Świat

Seria niezręczności: Ukraina wywołała kryzys w relacjach z Polską. A racja stanu jest jedna

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski President of Ukraine / Flickr CC by SA
Kijów uważa, że nie musi wykonywać żadnych gestów wobec Warszawy, bo wspierając Ukrainę, Polska broni sama siebie. To błąd, który świadczy o niewiedzy, niekompetencji lub złej woli. Skutkuje usztywnieniem polskiej polityki zagranicznej i umacnia antyukraińskie narracje.

Podczas niedawnej wizyty Radosława Sikorskiego w Ukrainie doszło do rozmowy między szefem polskiego MSZ a Wołodymyrem Zełenskim. W spotkaniu, które odbyło się w kuluarach międzynarodowej konferencji politycznej w Kijowie, bierny udział wziął również Gabrielius Landsbergis, szef litewskiego MSZ. Z relacji Witolda Jurasza w Onecie wynika, że spotkanie przebiegło w napiętej atmosferze. Zełenski wystosował liczne zarzuty wobec Polski – brak wsparcia Ukrainy w negocjacjach akcesyjnych do Unii Europejskiej i zbyt małą pomoc militarną. Domagał się również, żeby rosyjskie rakiety nad Ukrainą były zestrzeliwane z terytorium NATO. I dodał, że Polacy nie powinni obecnie podnosić kwestii zbrodni wołyńskiej. Jak wynika z naszych rozmów z MSZ, wywód prezydenta Ukrainy pozostawił stronę polską w zaskoczeniu i konsternacji.

Seria kijowskich niezręczności

Po pierwsze, Polska de facto przekazała Ukrainie niemal cały dostępny sprzęt wojskowy. Część ekspertów uważa, że skala pomocy była tak duża, że naruszyła żelazne rezerwy, niezbędne w razie konieczności obrony własnej. Możliwe jest jeszcze dostarczenie samolotów MiG-29, ale to musi być równoznaczne z otrzymaniem rekompensaty z NATO.

Po drugie, podobnie jest z zestrzeliwaniem rosyjskich rakiet w ukraińskiej przestrzeni powietrznej. Samodzielna decyzja Polski w tym zakresie byłaby nieodpowiedzialna.

Reklama