Globalny kołtun
Włosy: cenny towar. Popyt na peruki i doczepy rośnie, etyczne wątpliwości też
W ciągu ostatniego roku – pisze „Harper’s Bazaar”, amerykański magazyn modowy – na fryzury o znacznej długości zdecydowały się Gigi Hadid, Priyanka Chopra, Victoria Beckham, Meghan, księżna Sussex, i Demi Moore. Ekstremalna długość – objaśnia czytelnikom „Bazaaru” Tom Smith, fryzjer i prognostyk trendów – to rodzaj sygnału zdrowia i bogactwa. Według niego „długie włosy muszą być zdrowe, by dobrze wyglądać, wymagają wysiłku, by zachować połysk. Uzyskanie ich za pomocą przedłużek to sposób na pokazanie, że dba się o swój wygląd i jest się gotowym w niego zainwestować”. Jeśli doczepi się umiejętnie, to – zapewnia Smith – efekt będzie piorunujący.
Drogocenne peruki
Moda na długie włosy jest w Stanach i bodaj całym zachodnim kręgu kulturowym powszechna. Kto nie ma cierpliwości, by czekać dwa–trzy lata, aż włosy same urosną, może skorzystać z usług licznych salonów fryzjerskich. Kosztuje to od małych kilkuset dolarów w górę, starcza na kilka–kilkanaście tygodni. Popularnością cieszą się w Ameryce peruki, dawniej noszone niemal wyłącznie przez Afroamerykanki i ortodoksyjne Żydówki. Z czasem także przedstawiciele innych społeczności przełamali blokadę noszenia włosów innych osób.
Afroamerykanie nadal kupują najwięcej. Choć skarżą się, że większość niewielkich salonów fryzjerskich należy do osób pochodzenia koreańskiego. Pionierzy przyjechali do Ameryki po wojnie koreańskiej. W tamtym czasie ludzkie włosy sprzedawane w Stanach pochodziły przeważnie właśnie z Korei Płd. i to Koreańczycy opanowali handel detaliczny.
Zmiana kulturowa poszła znacznie dalej – takie np. peruki nie są już tylko sposobem maskowania niedoskonałości lub utraty własnych włosów w związku ze stanem zdrowia.