Świat

Kennedy się wycofał i poparł Trumpa. Znów „psuj” zdecyduje o wyniku wyborów w USA?

Niezależny kandydat na prezydenta w amerykańskich wyborach Robert F. Kennedy Jr wycofał się z wyścigu i ogłosił w Phoenix w stanie Arizona, że popiera Donalda Trumpa. Niezależny kandydat na prezydenta w amerykańskich wyborach Robert F. Kennedy Jr wycofał się z wyścigu i ogłosił w Phoenix w stanie Arizona, że popiera Donalda Trumpa. Thomas Machowicz / Reuters / Forum
Niezależny kandydat Robert F. Kennedy Jr wycofał się z wyścigu o Biały Dom i ogłosił w Phoenix w stanie Arizona, że popiera Trumpa. To może zaszkodzić Kamali Harris, jeśli wynik wyborów, co wydaje się prawdopodobne, będzie bliski remisu.

70-letni Kennedy to syn słynnego senatora Roberta F. Kennedy’ego, który podobnie jak jego brat John F. Kennedy został zabity w zamachu (1968). Jest prawnikiem specjalizującym się w sprawach o ochronę środowiska. W zeszłym roku zgłosił swoją kandydaturę do nominacji prezydenckiej w Partii Demokratycznej, z którą był przez całe życie związany, a potem zarejestrował się jako kandydat niezależny. Rozgłos zyskał głównie przez swoją kampanię przeciwko szczepionkom na koronawirusa – został nieformalnym liderem ruchu antyszczepionkowego. Rozpowszechnia także rozmaite teorie spiskowe, głównie dotyczące ochrony zdrowia.

Kennedy stawia na Trumpa

W długim przemówieniu uzasadniającym poparcie Trumpa Kennedy powiedział, że zgadza się z nim przede wszystkim w sprawie Rosji i wojny z Ukrainą. Powtórzył wszystkie kłamliwe argumenty Kremla – że inwazja była odpowiedzią na „prześladowania” etnicznych Rosjan w Donbasie i rozszerzanie NATO na Wschód, co uznał za przykład hegemonistycznych ambicji USA itd. Stwierdził nawet, że objęcie władzy w Ukrainie przez Petra Poroszenkę w lutym 2014 r. było wynikiem puczu zorganizowanego przez „zachodnie agentury”.

Trump jako prezydent w latach 2017–21 nigdy nie skrytykował Putina, miał dla niego same komplementy i od początku rosyjskiej napaści występował przeciw amerykańskiej pomocy dla Kijowa. Powtarza przy tym, że gdyby to on był w 2022 r. prezydentem, Rosja nie odważyłaby się zaatakować Ukrainy, a ostatnio twierdzi, że jeśli wróci do Białego Domu, doprowadzi do zakończenia wojny „w ciągu 24 godzin”. Nie wyjaśnia, w jaki sposób zamierza to zrobić. Według Roberta F. Kennedy’ego juniora takie stanowisko czyni z Trumpa „człowieka pokoju”. A były prezydent od razu oświadczył, że jest mu wdzięczny za poparcie.

W Phoenix Kennedy oskarżył Demokratów też o tłumienie wolności słowa poprzez niedopuszczenie do jego debaty z Harris i Trumpem.

Czytaj też: Kampania w USA jest rekordowo droga. Po co kandydatom aż tyle pieniędzy?

Co zrobią wyborcy Kennedy’ego

Rodzina Kennedych już w zeszłym roku odcięła się od Roberta, potępiając jego działania przeciw szczepionkom. Mimo to jako niezależny kandydat zyskał początkowo znaczne poparcie, według sondaży rzędu 15–20 proc. Było to w dużej mierze wyrazem niezadowolenia Amerykanów z kandydatów dwóch głównych partii, tj. Trumpa i Joe Bidena. Kiedy pod koniec lipca prezydent wycofał się z walki o reelekcję i poparł Kamalę Harris, notowania Kennedy’ego spadły do 4–5 proc.

Analizy elektoratu sugerowały, że wyborcy Kennedy’ego byli mniej więcej równo podzieleni na tych, którzy w razie jego rezygnacji wskazywali Demokratę (Bidena, a potem Harris) jako swego alternatywnego kandydata, oraz tych, którzy wybraliby raczej Trumpa. Bardzo wątpliwe, czy wszyscy sympatycy Kennedy’ego teraz go usłuchają. Możliwe jednak, że nawet jeśli część zwolenników wycofującego się kandydata zagłosuje na Trumpa, może to przeważyć szalę na jego korzyść.

Nie pierwszy taki „psuj” w Ameryce

Sytuacja, gdy niezależny kandydat trzeciej partii odgrywa w ten sposób rolę „psuja” – polityka bez szans na wygraną, który przez uczestnictwo w wyborach tylko obniża szanse i przesądza o porażce jednego z głównych kandydatów – zdarzyła się w historii USA kilkakrotnie. Ostatnio w 2000 r., kiedy pojedynek demokratycznego kandydata wiceprezydenta Ala Gore z Republikaninem George’em W. Bushem okazał się tak wyrównany, że wynik rozstrzygnęła dopiero decyzja Sąd Najwyższego, który nakazał przerwanie ponownego liczenia głosów na Florydzie.

W stanie tym Bush zdobył tylko 537 głosów bezpośrednich (popular vote) więcej niż Gore, ale zgodnie z regułami wyborów w USA dostał dzięki temu wszystkie 25 przypadających na Florydę głosów elektorskich, co minimalnie przeważyło na jego korzyść bilans głosów w całym kraju – 371 przeciw 366. Na Florydzie kilkadziesiąt tysięcy głosów bezpośrednich zdobył Ralph Nader, kandydat Partii Zielonych, znany działacz ruchu obrony praw konsumentów. Exit poll i analizy dowodziły, że gdyby nie brał udziału w rywalizacji, przeważająca większość jego sympatyków głosowałaby na Gore’a. Z powodu niefortunnego psuja, sprawcy porażki Gore’a, Nader został znienawidzony i był politycznie izolowany przez Amerykanów popierających Partię Demokratyczną.

Szanse Trumpa i Harris wydają się podobnie wyrównane jak kandydatów w 2000 r. Jeżeli więc byli stronnicy Kennedy’ego zagłosują na Trumpa w niektórych stanach swingujących, gdzie rezultat się decyduje, może to rozstrzygnąć wynik na rzecz byłego prezydenta.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną