Świat

919. dzień wojny. Żal straty pierwszego ukraińskiego F-16. To się nie powinno było zdarzyć

Ukraiński F-16, początek sierpnia 2024 r. Ukraiński F-16, początek sierpnia 2024 r. Efrem Lukatsky/Associated Press / East News
Informowaliśmy niedawno o śmierci ppłk. Ołeksija „Moonfisha” Mesa. Okazało się, że nie wykonywał lotu na MiG-29, jak podano, ale na F-16. Co się zdarzyło? Wersji jest kilka.

Sytuacja pod Pokrowskiem jest zła, ale podobno nie beznadziejna. Według części korespondentów wzmocnienia są w drodze i mogą zatrzymać natarcie Rosjan już przed miastem. Naszym zdaniem będzie jak z Bachmutem, który upadł po dziesięciu miesiącach walk. Nie należy też zapominać, że Ukraina walczy z bardzo silną armią, już nie tak niekompetentną jak na początku. Rosjanie wiele się nauczyli, logistyka staje na wysokości zadania, choć przy pozycyjnym charakterze wojny ma ułatwione zadanie. Współdziałanie jest na wyższym poziomie, lepiej działa obieg informacji. W dodatku żołnierze walczą z uporem, poświęceniem, nieustępliwie. To naprawdę trudny i niedoceniany przeciwnik. Rosyjskie czy sowieckie wojska zawsze były mało efektywne i wyśmiewane, ponosiły straty, a mimo to odnosiły zwycięstwa. Czasem w mało eleganckim stylu, ale to nie konkurs elegancji, liczy się efekt. A wbrew wszelkiej logice często był dla nich korzystny.

Na kierunku pokrowskim fatalne błędy popełnia ukraińskie dowództwo. Wciąż nie rozwiązano problemu rotacji jednostek, które są nieumiejętnie prowadzone. Pododdziały potrafią opuścić pozycje, nie dając czasu zmiennikom, co Rosjanie natychmiast wykorzystują. Jednostki są źle rozmieszczone i wróg łatwo znajduje słabe punkty. Dowództwo nie do końca zna aktualne rozmieszczenie wojsk.

Niestety zaczęły się też walki o Czasiw Jar. Rosjanie tu podpełzli, co przez wiele miesięcy się nie udawało. Walki toczą się już w miejskiej zabudowie.

Reklama