Jesienne trzęsienie rządu
Jesienne trzęsienie rządu przed trudną zimą. Szczupleje drużyna Zełenskiego
Co się zmieni? Najprostsza odpowiedź: „niewiele”. W Ukrainie rząd ma coraz mniej do powiedzenia. Kluczowe decyzje podejmowane są w biurze prezydenta. Jego szef Andrij Jermak z przekąsem zwany jest wiceprezydentem. Podanym przez Wołodymyra Zełenskiego powodem kadrowej rewolucji była konieczność nadania rządowi nowej energii. Kosztowało to posadę wicepremierkę i szefów pięciu ministerstw. Awansów było więcej – powołano w sumie 10 ministrów (zapełniając przy okazji kilka wakatów). Najbardziej spektakularna była zmiana w MSZ. Dmytro Kułeba stał na czele dyplomacji od marca 2020 r. (od utworzenia gabinetu Denysa Szmyhala). Był ceniony przez zagranicznych partnerów, jednak grał drugoplanową rolę. To Zełenski jest najważniejszym dyplomatą i reprezentantem Ukrainy. A wiele innych funkcji – jak rozmowy dyplomatyczne, organizacja spotkań – szef państwa powierzył swoim ludziom.
W prezydenckiej administracji powstał np. plan szczytu pokojowego dla Ukrainy. Odbył się w czerwcu w Szwajcarii i zgromadził 100 państw, ale nie przyniósł żadnego przełomu. Kułeba dowiedział się o planach późno i był dość sceptyczny, co tylko pogorszyło jego notowania. Marginalizację szefa MSZ dawało się zauważyć nawet podczas oficjalnych spotkań, gdzie Kułeba znajdował się zawsze w cieniu Jermaka.
Telefon do Sikorskiego
Na dymisję ministra pewnie nie miała wpływu niefortunna wypowiedź w Olsztynie na temat akcji „Wisła” i rzezi wołyńskiej. O tym, że może stracić posadę, mówiono od wiosny, gdy w resorcie pojawił się Andrij Sybiha, nowy zastępca narzucony przez prezydenta. I to on został właśnie nowym szefem resortu. Jest zawodowym dyplomatą. Pracował na placówce w Polsce (drugi sekretarz, potem radca minister). Przez pięć lat był ambasadorem w Turcji (w tym czasie Kijów nawiązał strategiczne relacje z Ankarą).