Świat

Przypłynęli do Ceuty w T-shirtach i gęstej mgle. Hiszpania mierzy się z potężnym kryzysem

Imigranci w hiszpańskiej Ceucie, maj 2021 r. Imigranci w hiszpańskiej Ceucie, maj 2021 r. Bernat Armangue/ AP Photo / East News
Kryzys w Ceucie to wyzwanie migracyjne, z którym mierzy się obecnie Hiszpania, ale niejedyne. Lawinowo rośnie też liczba osób docierających z zachodniego wybrzeża Afryki na Wyspy Kanaryjskie.

Ceuta w Afryce, hiszpańska enklawa, mierzy się z największym od trzech lat kryzysem migracyjnym. Zdaniem Cristiny Pérez, delegatki rządu, od 22 sierpnia do miasta dziennie próbuje się przedostać średnio 700 osób. Szczyt miał miejsce w nocy z niedzieli 25 sierpnia na poniedziałek, gdy odnotowano łącznie 1,5 tys. prób przekroczenia granicy.

To głównie dorośli mężczyźni z Maroka i krajów Afryki Subsaharyjskiej, ale w każdej grupie znajdują się też nastolatkowie i dzieci bez opieki. Wśród nich Ilias, którego historię opisał dziennik „El Diario”. 15-letni Marokańczyk wiele dni czekał z przyjacielem w górach na odpowiedni moment, by przekroczyć granicę. O północy zeszli na plażę i dołączyli do większej grupy chłopców. „Wypatrywaliśmy straży przybrzeżnej, ale była daleko, więc wbiegliśmy do wody”, opowiadał reporterom. „Płynęliśmy dwie godziny w gęstej mgle. Z 15 osób dopłynęło nas sześciu – resztę zawrócili Marokańczycy”.

Nastolatek dopłynął do Ceuty w T-shircie i krótkich spodenkach. Nie miał przy sobie akcesoriów, których zazwyczaj używają migranci na tym szlaku: pływaków, płetw czy choćby piankowego kombinezonu. Wkrótce po przyjęciu do prowizorycznego ośrodka dla nieletnich migrantów (z powodu przepełnienia został zorganizowany w magazynie) Ilias zadzwonił do matki. „Nawet nie wiedziała, że uciekłem do Hiszpanii. Cieszyła się”, opowiadał dziennikarzom.

Migranci na plaży

Większość migrantów próbujących dotrzeć do Ceuty w ostatnich dniach zatrzymano na plaży El Tarajal, tuż przy granicy z Marokiem. Nie wiadomo, ilu udało się przedostać niezauważonym do miasta. Jak powiedział agencji Reuters rzecznik hiszpańskiej Guardia Civil, migranci wykorzystali fakt, że nad enklawą przez kilkanaście godzin unosiła się gęsta mgła. Przy złej widoczności znacznie łatwiej uniknąć złapania przez marokańskie służby, którym Hiszpania i Unia Europejska płacą miliony euro za patrolowanie wybrzeża i powstrzymywanie tysięcy chętnych przed wypłynięciem. Z drugiej strony przeprawa w tak gęstej mgle jest niebezpieczniejsza – migranci płyną prawie na oślep.

Funkcjonariusze Guardia Civil od niedzielnego popołudnia monitorowali wybrzeże z lornetkami. Pod wieczór, gdy widoczność jeszcze się pogorszyła, dostrzegli w wodzie sylwetki kilkudziesięciu osób. Ok. 19:30 duża grupa dotarła na plażę El Tarajal, gdzie wmieszała się w tłum plażowiczów. Wybuchło zamieszanie: strażnicy Guardia Civil otoczyli cały obszar kordonem, zaczęli wszystkich legitymować i zabronili komukolwiek opuszczać plażę. Ludzie protestowali, napięcie rosło, jeden z funkcjonariuszy został obrzucony kamieniami i trafił do szpitala.

Czytaj też: Migranci na Sea Watch 3. Zakładnicy włoskiego rządu

Zawrócenie na gorąco: pushbacki inaczej

W poniedziałek 27 sierpnia do plaży El Tarajal dopłynęło kolejnych kilkadziesiąt osób. Guardia Civil wyłuskała kilkoro nastolatków, którzy trafili do ośrodków dla nieletnich migrantów. Pełnoletnich nie wpuszczono do Ceuty – otrzymali pierwszą pomoc od Czerwonego Krzyża, wszystkich zawrócono do Maroka.

Zawrócenia do Maroka (hiszp. devoluciones en caliente, czyli „zawrócenia na gorąco”) to odpowiednich polskich pushbacków. Od wielu lat Hiszpania stosuje je wobec wszystkich dorosłych migrantów docierających nielegalnie do enklaw w Afryce (wyjątkiem są nieletni przybywający bez opieki, którzy trafiają do ośrodków recepcyjnych i z czasem są przenoszeni na kontynent). „Zawrócenia na gorąco” są krytykowane przez organizacje praw człowieka i były kilkakrotnie zaskarżane do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. ETPC orzekł jednak w 2020 r., że Hiszpania może je stosować.

W ostatnich dniach z Ceuty odsyłano do Maroka 150–200 osób dziennie. Po rekordowych niedzieli i poniedziałku w ciągu jednego dnia zawrócono ok. 500 osób. Gwardia Cywilna zapowiedziała też wzmocnienie kontroli wybrzeża i zwiększenie liczby patroli.

Dzieci ze zwyczajnych rodzin

Nagły wzrost liczby migrantów to wyzwanie dla 60-tys. Ceuty. Choć sytuacja daleka jest od tej z 2021 r., gdy do miasta w ciągu kilkunastu godzin dostało się ok. 9 tys. osób i setki koczowały na ulicach i w opuszczonych hangarach, to delegatka rządu Cristina Pérez ostrzega, że enklawa jest pod dużą presją.

Ośrodki dla nieletnich migrantów są nawet dziesięciokrotnie przepełnione. Ich pracownicy i władze miejskie alarmują, że sytuacja zbliża się do krytycznej – przy takim obłożeniu dzieciom nie da się zapewnić odpowiedniej opieki, edukacji czy świadczeń zdrowotnych. Miasto udostępniło nowe obiekty, głównie magazyny, w których ustawiono piętrowe łóżka i zainstalowano prowizoryczne toalety.

15-letni Ilias mówił dziennikarzom, że ośrodki były przepełnione już w momencie, gdy dopłynął do Ceuty, choć szczyt miał nastąpić dopiero za kilka dni. „Przybyło wielu starszych nastolatków i są z nimi problemy, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość”, opowiadał.

Dziennikarze „El Diario” rozmawiali też z Adnanem, 17-latkiem z Maroka, który przypłynął tu pół roku temu z przyjacielem. Adnan opowiadał, że przed sierpniową falą migracji w ośrodku przebywało 36 osób, dziś jest ich ponad 120. Na wszystkich przypada sześć łazienek, a stłoczenie tylu chłopców na małej przestrzeni prowadzi do częstych bójek i sprzeczek.

Władze Ceuty apelują do rządu o szybkie odciążenie i relokację choć części osób do ośrodków w kontynentalnej części Hiszpanii. W poniedziałek 26 sierpnia Juan Vivas, burmistrz Ceuty, podkreślił, że konieczne jest wsparcie nie tylko rządu, ale i całej Unii.

Zdaniem pracowników ośrodków ostatnio zmienia się profil młodych migrantów docierających do Ceuty. Wcześniej przeważały dzieci z rozbitych rodzin, bezdomne lub uciekające przed przemocą, często z krajów Afryki Subsaharyjskiej. Obecnie takie przypadki mają stanowić mniejszość – większość pochodzi z Maroka, ze zwyczajnych rodzin, do tej pory się kształcili i planują kontynuować edukację. Wielu z nich dociera do Hiszpanii już z określonym planem emigracji.

17-letni Adnan mieszkał w Maroku z rodzicami i uczył się w szkole średniej. Dziennikarzom mówił, że w Hiszpanii zamierza jak najszybciej podjąć pracę, na co w jego kraju nie ma żadnych perspektyw. 15-letni Ilias podkreślał, że w Maroku nie było dla niego przyszłości: „Wstawałem rano i nie miałem nic do roboty. Chcę mieszkać w lepszym miejscu, grać w piłkę i uczyć się hiszpańskiego”.

Czytaj też: Odbijanki, odpychanki. System wypychania emigrantów

Wyspy Kanaryjskie: ryzykowny szlak

Kryzys w Ceucie to niejedyne wyzwanie migracyjne, z którym mierzy się obecnie Hiszpania. Lawinowo rośnie też liczba osób docierających z zachodniego wybrzeża Afryki na Wyspy Kanaryjskie. Od początku roku tą drogą dotarło do Hiszpanii ponad 22,3 tys. migrantów (ok. 25 proc. więcej niż w tym samym okresie w zeszłym roku, uznawanym za rekordowy). Od drugiej połowy sierpnia na Wyspy Kanaryjskie dociera kilkaset osób dziennie.

W piątek 23 sierpnia do wybrzeży niewielkiej wyspy El Hierro dobiła łódź z 173 pasażerami. Wśród nich znajdowało się kilkanaścioro dzieci i sześć niemowląt, jeden pasażer zmarł w trakcie podróży. Choć El Hierro wydaje się najmniej oczywistą destynacją – jest najbardziej wysuniętą na zachód wyspą – przemytnicy coraz częściej obierają ten kurs. Prawdopodobnie by uniknąć przechwycenia przez patrole Senegalu i Mauretanii. Migranci pochodzili głównie z Mali, Senegalu, Gambii i Gwinei, a także – co niecodzienne na tym szlaku – z Pakistanu i Bangladeszu. Podróż z wybrzeży zachodniej Afryki zajęła im około tygodnia.

Szlak przez Atlantyk jest uważany za najtrudniejszą, najdłuższą i najbardziej śmiertelną drogę do Europy. Mimo to zainteresowanie nią wzrasta. Wynika to częściowo z niskiej ceny – za miejsce na łodzi z Senegalu migranci płacą 500–700 euro, podczas gdy podróż z Libii do Włoch może kosztować 3 tys. euro, a z Egiptu do Grecji – 5 tys. Przemytnicy wiedzą też, że wypływając z wybrzeży Afryki Zachodniej, znacznie łatwiej uniknąć patroli – i to mimo kolejnych umów o kontroli granic, które rząd Hiszpanii zawarł w tym roku z Marokiem, Mauretanią i Senegalem.

Władze regionu od dawna apelują do rządu o wsparcie i ostrzegają, że sytuacja grozi kryzysem humanitarnym. Na Wyspy Kanaryjskie, podobnie jak do Ceuty, przypływa wielu małoletnich bez opieki – obecnie w przepełnionych ośrodkach przebywa ponad 5,2 tys. dzieci i nastolatków.

W piątek 23 sierpnia premier Pedro Sánchez poleciał na La Palma, gdzie spotkał się z prezydentem regionu Fernando Clavijo, by porozmawiać o możliwościach wsparcia. Podobnie jak w Ceucie władze Wysp Kanaryjskich domagają się usprawnienia systemu relokacji nieletnich migrantów na kontynent. Przeszkodą jest jednak brak regulacji: ustawa, która miała zobowiązywać wszystkie wspólnoty autonomiczne Hiszpanii do przyjmowania migrantów relokowanych z enklaw w Afryce i Wysp Kanaryjskich – coś na kształt europejskiego projektu „obowiązkowej solidarności” – została w lipcu zablokowana przez konserwatywną Partię Ludową.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną