodową na 1,3 tys. km granicy z Rosją jest w praktyce zawieszona na mocy innego aktu – sekcji 16 znowelizowanej ustawy o straży granicznej, która pozwala rządowi na zamknięcie przejść granicznych wraz z uniemożliwieniem ubiegania się tam o azyl w sytuacji zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju. Taki właśnie stan obowiązuje na całej granicy z Rosją od 14 grudnia 2023 r.

Informacja, że na żadnym przejściu granicznym z Rosją nie można ubiegać się o azyl, do odwołania, widnieje na rządowych stronach. Potwierdza ją także Päivi Kaasinen, rzeczniczka fińskiej straży granicznej. W korespondencji z „Polityką” Kaasinen informuje, że ostatnie wnioski o ochronę międzynarodową na tej granicy zostały złożone na przejściach Vaalimaa i Niira tuż przed ich zamknięciem w połowie grudnia. Na całej granicy czynne są jedynie dwa przejścia kolejowe o ograniczonym użytkowaniu. „Przyjmowanie wniosków azylowych na granicy fińsko-rosyjskiej jest całkowicie wstrzymane. O ochronę międzynarodową w Finlandii wciąż można ubiegać się na wewnętrznych granicach z Unią Europejską, na lotniskach oraz w portach”, pisze rzeczniczka.

Podsumowując: w grudniu 2023 r. tysiące migrantów stłoczonych pod fińską granicą dowiedziało się, że aby złożyć wnioski o ochronę, muszą dopłynąć do któregoś z fińskich portów, dolecieć na któreś z lotnisk lub przekroczyć granicę od strony Szwecji. Sytuacja ta obowiązuje do dziś i jest sprytnym przykładem zawieszenia prawa azylowego w praktyce, co od dawna krytykowały zresztą organizacje broniące praw człowieka, a także komisarz Rady Europy ds. praw człowieka Dunja Mijatović. To tak, jak gdyby polski rząd ogłosił, że migranci z granicy polsko-białoruskiej mogą ubiegać się o ochronę w Polsce, gdy dotrą do portu w Szczecinie lub na lotnisko w Krakowie.

Co dzieje się na „zielonej granicy”?

W Finlandii o azyl nie można ubiegać się na żadnym przejściu granicznym z Rosją. Na granicy polsko-białoruskiej taka możliwość istnieje teoretycznie na przejściu Terespol-Brześć. Teoretycznie, bo jak wskazują aktywiści praw człowieka, polska straż graniczna notorycznie ignoruje tam próby złożenia wniosków o ochronę. Zdarzały się jednak wyjątki: pod naciskiem aktywistów w sierpniu i wrześniu na tym przejściu przyjęto wnioski od rodzin z Afganistanu i Iraku. Na przejściach fińsko-rosyjskich takich wyjątków nie było.

Większość wniosków o azyl na granicy polsko-białoruskiej składana była nie na przejściach granicznych, a na „zielonej granicy”. W pierwszych miesiącach trwania kryzysu w 2021 r. Polska przyjęła ponad 3 tys. takich wniosków, głównie od obywateli Iraku i Afganistanu; rok później – co najmniej tysiąc. W bieżącym roku na granicy polsko-białoruskiej przyjęto natomiast ok. 500 wniosków o ochronę międzynarodową od osób z Somalii i tyle samo od obywateli i obywatelek Erytrei.

Przez cały okres trwania kryzysu na granicy fińsko-rosyjskiej wnioski o ochronę międzynarodową na przejściach granicznych złożyło niecałe 1,3 tys. osób. Po zamknięciu granicy niektórzy wciąż próbowali dostać się do Finlandii przez „zieloną granicę”, jednak były to pojedyncze próby: jak przekazała rzeczniczka straży granicznej, w styczniu 2024 r. takich osób było 32, a od lutego do października – zaledwie 8.

Dwa kryzysy i Rosja

Jest faktem, że Polska nie przyjęła tysięcy wniosków o ochronę międzynarodową na wschodniej granicy i odepchnęła od niej wielu ludzi w potrzebie. Działania służb były brutalne, a pomocy pozbawione zostały także osoby z grup wrażliwych.

Nazywając jednak fińskie przepisy „bardziej humanitarnymi”, warto pamiętać, że Finlandia zdecydowała się na radykalne zamknięcie wszystkich przejść granicznych i zaprzestanie przyjmowania wniosków o azyl przy nieporównywalnie mniejszej presji migracyjnej niż ta, której doświadczała i wciąż doświadcza Polska oraz kraje bałtyckie ze strony Białorusi.

Kryzysy na obu granicach zaczęły się podobnie: Białoruś wypowiedziała w 2021 r. umowę o readmisji migrantów i zaczęła aktywnie sprzedawać im wizy, zapraszać do kraju, a następnie dowozić pod unijną granicę, zachęcając (a często – zmuszając) do jej nielegalnego przekroczenia. Rosja umowy o ochronie granicy z Finlandią nie wypowiedziała, ale jesienią 2023 r. po prostu przestała jej przestrzegać – w głębokiej strefie przygranicznej, gdzie wcześniej nie wolno było przebywać bez ważnej wizy fińskiej lub Schengen, pojawiły się setki migrantów bez wymaganych dokumentów. Oczywiste było, że Rosja na to przyzwala lub aktywnie umożliwia. Oba kryzysy nosiły cechy „szantażu migracyjnego” – Białoruś mściła się za nałożone przez Unię Europejską sankcje, a Rosja – za przystąpienie Finlandii do NATO kilka miesięcy wcześniej.

Na tym jednak podobieństwa się kończą.

Kryzys na granicy polsko-białoruskiej trwa już czwarty rok. Białoruskie służby od początku eskortowały grupy migrantów do granicy, wyposażając ich w narzędzia do przecinania płotu, a czasem – jak twierdzą działający na tej trasie przemytnicy – pomagając w nielegalnym tej granicy przekroczeniu. Do prób przekroczenia granicy dochodzi niemal codziennie. W przeszłości służby białoruskie widocznie eskalowały kryzys – np. używając lasera do oślepiania pograniczników czy oddając strzały w stronę ich pojazdów.

Czytaj też: Austria, Niemcy i co dalej? Europę czeka wstrząs, jeśli nic nie zrobi. Mamy rok, może mniej

Jak nożem uciął

Na granicy rosyjsko-fińskiej kryzys trwał mniej więcej przez trzy miesiące i zakończył się, jak nożem uciął. Rosja wypromowała nowy szlak wśród migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, hojnie sprzedawała im wizy i masowo wpuszczała do kraju. Następnie rosyjskie służby, we współpracy z przemytnikami, eskortowały ich na przejścia graniczne. Udział Rosji w całym procederze był ewidentny – na relacjach publikowanych w mediach społecznościowych przez migrantów widać było funkcjonariuszy zarówno lokalnej rosyjskiej policji, jak i służb specjalnych.

W przeciwieństwie jednak do Białorusi Rosja nigdy nie posunęła się do pomagania migrantom w przekraczaniu granicy nielegalnie – po prostu dowoziła ich na przejścia graniczne. Ani zimą 2023 r., ani później, po zamknięciu przejść granicznych, nie było masowych prób przekraczania zielonej granicy. Jak tłumaczył wówczas Kierownik Zespołu Rosyjskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich Marek Menkiszak w komentarzu dla „Balkan Insight”, „Rosjanie mogą nie chcieć być złapani na gorącym uczynku, podczas pomagania migrantom w nielegalnym przekroczeniu granicy, jak ma to miejsce w przypadku funkcjonariuszy białoruskich. Choć wiemy, że to Rosja koordynuje presje migracyjne na wszystkich granicach, to bez twardych dowodów nadal może temu zaprzeczać”.

Przede wszystkim jednak po kilku tygodniach kryzysu taktyka Rosji zmieniła się o 180 stopni. Migranci z przerażeniem zaczęli opisywać na swoich forach społecznościowych, że rosyjskie służby, wcześniej eskortujące ich do samej granicy, teraz wyłapują i aresztują wszystkich migrantów znajdujących się w strefie przygranicznej. W coraz bardziej panicznych relacjach na Telegramie donosili o aresztowaniach i stawianym im ultimatum – albo deportacja, albo wyjazd na front ukraiński. Migranci marzący o dostaniu się do Unii Europejskiej musieli zmienić plany i najczęściej opuszczali Rosję, by próbować sił na innych szlakach migracyjnych.

Z nieznanych publicznie powodów Rosja postanowiła zakończyć kryzys równie niespodziewanie, jak wcześniej go wywołała.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Andrzej Duda: ostatni etap w służbie twardej opcji PiS. Widzi siebie jako następcę królów

O co właściwie chodzi prezydentowi Andrzejowi Dudzie, co chce osiągnąć takimi wystąpieniami jak ostatnie sejmowe orędzie? Czy naprawdę sądzi, że po zakończeniu swojej drugiej kadencji pozostanie ważnym politycznym graczem?

Jakub Majmurek
23.10.2024
Reklama