Świat

Temperatura wrzenia

Czy na Bliskim Wschodzie wybuchnie kolejna wojna? I czy znów wszyscy by na niej stracili?

Pogrzeb Hanijego w Teheranie, 1 sierpnia 2024 r. Pogrzeb Hanijego w Teheranie, 1 sierpnia 2024 r. Majid Saeedi / Getty Images
W poniedziałek Iran i jego sojusznicy nadal czekali, zapewne zdając sobie sprawę, że na dalszej eskalacji prawie nikomu na Bliskim Wschodzie nie zależy. Może poza premierem Beniaminem Netanjahu.

Po ataku Hamasu na Izrael w październiku 2023 r. i późniejszej odwetowej ofensywie Izraela w Strefie Gazy temperatura w regionie bardzo wzrosła. A po wydarzeniach ostatniego tygodnia jest bliska wrzeniu. Wiele zachodnich rządów wezwało już swoich obywateli do opuszczenia Libanu.

Co się stało? Najpierw w wyniku ataku rakietowego dokonanego prawdopodobnie przez libański Hezbollah w druzyjskiej wiosce na okupowanych przez Izrael Wzgórzach Golan zginęło 12 osób. Potem w odwecie izraelskie rakiety zabiły w Bejrucie Fuada Szukra, nr 3 w dowództwie Hezbollahu. A kilka godzin później w Teheranie zginął polityczny szef Hamasu, Ismail Hanije. Do tego zamachu nikt się nie przyznał, ale Izrael z zasady nie przyznaje się do akcji na terenie Iranu.

Hanije zginął dzień po inauguracji prezydenta Iranu Masuda Pezeszkiana, na której był honorowym gościem – jak inni przywódcy bliskowschodnich organizacji i bojówek sponsorowanych przez Iran. Nie ma pewności, czy była to bomba podłożona w apartamencie, czy rakieta wystrzelona z bliskiej odległości. Kontekst nie pozostawia Iranowi wielkiego pola manewru. Po pierwsze, w bliskowschodniej kulturze gospodarz bierze szczególną odpowiedzialność za gościa. Po drugie, Iran nie może sobie pozwolić na słabość w oczach regionalnych sojuszników, zwłaszcza z tzw. osi oporu (Hamas, Hezbollah, Huti w Jemenie).

W kwietniu, gdy izraelskie rakiety dosięgnęły generała Strażników Rewolucji w irańskim konsulacie w Damaszku, Teheran odpowiedział salwą 300 dronów i rakiet, które pierwszy raz w historii poleciały bezpośrednio z terytorium Iranu w kierunku izraelskich celów. Straty były znikome, bo Irańczycy dali Izraelowi dwa tygodnie na przygotowanie się. Wówczas, jak i dziś, zbrojną pomoc Izraelowi zaoferowali Amerykanie, którzy mają w regionie znaczące siły – przede wszystkim grupę lotniskowców w Zatoce Perskiej i korpus ekspedycyjny marines na wschodnim Morzu Śródziemnym.

Polityka 33.2024 (3476) z dnia 06.08.2024; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Temperatura wrzenia"
Reklama