Świat

Szron w upale. Oziębiło się wyraźnie w relacjach Polski z Niemcami. Czy znów jest między nami źle?

Olaf Scholz i Donald Tusk Olaf Scholz i Donald Tusk Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Relacje z Niemcami nie są łatwe. Odeszło pokolenie, które wiedziało, z czym się zmaga i co chce osiągnąć w dialogu z sąsiadami. Pozostał trudny język, bliska, ale odmienna kultura i kanonada prawicy, od lat galwanizująca wizerunek odwiecznego wroga, sprzeczności interesów oraz niepewnego sojusznika zapatrzonego w rosyjskie surowce i „rosyjską duszę”.

W czasie upałów temperatura polsko-niemieckich relacji wyraźnie wyziębła. Jeszcze 1 sierpnia prezydent Frank-Walter-Steinmeier mówił o cudzie pojednania, odwadze Polaków zarówno walczących z niemieckim okupantem, jak i tych, którzy po wojnie pracowali na rzecz porozumienia. Powtórzył prośbę o przebaczenie i wspominał wspólne wsparcie naszych krajów dla Ukrainy. A najpoważniejsze dzienniki i tygodniki zamieściły na swoich stronach obszerne eseje o przyczynach, przebiegu i skutkach powstania.

Jednak zaledwie miesiąc później – 1 września – wbrew zapowiedziom nie było na Westerplatte premierki sąsiedniej Meklemburgii Manueli Schwesig, a Donald Tusk wypowiadał surowe słowa: „Nie może już tak więcej być w historii, że Polska będzie samotnie stawiała czoła agresji temu czy innemu sąsiadowi. Dziś nie wystarczy mówić o pojednaniu, nie wystarczy schylić głowy w poczuciu winy ze strony tych, którzy na Polskę napadli i rozpętali II wojnę światową. (...) Dzisiaj najważniejszym świadectwem zrozumienia tej lekcji jest pełne poświęcenie dla obrony, gotowości organizowania całego świata zachodu Europy, NATO do obrony przeciwko agresji, której jesteśmy świadkami na polach bitew Ukrainy”.

Tak zwani sojusznicy

Przewodnicząca Bundesratu odwołała przyjazd do Gdańska, bo w tle była burza w niemieckich mediach wokół pomówienia władz polskich o kryciu Ukraińca, który jakoby w ubiegłym roku zerwał bałtycki gazociąg.

Reklama