Świat

927. dzień wojny. Czy Rosjanie wyłączą nam GPS? Nie trzeba panikować

Wojskowy nadajnik GPS używany w pobliżu linii frontu wojny w Ukrainie Wojskowy nadajnik GPS używany w pobliżu linii frontu wojny w Ukrainie Muhammed Enes Yildirim / Anadolu Agency/ABACAPRESS.COM / Forum
Rosjanie zagrozili, że wyłączą 11 naziemnych stacji GPS znajdujących się na ich terytorium. Ludzie nieznający systemu nawigacji Global Positioning System wpadli w lekką panikę. A powodów do obaw nie ma.

W nocy ukraińskie drony zaatakowały skład amunicji w Sołdatskoje pod Woroneżem. Okoliczni mieszkańcy mieli więc ciekawy poranek, mogli pooglądać sobie ładne, głośne fajerwerki. W naszych miastach też okresowo organizuje się pokazy fajerwerków, ale te, które Ukraina organizuje w Rosji, zdecydowanie imponują intensywnością, głośnością i wielkimi płomieniami. W Sołdatskoje też było na co popatrzeć. Amunicji Rosjanom musiało przepaść znaczne ilości, bo wybuchy były tak potężne, że trzeba było ewakuować mieszkańców sześciu pobliskich miejscowości. Zniszczeniu uległo pięć dużych hangarów z amunicją, nie mówiąc już o innej infrastrukturze.

Na wielkiej stacji rozrządowej w Zielenogradzie pod Moskwą też wybuchł duży pożar. Płonęły wagony i przypuszczalnie też lokomotywownia. Rosyjska kolej, jak widać, doskonale sobie radzi, nie wiadomo jednak, czy pożar miał przyczyny naturalne, czy był to efekt ukraińskiego ataku.

Zaskakujące jest to, że pod Pokrowskiem ukraińskie wojska kontratakowały i zajęły wcześniej utracone pozycje koło wsi Halycyniwka, ok. 26 km na południowy wschód od miasta oraz pod Michajliwka, ok. 20 km na południowy wschód od Pokrowska. Z kolei Rosjanie zdobyli skrawki terenu koło wsi Lisiwka i Ukraińsk, na zachód od Halycyniwki, nacierając na nie od południa. Poza Pokrowskiem i Donieckiem linia frontu nie uległa zmianie, mimo że Rosjanie uporczywie atakują na wielu odcinkach, szczególnie na Czasiw Jar czy na Siewiersk. Natomiast na zachód od Doniecka rosyjskie wojska doszły już praktycznie do Wuhłedaru i powolutku zdobywają tereny na zachód i na północny wschód od miasta.

Amerykanom udało się zwiększyć produkcję pocisków do haubic kal. 155 mm z 14,4 tys. do 40 tys. miesięcznie. To mniej więcej tyle, ile Rosjanie wystrzeliwują pocisków kal. 152 mm dziennie…

Ukraina została dzisiaj zaatakowana przez ok. 20 dronów Shahed 136. Co najmniej jeden z nich naruszył przestrzeń powietrzną Mołdawii, po czym wrócił do Ukrainy. Rosjanie nic sobie nie robią z suwerenności państw niebiorących udziału w konflikcie.

Czytaj także: Zmasowany atak na Ukrainę, do Polski też coś wleciało. Czy Rosja naprawdę jest taka groźna?

Czym jest GPS?

To bardzo precyzyjny, satelitarny system nawigacyjny, który swoimi korzeniami sięga brytyjskiego systemu nawigacyjnego Gee z czasów II wojny światowej. Nadające synchronizowany sygnał modulowany radiolatarnie wyznaczały w nim linię biegnącą w idealnie równej odległości od jednej i drugiej. Wskaźnik na bombowcu pokazywał, czy zszedł on z owej linii w lewo, czy w prawo, bo wtedy sygnał z jednej docierał do niego szybciej, a z drugiej – wolniej. Możliwe to było tylko przez pomiar przesunięcia fazowego sygnału modulowanego, bowiem takie subtelne różnice czasu ciężko było mierzyć. System Gee wyprowadzał bombowce idealnie na linię przecinającą ich cel, a sygnał z trzeciej radiolatarni przecinał trasę lotu lekko z boku. System Gee się doskonale sprawdzał i pozwalał na orientację geograficzną w ciemne, bezksiężycowe noce, a nawet bombardowania na podstawie jego wskazań, choć musiały być to duże cele powierzchniowe, najczęściej Berlin.

Rozwijając ten system jeszcze w czasie wojny, Amerykanie zaczęli pracować nad bardziej zaawansowanym systemem LORAN (Long Range Navigation), który też działał na podstawie pomiarów różnicy czasu odebrania synchronicznego (nadanego jednocześnie) sygnału, ale poza linią równosygnałową, wyznaczano też hiperbole stałej różnicy czasu odebrania sygnału. Dla każdej bowiem różnicy była tylko jedna krzywa w kształcie hiperboli, na której samolot musiał się znajdować, przy danej różnicy czasowej odebrania sygnału. Nakładając różnice czasu z trzech radiolatarni, można było zbudować trzy hiperbole, a samolot znajdował się dokładnie w punkcie ich przecięcia. LORAN pracował na małej częstotliwości, dzięki czemu jego zasięg sięgał 2,4 tys. km od radiolatarni naziemnych. Ze względu na słabą jakość ówczesnej analogowej elektroniki, LORAN-A miał dokładność rzędu kilku mil, co i tak nad środkiem oceanu było imponującym osiągnięciem. Był używany na samolotach i na jednostkach pływających daleko od naziemnych punktów orientacyjnych, świetnie sprawdził się w końcowym okresie II wojny światowej i pozostał w użyciu przez ponad 30 kolejnych lat.

Czytaj także: Co zmieni unijny system nawigacji satelitarnej Galileo

W 1957 r. wprowadzono ulepszoną wersję systemu, znaną jako LORAN-C, a w której wykorzystywano dwie różne techniki do pomiaru różnicy czasu odebrania sygnału, do obliczeń wykorzystując pomiar uśredniony. Dokładność wzrosła do mniej niż 100 m, co było rewelacyjnym wynikiem. W dodatku o ile w tradycyjnym LORAN-ie operator dokonywał pomiarów, ręcznie wprowadzając uzyskane dane do specjalnego kalkulatora elektromechanicznego, o tyle odbiornik LORAN-C pracował w pełni automatycznie, od razu wyświetlając pilotowi pozycję geograficzną samolotu w postaci cyfrowej (długość i szerokość geograficzna). Później systemu LORAN-C używano do korekcji dryfu bezwładnościowych systemów nawigacyjnych, w ten sposób system nawigacyjny mógł wyprowadzić pilota na zaprogramowany na ziemi punkt, pokazując wskazówką kurs do tego punktu, a w okienku wyświetlając cyfrowo odległość do niego. Powstały różne odmiany LORAN-C, takie jak LORAN-D, w którym zamiast jednego wysyłano paczkę ośmiu impulsów, pobierając do obliczeń uśrednioną wartość z ośmiu kolejnych pomiarów, dokładność wzrosła do ok. 50 m.

Co ciekawe, Sowieci zbudowali własnego LORANA: RSDN (Radiotechniczeskaja Sistiema Dalniej Nawigacji), która była pierwszym w pełni cyfrowym systemem tego typu, z pomiarem czasu na zasadzie zliczania wygenerowanych impulsów o wysokiej częstotliwości powtarzania. Ten pomiar różnicy czasu metodą cyfrową był tak dokładny, że RSDN, mając radiolatarnie na Litwie, pod Legnicą, w NRD i na Węgrzech, w naszym rejonie miał dokładność rzędu 20–30 m. Su-22M4 wyposażony w odbiornik RSDN realizował automatyczne bombardowanie zaprogramowanego celu, którego pilot nie musiał widzieć. Sam tak bombardowałem, oczywiście widząc cel, ale nie ingerując w automatycznie pracujący system, który na poligonie Nadarzyce wrzucił bomby idealnie do koła bombardierskiego, z uchyleniem jakieś 20 m od środka. To były bomby szkolne, ale bojowe 500-kilogramówki zmiotłyby atakowany cel bez jego widoczności. Sowiecka technika z lat 80. była naprawdę imponująca, działała lepiej niż oryginalny amerykański LORAN-C, tyle tylko że Rosja się na tym etapie zatrzymała w rozwoju.

W 1978 r. Amerykanie zaczęli tworzyć system nazywany początkowo NAVSTAR GPS, a później po prostu GPS – Global Positioning System, który od LORAN-a różnił się umieszczeniem radiolatarni na satelitach obiegających ziemię w 12 godz., dokładnie połowę ziemskiego obrotu. System działa identycznie, ale jest już w pełni cyfrowy, ma skomplikowane algorytmy uwzględniające przemieszczanie się satelitów (naziemne radiolatarnie LORAN były stacjonarne), ale za to po latach rozwoju na kolejnych zakresach pracy, gdzie wykorzystuje się kombinację precyzyjnie synchronizowanych w czasie impulsów z odpowiednim kodowaniem dla utrudnienia zakłócenia, uzyskano dokładność rzędu decymetrów. Profesjonalnych odbiorników GPS używa się np. na budowach dla określenia położenia elementów konstrukcyjnych w terenie.

Czytaj także: Jak zabłądzić z nawigacją

W wojsku GPS okazał się niezastąpiony. Nie tylko do prowadzenia bardzo precyzyjnej nawigacji, ale też do naprowadzania na cele środków bojowych, które trafiają z niewiarygodną precyzją. Wykorzystując komputer nawigacyjny i odbiornik GPS, bezpilotowy aparat latający jest w stanie bezbłędnie toczyć się drogą kołowania na lotnisku, a następnie zająć miejsce na pasie i automatycznie wystartować – bez udziału człowieka, poza oczywiście monitorowaniem poczynań latającego robota.

Oryginalny GPS całkowicie bazował na satelitach. Elementy naziemne, kontrolujące przemieszczanie się satelitów na orbicie, były wtórne i nie brały udziału w określeniu położenia samolotu czy okrętu. Z czasem jednak dla zwiększenia dokładności na całym świecie pojawiły się odbiorniki, które monitorują sygnały satelitów GPS i mierzą dokładność czasową wysyłania przez nie sygnałów, wprowadzając odpowiednie korekty za pośrednictwem znajdującego się w USA ośrodka kontroli. Te naziemne stacje podnoszą dokładność pracy GPS na terenie, na którym się znajdują.

Rosja grozi wyłączeniem stacji GPS

11 takich stacji znajduje się w Rosji. Rosja grozi, że je wyłączy, jeśli Amerykanie nie zgodzą się na budowę na swoim terytorium podobnych stacji kontrolnych dla rosyjskiego odpowiednika GPS – Glonassa. W przypadku Glonassa są one nawet bardziej potrzebne, bo satelity systemu obiegają ziemię w ok. 11 godz. 45 min, a to dlatego, że 12-godzinna orbita była już zajęta przez GPS. Dlatego obliczenia są o wiele bardziej skomplikowane, bo muszą jeszcze uwzględniać datę, każdego dnia satelity są w nieco innym położeniu. Synchronizacja czasowa sygnałów jest więc ważna.

Oczywiście takie stacje mają Rosjanie u siebie, ale po co im one w USA? Kto na terenie Ameryki Północnej korzysta z Glonassa? Co innego w Rosji, tam z GPS-a korzystają nie tylko cywile, ale i wojsko, bo mimo wszystko jest dokładniejszy. Odbiorniki Glonass są zwykle tzw. dual-mode i mogą korzystać z obu systemów.

Jak Rosjanie wyłączą stacje kontrolne GPS na własnym terytorium, to strzelą sobie sami w stopę. Dlatego że owszem, dokładność GPS spadnie nieznacznie, ale to się odbije przede wszystkim na rosyjskich użytkownikach. W pozostałych częściach świata korekcji dokonują lokalne stacje kontrolne.

Przypomnijmy – te stacje kontrolne nie biorą udziału w pomiarze pozycji samolotu czy statku/okrętu. One tylko sprawdzają dokładność czasowej synchronizacji sygnałów i położenia satelitów, co w przypadku wykrycia błędów koryguje się z ośrodka w USA. Tak samo w Europie czy w Amerykach. Czyli jak Rosjanie je wyłączą, to nieznacznie pogorszą dokładność GPS u siebie.

I tyle. Po co więc straszyć świat? A dlaczego nie? Świat ma się Rosji bać. O wiele groźniejsze są celowe zakłócenia mylące odbiorników GPS, jakie Rosjanie okresowo stosują w Europie Wschodniej. Choć odbiornik GPS nie jest jedynym system nawigacyjnym w samolotach, są jeszcze inne, które można wykorzystać do ich prowadzenia po zadanej trasie.

Tak czy owak – jest to dość złośliwe i właściwie może zagrozić bezpieczeństwu lotów. A wyłączenie stacji kontrolnych w Rosji nie może zagrozić niczemu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną