935. dzień wojny. Dlaczego Amerykanie boją się przyprzeć Rosję do muru? Tu jest pies pogrzebany
Pod Pokrowskiem Rosjanie zorganizowali wczoraj zaskakująco duże natarcie. Na pozycje 46. Brygady Aeromobilnej (nazwa tradycyjna, to jednostka piechoty zmotoryzowanej) i 59. Brygady Zmechanizowanej ruszyły co najmniej dwa bataliony przy wsparciu aż 46 pojazdów pancernych. Ukraińcy wezwali na pomoc artylerię, która ostrzelała podchodzące kolumny. Na unieruchomione czołgi i transportery opancerzone rzuciły się drony FPV, które poniszczyły je kompletnie, najczęściej doprowadzając do wybuchu amunicji. Pojazdy nie nadają się już do ewakuacji i naprawy. Rosyjska piechota została powitana ogniem broni maszynowej i silnym ostrzałem z moździerzy. W końcu i ona się wycofała, zostawiając zabitych i rannych, którzy będą pewnie dogorywać na ziemi niczyjej, bo nikt nie odważy się wejść na to pole śmierci trzymane pod ogniem przez obie strony.
Rosjanie nie odpuszczają w rejonie głuszkowskim po zachodniej stronie ukraińskiego włamania do obwodu kurskiego. Saperzy uporczywie budują kolejne mosty pontonowe. Jeden taki powstał koło miejscowości Zwannoje i zdążyła po nim przejść kolejna brygada. W reakcji Ukraińcy zastosowali najprostszy manewr znany od wieków – uderzyli w południowe skrzydło wojsk przeciwnika, przez granicę. Nie zaatakowali bezpośrednio, lecz nieco na tyłach, w miejscowościach Kobyłki, Głuszkowo i Suchinowka, zagrażając liniom zaopatrzenia. Na razie wbili się na 4 km, bo opór był niewielki. Rosjanie osłaniali skrzydła, ale bliżej linii frontu, więc ukraińskie wojska po prostu obeszły ich od zachodu.