Vespa szczęścia
Vespa szczęścia. Czy Unia szykuje zamach na ikonę włoskiego stylu życia?
Jeszcze w kwietniu niczego nieświadomi uczestnicy World Vespa Days, czyli pochodzący z 54 państw i pięciu kontynentów fani kultowego jednośladu, w toskańskim miasteczku Pontedera hucznie celebrowali 140. rocznicę powstania produkującej go firmy Piaggio i stulecie istnienia miejscowej fabryki. Prezes ich stowarzyszenia Riccardo Costagliola chełpił się wręcz, że pula 8 tys. zaproszeń na zjazd wyczerpała się w ciągu kilku dni, a w okolicznych hotelach zarezerwowano kilkadziesiąt tysięcy noclegów.
Jak co roku, poza zwiedzaniem przyfabrycznego Muzeum Piaggio, można było wziąć udział we wspólnych motorowych eskapadach po zachodniej Toskanii, tematycznych wystawach i wykładach motywacyjnych, pokazach plastycznych, koncertach czy projekcjach filmowych z Vespą w roli głównej. Na maj przyszłego roku umówiono się, jak gdyby nigdy nic, na kolejny zjazd w hiszpańskim Gijón.
Trzeba było dopiero włoskiego wicepremiera i ministra transportu Matteo Salviniego oraz polityków jego Ligi (dawniej Północnej), by uderzyć na trwogę. Według nich kojarzona na całym świecie z Włochami Osa (po włosku Vespa) jest gatunkiem zagrożonym wymarciem! I to oczywiście – co nie dziwi w ustach prawicowych populistów – z winy Unii Europejskiej i jej polityki klimatycznej, której nie określają oni inaczej jak tylko ekoszaleństwem.
W połowie sierpnia, we Włoszech miesiąca tradycyjnie ogórkowego, politycy Ligi złożyli w parlamencie pilny projekt uchwały, ochrzczonej prędko mianem „Salva Vespa” (Ratunek dla Vespy). W uzasadnieniu napisali między innymi: „Vespa firmy Piaggio to nasze dziedzictwo, uniwersalny znak rozpoznawczy Włoch na świecie. I nie może stać bezczynnie w garażu. Dlatego Liga wnioskuje o jej wpisanie na listę pojazdów o znaczeniu narodowym”.