Świat

Peru, Wietnam, Stronie Śląskie. Cały świat walczy z kataklizmami. Jak to ogarnąć?

Wielka powódź w Maiduguri, 800-tysięcznej metropolii na północnym wschodzie Nigerii, 10 września 2024 r. Wielka powódź w Maiduguri, 800-tysięcznej metropolii na północnym wschodzie Nigerii, 10 września 2024 r. Audu Marte / AFP / East News
To nie licytacja, ale skutki podtopień i fal powodziowych w Europie bledną niekiedy w porównaniu ze szkodami, które klęski żywiołowe wyrządziły w ostatnich dniach w Peru, Nigerii czy krajach Azji Południowo-Wschodniej. Cały świat walczy z kataklizmami.

Nie chodzi tu absolutnie o licytowanie się na liczby ofiar czy intensywność opadów, bo każda tragedia jest właśnie tym – tragedią, i tak należy ją opisywać. Nie ma też co się dziwić europocentrycznej perspektywie zachodnich mediów, które piszą przede wszystkim o zniszczeniach w Polsce, Austrii czy Rumunii, a nie w Mjanmie czy Laosie, kierując przekaz do własnych odbiorców. Nie zmienia to faktu, że nie tylko Europa przeżywa trudne chwile w związku z katastrofami naturalnymi. A skala dewastacji bywa wielokrotnie większa niż na naszym kontynencie.

W Peru płoną lasy

W Peru już od lipca płoną lasy – nie pierwszy raz zmaga się z tym problemem, ale nigdy na taką skalę. Sierpniowo-wrześniowe pożary kojarzyły się raczej z Brazylią niż tym krajem położonym na pacyficznym wybrzeżu Ameryki Południowej. A sytuacja jest bardzo poważna. Prezydent Dina Boluarte ogłosiła w środę stan wyjątkowy w trzech z 25 prowincji. Ma trwać co najmniej 60 dni z możliwością przedłużenia. To przede wszystkim skutek ponad 230 pożarów, które wybuchły w ostatnich dniach i nadal są aktywne.

Władze poinformowały, że zdecydowana większość jest wynikiem ludzkiej działalności. W Peru, podobnie jak na południu Brazylii, wciąż powszechna jest praktyka wypalania traw i części lasów tropikalnych, by użyźnić glebę pod uprawy. Według szacunków służb leśnych spłonęło ponad 5 tys. ha lasu, głównie w peruwiańskiej części dżungli amazońskiej. Od lipca zginęło 16 osób, ucierpiało 140.

Boluarte twierdzi, że 80–90 proc. ognisk jest pod kontrolą, ale cały czas pojawiają się nowe. Władze apelują do rolników, żeby przestali wypalać trawy, bo sytuacja może znów się zdestabilizować. Zwłaszcza że ogień niesie się z wiatrem, dotarł już do Kolumbii.

W samym Peru wdarł się też do miast i wsi. Naruszył aż siedem czynnych stacji archeologicznych, niszcząc sprzęt i część artefaktów. Szkody są jeszcze trudne do oszacowania, ale będą duże. Kilkanaście miast nie ma dostępu do wody pitnej. Do kraju dociera pomoc humanitarna od organizacji międzynarodowych. 20 ton transportów trafią przede wszystkim na obszary dotknięte suszą (od kilku tygodni nie pada).

Czytaj też: Pełzający armagedon. Do takiej pogody musimy się przyzwyczaić

W Nigerii wielka woda

Z powodziami walczy Nigeria. Najwyższy od 30 lat poziom wody w rzekach sprawił, że zalana została prawie połowa miasta Maiduguri, 800-tysięcznej metropolii na północnym wschodzie kraju. Na zdjęciach widać zdewastowane linie kolejowe, osiedla przykryte wodą aż po dach, pontony z ludźmi czekającymi na pomoc. Co najmniej 30 osób zginęło, choć dane niemal na pewno są zaniżone, bo dziesiątki innych uznaje się za zaginionych. Blisko 100 tys. osób w samych okolicach Maiduguri straciło cały swój dobytek. Jak informuje serwis „Deutsche Welle”, na północnym wschodzie Nigerii powódź dotknęła ok. 1 mln mieszkańców.

Choć wody w tym roku jest rekordowo dużo, nawałnice tego rodzaju zdarzają się w tej części kraju praktycznie co 12 miesięcy. Z różną intensywnością, ale podtopienia występują regularnie. Tym razem, jak twierdzą eksperci z MENA, nigeryjskiej agendy ds. katastrof naturalnych, punktem krytycznym było przelanie się tamy w Alau. Intensywne opady przyniosły olbrzymią ilość wody, której zapora nie utrzymała, zaburzając równowagę hydrologiczną na całym południowo-wschodnim obszarze kraju.

Zdaniem cytowanych przez „Deutsche Welle” naukowców winić trzeba deszcz, ale też polityków. Infrastruktura krytyczna w Nigerii jest niedofinansowana. Sama konstrukcja w Alau już w 2015 r. wymagała renowacji, tymczasem po kolejnych nawałnicach nikt nie naprawiał szkód.

Naukowcy apelują też – co być może nieco zaskakujące – by wszystkiego w kontekście Nigerii nie próbować tłumaczyć zmianami klimatu. Owszem, są ważnym elementem układanki, ale na część konsekwencji, które przynoszą, człowiek jest w stanie się przygotować. To zadanie rządów, twierdzą eksperci. A ci nie robią dość, by uchronić obywateli – zrzucanie problemów na napędzaną przez bogatą Globalną Północ katastrofę klimatyczną jest dla nich wygodną wymówką, by nie podejmować nawet prób rozwiązania tej kwestii lokalnie.

Czytaj też: Pogoda przyspiesza. Dlaczego grożą nam coraz częstsze nawałnice i powodzie

Niebezpieczny tajfun Yagi

Pod względem liczby ofiar zdecydowanie najgorzej wygląda sytuacja w Azji Południowo-Wschodniej. Szalejący na początku września tajfun Yagi przyniósł śmierć co najmniej 500 osób. W samej Mjanmie zginęło 220, 80 uznaje się za zaginione. Na południu kraju ucierpiało kilkadziesiąt, może nawet kilkaset tysięcy osób. Całkowicie zniszczone są pola uprawne, co szybko może wywołać gigantyczny kryzys żywnościowy. UNICEF alarmuje z kolei, że w całym regionie, wliczając Tajlandię i Laos, dotkniętych skutkami Yagi jest aż 6 mln dzieci. Straciły dostęp do edukacji, grozi im głód, istnieje spore ryzyko epidemii chorób zakaźnych. Zniszczonych zostało co najmniej 850 szkół i 550 szpitali, klinik i mniejszych punktów opieki zdrowotnej.

Pod tym względem najbardziej ucierpiały budynki w Wietnamie, który na szlaku tajfunu znalazł się na przełomie sierpnia i września. UNICEF apeluje o wpłaty i pomoc, podkreślając, że odbudowa infrastruktury może potrwać nawet kilkanaście miesięcy. Co gorsza, niewykluczone, że do tego czasu w region uderzy kolejny tajfun lub zdarzy się tu inna katastrofa.

Czytaj też: Jeszcze wyspy nie zginęły, choć ledwo wystają spod wody. Znikną?

Totalna katastrofa klimatyczna

Właściwie nie ma już na planecie obszaru, na którym coraz bardziej rozchwiany klimat nie czyniłby gigantycznych szkód. Dzieje się to co prawda w różnych momentach roku, na różną skalę i w różnej postaci, ale to właśnie klucz do zrozumienia zjawiska, jakim jest katastrofa klimatyczna. Już ponad dekadę temu Timothy Morton, brytyjski filozof i antropolog, określił to zjawisko mianem „hiperobjektu”. Oznacza to, że katastrofa oddziałuje na wszystkich ludzi jednocześnie, choć w różnej formie – i przede wszystkim bez względu na to, czy człowiek sam bierze udział w tym procesie. Mamy też olbrzymi problem z pojęciem skali i natury tego, czego doświadczamy – z dwóch powodów.

Jak pisze Morton, po pierwsze, nie ma precedensu. Czegokolwiek, do czego moglibyśmy się odnieść, szukając analogii do zjawiska tak ogromnego, właściwie totalnego, jakim jest katastrofa klimatyczna. Po drugie, jej skutki na pierwszy rzut oka nierzadko wydają się sprzeczne. W niektórych obszarach mamy do czynienia z suszą, w innych – z intensywnymi opadami. Jedni narzekają na wysokie temperatury, inni na nagłe ataki zimy i śnieg. Trudno nam pojąć, że wszystkie te problemy mogą mieć źródło w jednym miejscu. Co więcej, ta różnorodność reakcji jest sprawnie wykorzystywana przez sceptyków i kłamców klimatycznych, zwłaszcza związanych ze skrajną prawicą i piewcami teorii spiskowych. Dopóki nie zrozumiemy, że to problem dotykający każdego – a przez to wymykający się jurysdykcji pojedynczych rządów i wymagający międzynarodowej koordynacji – zdecydowanej walki z katastrofą nie podejmiemy. A obrazki takie jak te z Nigerii, Laosu, Peru czy Stronia Śląskiego coraz częściej będą lądować w serwisach informacyjnych.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną