Świat

Ukraińcy przenieśli wojnę na terytorium Rosji. Upokorzyli Putina. Kursk może go zatopić

Władimir Putin w czasie spotkania poświęconego sytuacji w obwodzie kurskim. Na zdjęciu też szef Sztabu Generalnego Walerij Gierasimow Władimir Putin w czasie spotkania poświęconego sytuacji w obwodzie kurskim. Na zdjęciu też szef Sztabu Generalnego Walerij Gierasimow Gavriil Grigorov / AFP / East News
Ukraińcy upokorzyli Putina, niszcząc mit nienaruszalnych granic Rosji. Mieszkańcy przygranicznych obwodów właśnie doświadczyli namiastka traumy: strachu, bezsilności, porzucenia. Kreml naprawdę się przestraszył.

Ofensywa Ukraińców w obwodzie kurskim trwa od dziewięciu dni. Armia kontroluje ponad 1 tys. km kw. terenu i 41 miejscowości. Rosjanie musieli ewakuować 121 tys. osób i przesiedlić ich głównie do okupowanego Zaporoża. W sąsiednim obwodzie biełgorodzkim ogłosili stan nadzwyczajny, a wokół elektrowni jądrowej Kursk zwiększyli liczebność sił Rosgwardii. To jedna z czterech największych elektrowni w kraju, dostarcza prąd do 20 obwodów.

Dla Rosji to pierwszy taki przypadek od czerwca 1941 r., czyli inwazji nazistowskich Niemiec na ZSRR. Władimir Putin w trzecim roku wojny musi się z nią zmagać na swoim terenie.

Wojna przenosi się do Rosji

I ma kłopot, jak stwierdził prezydent USA Joe Biden. Putin złamał bowiem umowę społeczną, w myśl której zapewnia obywatelom bezpieczeństwo i stabilność w zamian za niekwestionowanie pełni jego władzy. Tymczasem Ukraińcy, którzy mieli stać o krok przed kapitulacją, właśnie go upokorzyli, niszcząc mit nienaruszalnych granic Rosji. Wszak Putin do tej pory wielokrotnie publicznie żartował, mówiąc: „Z kim graniczy Rosja? Z kim chce!”.

Atak Ukraińców zniszczył to poczucie. Mieszkańcy okolic doświadczyli namiastka traumy: strachu, bezsilności, porzucenia. A władze zareagowały późno. 8 sierpnia podjęły ewakuację sześciu obwodów przygranicznych i dwóch w sąsiedztwie elektrowni.

„W pierwszych 24 godzinach nie było ani zorganizowanej ewakuacji, ani ostrzeżeń. Wszystko zostawiono przypadkowi. Kto mógł, wyjechał sam” – opowiadała Mediazonie 33-letnia Ljubow. I dalej: „To, co słychać w oficjalnych mediach, odpowiada rzeczywistości w 0 proc.

Reklama