Świat

Koniec ery milczącego Jensa w NATO. Dał radę w chwili najgorszego testu. I nie chodzi tylko o wojnę

Szczyt NATO w Watford w 2019 r. Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg i ówczesny prezydent USA Donald Trump. Szczyt NATO w Watford w 2019 r. Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg i ówczesny prezydent USA Donald Trump. Christian Hartmann / Forum
1 października twarzą NATO stanie się nowy sekretarz generalny – Holender Mark Rutte. Ale nie miałby tak dobrego startu w przyszłość bez fundamentu, jaki mu stworzył Norweg Jens Stoltenberg.

Za młodych lat wyglądał prawie jak Morten Harket, lider i głos chyba jedynego światowej sławy norweskiego zespołu pop-rockowego A-HA, rówieśnik późniejszego premiera Norwegii. Być może młodzi norwescy socjaliści tak mieli. Wysocy, szczupli, z długimi włosami, pewni siebie jako północno-zachodnia flanka NATO. Od lat zakorzenieni w podmorskim bogactwie ropy i gazu, bez kompleksów. Ale Jensa Stoltenberga od urodzenia przyciągała inna od muzycznej scena. Chyba nie miał wielkiego wyboru, bo przyszedł na świat w rodzinie urzędników i polityków – ojciec Thorvald to dyplomata, szef norweskiego MON i MSZ, matka Karin to działaczka, urzędniczka, a potem wiceministerka w kilku resortach.

Jens wybił się jednak wysoko ponad osiągnięcia rodziców. Od początku swojej politycznej kariery na początku lat 90. ubiegłego wieku do stanowiska ministra finansów, a potem na krótko premiera, doszedł w mniej niż dekadę.

Z racji kariery w szeregach „nowej lewicy” bywał porównywany do potężniejszego i cieszącego się większą rozpoznawalnością na świecie Anglika Tony’ego Blaira. Nigdy nie dorównał mu pod względem wpływów i popularności, ale później wyszło, że najwyraźniej uczył się od niego w sferze komunikacji. Podobnie jak Blair w 2005 premier Stoltenberg w 2011 r. został zderzony z nieoczekiwanym atakiem terrorystycznym na norweską stolicę Oslo i letni obóz lewicowej młodzieżówki na wyspie Utoya. Jego rząd został oskarżony o spóźnioną i niewystarczającą reakcję, co podkopało jego pozycję polityczną i kosztowało przegraną w kolejnych wyborach.

Reklama