Świat

Rok po zbrodniczej napaści Hamasu. Te rany się nie zagoją. Korespondencja z Izraela

Pierwsza rocznica napaści Hamasu na Izrael mija tu w poczuciu ogromnej tragedii. I złości. Na rząd, armię i cały świat, że po roku wojny w Gazie 101 zakładników wciąż nie wróciło do domu. Te rany może nigdy nie zostaną zaleczone.

Zobacz także: Pomocnik Historyczny „Polityki”: „Izrael–Palestyna. Wojna bez końca”

Świt w Re’im niby taki jak przed rokiem, ale głośne, pojedyncze wybuchy przypominają, że wszystko jest inaczej. Do Strefy Gazy jest stąd kilka kilometrów, odgłosy pochodzą pewnie z Deir al Balah – izraelska armia zaatakowała szpital Szahada Al Aksa, gdzie miało się ulokować centrum dowodzenia Hamasu.

Wschodzi słońce, jest ciepły poranek, przelatuje wojskowy helikopter. Ok. 6:29 rozlegają się dźwięki muzyki techno, tak jak rok temu o tej porze. Słychać szloch. Prezydent Icchak Herzog, z żółtą wstążką w klapie marynarki, stoi wśród krewnych ofiar ataku 7 października. Miała zawyć syrena, jak rok temu, ale ze względu na ryzyko faktycznej cewa adom (czerwony alarm) zrezygnowano z tego pomysłu.

Część rodzin utknęła w korkach, ceremonia się opoźnia. Po chwili słyszymy „Dzieci zimy 2023”, jeden z hymnów tej wojny. To nawiązanie do słynnej „Zimy ’73”, piosenki wykonanej przez żołnierzy pierwszy raz w 1994 r. Bohaterami są dzieci poczęte przez zrozpaczonych rodziców zimą 1973, tuż po wojnie Jom Kippur. Izrael miał nadzieję – podpisał traktat pokojowy z Egiptem, czekał na pokój z Jordanią. „Obiecaliście gołębia, gałązkę oliwną, obiecaliście pokój, wiosnę i kwiaty, obiecaliście spełnić obietnicę”. Rodzice nie chcieli, żeby ich dzieci musiały iść na wojnę. „Jesteśmy dziećmi 1973, dorośliśmy, teraz jesteśmy w wojsku, z bronią i hełmami na głowach” – śpiewają żołnierze.

Re’imAgnieszka Zagner/PolitykaRe’im

Teraz kontekst jest inny.

Reklama