Świat

Powodzie we Włoszech. Borys sieje spustoszenie, władze muszą zmienić kurs. A turyści?

Zalana Traversara Zalana Traversara Federico Scoppa / East News
Co najmniej dwie osoby zostały uznane za zaginione przez władze regionu Emilia Romagna, gdzie ewakuowano ponad tysiąc mieszkańców. Dotknięte powodzią są też obszary Abruzji i Marche. Wiele tych terenów ucierpiało po raz drugi w ciągu roku.

Niż Borys, który od dwóch tygodni sieje spustoszenie w Europie Środkowo-Wschodniej, dotarł teraz do Włoch. Skutki nie są jeszcze wprawdzie tak dramatyczne jak w Polsce czy Rumunii, ale mieszkańcy północno-wschodniej części kraju już liczą straty. Najbardziej dotknięta jest Rawenna i jej bezpośrednie okolice, gdzie – jak wynika z danych meteorologicznych i relacji świadków – padało w ubiegłym tygodniu nieustannie przez ponad 48 godzin. W całej prowincji zamknięto cztery szkoły, nie działa też transport kolejowy. Strażacy wyjeżdżali z interwencjami ponad 500 razy w sam weekend. Łącznie we Włoszech stan zagrożenia powodziowego wprowadzono w aż 50 różnych jednostkach samorządu terytorialnego.

Włochy: znów powodzie i susze

Dotknięta jest także Toskania, chociaż w mniejszym stopniu niż chociażby rok temu. To niestety marne pocieszenie, bo w bardzo wielu przypadkach fala uderzyła w dokładnie te same tereny. Wtedy, przynajmniej z dzisiejszego punktu widzenia, skala zniszczeń była znacznie większa. Tym razem z brzegów wylały tylko trzy rzeki w porównaniu z kilkunastoma w 2023. Nie ma też jeszcze mowy o ofiarach śmiertelnych, co stanowi największą różnicę, bo wówczas życie straciło aż 17 osób.

Zniszczone teraz w wielu miejscach zostały jednak tereny uprawne, co dla włoskich rolników jest kłopotem z dwóch powodów. Po pierwsze, nie zdążyli się jeszcze odbić po szkodach z przełomu wiosny i lata ubiegłego roku. A po drugie, jak niemal co roku od jakiegoś czasu walczą z ogromną suszą. Władze regionu Marche wprowadziły stan wyjątkowy, który ma się utrzymywać aż 12 miesięcy – m.in. ze względu na konieczność odbudowy infrastruktury drogowej i kolejowej.

Włoski rząd przeznacza już pierwsze środki na pomoc powodzianom. Emilia Romagna otrzymała z Rzymu 20 mln euro, Marche – 4, Giorgia Meloni zapowiedziała uruchomienie kolejnych transz. Zwróciła się też, podobnie jak liderzy pozostałych państw dotkniętych skutkami Borysa, o wsparcie do Unii Europejskiej. We włoskiej prasie sporo miejsca poświęca się temu tematowi także dlatego, że Komisja Europejska wydała właśnie decyzję o przyznaniu dodatkowych środków w ramach walki z ubiegłorocznym kataklizmem. Łącznie będzie to 446 mln euro, podzielone proporcjonalnie na Emilię Romagnę (378 mln) i Toskanię (68 mln). Nie ma mowy jeszcze o konkretnych kwotach za bieżącą powódź, głównie dlatego, że trudno oszacować szkody – woda w wielu miejscach nie opadła, nadal pada deszcz.

Czytaj też: Powódź to nie tylko wielka masa przemieszczającej się wody. Dlaczego jest żółtobrązowa?

Turyści, przyjeżdżajcie

Tegoroczna katastrofa jest kolejnym rozdziałem opowieści o walce Włochów z kryzysem klimatycznym. Kraj coraz częściej okazuje się jednym z europejskich epicentrów zmagań z konsekwencjami coraz bardziej rozchwianego klimatu. Oprócz powodzi, które już wcześniej zdarzały się właśnie na tych obszarach – choć mniej regularnie i z niższą intensywnością – do długiej listy kataklizmów dopisać trzeba przede wszystkim susze i pożary. Zwłaszcza to pierwsze zjawisko mocno odbija się na gospodarce północy Włoch, będącej kołem zamachowym dla całego Półwyspu Apenińskiego. Trzy lata temu rekordowo niski poziom wody w rzece Pad przyniósł nie tylko sensacyjne odkrycia w postaci sprzętu wojskowego zatopionego w czasie II wojny światowej, ale i poważny kryzys w uprawach. Zagrożone są m.in. pola ryżowe, czyli główne źródło ryżu dla producentów risotto. Klimatolodzy i eksperci od gospodarki już w ubiegłych latach alarmowali, że przy takich zaburzeniach gospodarki wodnej możliwa jest konieczność zamknięcia wszystkich pól ryżowych do 2050 r. – nie będzie po prostu wody, żeby je zasilać.

Podczas gdy północ zmaga się z powodziami, południe coraz mocniej przyzwyczaja się do pożarów lasów i terenów zielonych. Dotknięta nimi jest przede wszystkim Sycylia, w tym roku mocno ucierpiała też Apulia. Ma to spore – negatywne – konsekwencje dla sektora turystycznego, który zwłaszcza na południu jest najważniejszym źródłem dochodu dla tysięcy małych firm. Według danych włoskiego banku centralnego turystyka odpowiada za 13 proc. PKB – dlatego nawet teraz pojawiają się apele do podróżnych, by jednak ze swoich zaplanowanych już wycieczek do Bolonii, Florencji czy Parmy nie rezygnowali. Zdecydowana większość dużych miast północy pozostała nienaruszona przez powódź, można się do nich łatwo dostać i bez problemu zwiedzać.

Czytaj też: Operacja „Feniks”. 25 tysięcy żołnierzy, akcja bez precedensu i brak alternatywy w obliczu powodzi

Włoskie władze muszą zmienić kurs

Włoska prasa zwraca natomiast uwagę, że może dzięki nawarstwieniu się katastrof temat polityki klimatycznej wreszcie wejdzie do głównego nurtu. W takim tonie wypowiadał się m.in. Maurizio Molinari, redaktor naczelny dziennika „La Repubblica”. Faktem jest, że debata o przyszłości kraju z punktu widzenia klimatu na Półwyspie Apenińskim nie istnieje. A dokładniej – odbywa się całkowicie poza polityką, na poziomie aktywizmu i społeczeństwa obywatelskiego. Kiedy niemal dwa lata temu rządząca dziś koalicja prawicy centrowej i skrajnej szła po władzę, próżno było szukać w programach Braci Włochów czy Ligi Matteo Salviniego informacji na temat planów dotyczących gospodarki wodnej czy remontów kluczowej infrastruktury. Niewiele mówi się też o energii odnawialnej – Meloni po inwazji Rosji na Ukrainę skupiła się na bilateralnych rozmowach z krajami Maghrebu i Zatoki Perskiej, które są teraz głównymi dostarczycielami paliw kopalnych dla włoskiej gospodarki.

Tymczasem nagłych kataklizmów, nawałnic, wezbrań rzek będzie tylko więcej, co potwierdzają modele klimatyczne. Północ Włoch znajduje się w obszarze oddziaływania tych samych trendów co Austria, Węgry, a nawet częściowo Polska i Czechy. Oznacza to większą częstotliwość burz i długich, intensywnych opadów – a Włosi niewiele w ostatnich dziesięcioleciach robili, żeby się na to przygotować. Mowa tu o brakach w małej retencji, niewybudowanych wciąż wałach i zbiornikach powodziowych. Jeśli dwie powodzie w 16 miesięcy nie zmobilizują polityków do zmiany kursu, trudno mieć nadzieję, że cokolwiek do tego doprowadzi.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
22.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną