Świat

948. dzień wojny. Mówi się o „strategii zwycięstwa” dla Ukrainy. Ale co to w ogóle znaczy?

Ukraińskie wojska w Doniecku, 27 września 2024 r. Ukraińskie wojska w Doniecku, 27 września 2024 r. Genya Savilov / AFP / East News
Strategia to pojęcie, które teoretycznie każdy zna, ale używane jest często zupełnie niewłaściwie. Można mieć wątpliwości, czy jest dobrze rozumiane. Postaramy się wyjaśnić, czym jest i co powinien zawierać plan strategiczny.

Były i być może przyszły prezydent USA Donald Trump wypowiedział ciekawe zdanie: „jestem pewien, że prezydent Putin chce to (wojnę) zatrzymać”. Nie możemy wyjść z podziwu – co go skłania do takiego myślenia? Dlaczego Putin miałby chcieć to zatrzymać? Wojna nie potoczyła się po jego myśli, ale ostatecznie zmierza w dobrą dla niego stronę. Ukraina słabnie, traci teren. Na razie to straty niewielkie, ale jak długo można stawiać opór? Co prawda Rosji może zabraknąć ciężkiego sprzętu, ale Ukrainie też. Zachodnie wsparcie zawiera małą ilość ciężkiego sprzętu. Sojusznicy wykazują oznaki zniecierpliwienia, więc jedyne, co Rosja musi robić, to intensywnie pracować informacyjnie, by ludzie sami żądali wstrzymania czy choćby ograniczenia pomocy.

Jeśli wygra Trump, pomoc pewnie ustanie, więc wystarczy nieco cierpliwości. Putin wie, że przy podejściu Zachodu pt. „niech się dogadują” paradoksalnie wcale nie musi się dogadywać. Bo po co? Popatrzcie na obwód kurski. Rosjanie w ogóle się tym nie przejmują. Kraj mają wielki, tego skrawka mógłby nikt nie zauważyć, ale liczy się fakt, prestiż, tzw. twarz. Czy wyciągają wojska, skąd się da, rzucają do wściekłych ataków w obronie własnej ojczyzny? Skąd! Dalej młócą w Donbasie z całą siłą i energią, nawet plutonu nie zabrali z głównych kierunków na Pokrowsk, Torećk czy Wuhłedar. Dobrze wiedzą, że jak Ukraina upadnie, to wszystkie ziemie trafią pod kontrolę Rosji. Po co się napinać, skoro wystarczy poczekać.

Tego ni w ząb nie pojmują za oceanem.

Reklama