Świat

891. dzień wojny. Rosyjski żołnierz jak nie walczy, to kopie. Ukraiński nie. Dlaczego?

Żołnierze ukraińskiej Gwardii Narodowej podczas ćwiczeń taktycznych w okopach, lipiec 2024 r. Żołnierze ukraińskiej Gwardii Narodowej podczas ćwiczeń taktycznych w okopach, lipiec 2024 r. Vyacheslav Madiyevskyy / Forum
Ukraińskie umocnienia są z jakiegoś powodu bardzo skąpe. Jest ich niewiele, a te, które są, nie łączą się w jednolity system obronny. Jaki jest tego powód?

Oczywiście Rosjanie pochwalili się zestrzeleniem pierwszego F-16. Dzień po tym, jak ujawniono wiadomość, że już są w Ukrainie. Na dowód pokazano kilka zdjęć. Tyle tylko że to zdjęcia amerykańskiego F-16C z Gwardii Narodowej Oklahomy, który rozbił się na polach Kansas 20 października 2014 r. po zderzeniu w powietrzu z drugim F-16 z tej samej jednostki, 138. Skrzydła Myśliwskiego Powietrznej Gwardii Narodowej. Pilot się katapultował, a drugi samolot mimo poważnych uszkodzeń zdołał wylądować. Zdjęcia wraku opublikowano w 2014 r. i to właśnie one zostały użyte przez rosyjskiego propagandystę.

Wczoraj doszło do intensywnego pożaru w rafinerii w Omsku na dalekiej Syberii, ok. 2,5 tys. km od granic Ukrainy. Nieznana jest przyczyna pożaru, bo przecież na tę odległość ukraińskie drony dalekiego zasięgu raczej nie dolecą. Co ciekawe, spłonęła najważniejsza część rafinerii, czyli kolumna rektyfikacyjna AWT-10 jednego z najnowszych typów. W Rosji nigdy nie wiadomo, czy było to działanie ukraińskich dywersantów, czy legendarna już rosyjska dbałość i skrupulatność, jeśli chodzi o przepisy BHP. W każdym razie życzymy rosyjskim rafineriom jak najlepiej, niech radośnie oświetlają okolice swoim blaskiem.

W nocy Ukraińcy skutecznie zaatakowali baterię S-300PMU Faworit lub S-400 Triumf na południe od Sewastopola. Do ataku użyto pocisków balistycznych ATACMS. Ciekawe, kiedy do działania wejdą samoloty F-16. Widać wyraźnie, że te ataki to czyszczenie drogi dla nich.

Rosyjski fake news wywołał zamieszki w Southampton. Pewien portal opublikował fałszywą informację, że zatrzymany przez policję podejrzany o potrójne morderstwo to młody Ali Al-Shakati, oczekujący na rozpatrzenie wniosku azylowego. Policja szybko oświadczyła, że to nieprawda, że zatrzymany pochodzi z Cardiff, ale gdzie tam. Fejkowa informacja została napompowana w mediach społecznościowych przez portal Channel3 Now, prowadzony przez rosyjskich trolli. Tropy do tego portalu, jak się okazało, wiodą do Iżewska, taka ciekawostka. Przed usunięciem post obejrzało 2 mln ludzi. I się zaczęło. Grupa rozwścieczonych Anglików zaatakowała lokalny meczet, interweniowała policja, spalono policyjny radiowóz, zraniono 57 policjantów, aresztowano wiele osób. Trzeba przyznać, że Rosjanie wiedzą, jak destabilizować Europę.

Obejrzeliśmy ciekawy filmik, jak wygląda rosyjska logistyka, a dokładnie tzw. Last Mile Logistics, czyli końcowy etap dostaw. Rosyjscy piechurzy wloką dwukołowe wózki, takie jak niegdyś u nas targali złomiarze, pchają taczki, a nawet coś, co wygląda jak wózek dziecięcy. Można oczywiście podjechać uralem lub kamazem i przewieźć wszystko, co trzeba, dużo łatwiej, ale ukraińskie drony polują na ciężarówki, więc te za blisko nie podjeżdżają. I to jest właśnie paradoks rosyjskiej armii – wygląda jak ostatnie nieszczęście, a zatrzymać jej nie sposób – wciąż sobie powolutku pełznie naprzód, niestety pod Pokrowskiem w coraz szybszym tempie.

W Turcji zwodowano drugą z dwóch budowanych dla Ukrainy fregat rakietowych. Kontrakt podpisano jeszcze w 2020 r. i nadal jest realizowany. Pierwszym zwodowanym okrętem był „Hetman Iwan Mazepa”, a obecnie wodowany okręt nazywa się „Hetman Iwan Wyhowski”. Będzie to duże wsparcie dla ukraińskiej Marynarki Wojennej, która praktycznie nie ma okrętów poza różnymi „drobnoustrojami”, jak je nazywają marynarze.

Gdzie Rosjanie nacierają, a gdzie utknęli

Jeśli chodzi o fronty, to najtrudniejsza sytuacja panuje na kierunku Pokrowska, na zachód od Awdijiwki, ale o tym dalej. W kierunku na Lipce, na północ od Charkowa, nadal naciera cały obwód królewiecki, a dokładnie 18. Insterburgska Dywizja Zmechanizowana Gwardii z Gusiewa z jej 11. Pułkiem Czołgów i dwoma pułkami zmechanizowanymi, a ponadto samodzielny 7. Moskiewsko-Miński Proletariacki Pułk Zmechanizowany Gwardii z Królewca i 155. Brygada Piechoty Morskiej Gwardii (ta dla odmiany z Władywostoku), całość wzmocniona 41. Pułkiem Obrony Terytorialnej. Broni się tam 92. Brygada Szturmowa im. Koszogowo Otamana Iwana Sirka oraz dwie brygady Gwardii Narodowej, w tym jedna przeformowana z brygady WOT. Pod Wołczańskiem Rosjanie również atakują, ale i tam nie było żadnych zmian terytorialnych.

Na kierunku kupiańskim odnotowano bardzo niewielkie zmiany terytorialne w rejonie na zachód od Swiatowego. Co ciekawe, Rosjanie poza 25. Sewastopolską Brygadą Zmechanizowaną Gwardii rzucili na ten kierunek same pułki obrony terytorialnej do prowadzenia szturmów siłami piechoty, co wskazuje na to, że nie traktują tego rejonu priorytetowo. Oczywiście atakują, bo show must go on, ale są to wyłącznie ataki ukierunkowane na wyczerpanie przeciwnika, niemające charakteru zorganizowanego natarcia.

Pod Siewierskiem nacierają dwie brygady ługańskich separatystów, obecnie – jak wiadomo – stanowiące już część wojsk Rosji, a także elementy rosyjskiej 106. Tulskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej Gwardii, ale bez skutku. Wojska skarżą się tam na katastrofalne straty ponoszone z powodu ataków ukraińskich dronów, co stanowi największą przeszkodę w osiągnięciu powodzenia.

Trudna dla ukraińskich wojsk sytuacja panuje pod miejscowością Czasiw Jar, gdzie trwa nieustanny nacisk rosyjskich wojsk. Ostatnio napastnicy zajęli kolejny skrawek terenu na północny wschód od tego miasta. Walczą tam 98. Swirska Dywizja Powietrzno-Desantowa Gwardii, 11. Brygada Powietrzno-Szturmowa, ale także brygada złożona z ochotników hiszpańskojęzycznych z Ameryki Południowej, Brygada Ochotnicza „Siewier” (ta już rosyjska), Prywatna Firma Militarna „Redut” i inne podobne jednostki.

Na Nju-Jork pod Toreckiem naciera 9. Brygada Zmechanizowana Gwardii z 1. Donieckiego Korpusu Armijnego, czyli separatyści donieccy. Na razie rosyjskie natarcia są tam nieskuteczne, wygląda na to, że Rosjanie na tym kierunku chwilowo utknęli w miejscu.

Karolina Żelazińska/PolitykaWojna w Ukrainie - maj 2023

Na Pokrowsk!

Rosjanie są już 17 km od Pokrowska i na razie pokonują odległość od 1 do 2 km dziennie, choć raz bardziej na północ, a raz bardziej na południe, więc ogólne tempo ich pełznięcia w kierunku tego miasta wynosi średnio pół kilometra dziennie. Z tego wynika, że mogą tam dotrzeć za miesiąc, jeśli oczywiście ukraińska obrona nie pęknie wcześniej. Najciekawsze jest to, że Rosjanie pchają tam do walki swoje wcale nie najlepsze jednostki. W awangardzie natarcia idzie niedawno sformowana 27. Omsko-Nowobugska Dywizja Zmechanizowana Gwardii, mając obok siebie aż trzy mobilizowane pułki obrony terytorialnej. Dalej jest też niedawno sformowana ochotnicza 137. Brygada Szturmowa „Ural”, operująca po północnej stronie włamania. Za nimi stoi 90. Witebsko-Nowogrodzka Dywizja Pancerna Gwardii, która wzmacnia natarcia piechoty swoimi czołgami i innymi pojazdami pancernymi. Z kolei po południowej stronie jest 114. Brygada Zmechanizowana separatystów donieckich.

Rosjanie mają tam duże siły, ugrupowane w dwa rzuty. Drugi rzut stanowi konieczne w razie potrzeby wzmocnienie pierwszego i pozostaje w gotowości do wejścia w wyłom, gdyby taki powstał, i kontynuowania natarcia w głąb. Dlatego kompozycja jest taka: pierwszy rzut wykrwawiający się przy nieustannych próbach przełamania – jednostki drugiej kategorii. Drugi rzut stanowiący rezerwę i siły do rozwinięcia powodzenia – jednostki pierwszej kategorii. Poza wspomnianą 90. dywizją są tam jeszcze dwie rosyjskie „przedwojenne” brygady zmechanizowane.

Ukraińscy obrońcy są ugrupowani w jeden rzut. Nie mają wielu odwodów, by je rzucić w rejony, gdzie nie dają już sobie rady. Podejmowane próby kontrataków dają efekt w postaci zatrzymywania pełzającego przeciwnika, ale wyczerpane ukraińskie wojska nie są już zdolne, by odzyskać utracone ziemie. Co prawda kolejne ukraińskie brygady są w trakcie szkolenia i wyposażania i w końcu trafią na front, co zatrzyma równie wyczerpanych Rosjan. Pokrowsk musi zostać obroniony.

Trudna sytuacja wojsk to oczywiście jedno. Ale zastanawiające jest co innego: dlaczego ukraińskie umocnienia są tam relatywnie skąpe i źle zaplanowane?

Czytaj też: Krym – półwysep pułapka. Niedługo Rosja poczuje, co to znaczy znaleźć się pod bombami

Umocnienia – pięta achillesowa ukraińskich wojsk

Tu niestety jest problem. W ukraińskich wojskach nie ma nawyków. Rosyjski żołnierz – jak nie walczy, to kopie. Szpadlem czy zwykłą indywidualną saperką, co ma do dyspozycji, nieustannie kopie. Powstają setki kilometrów transzei, indywidualnych ukryć, ziemianki, tunele i podziemne kanały wzmocnione, czym się da. Widać to na filmach z uderzeń artyleryjskich na rosyjskie okopy, jak Rosjanie znikają w jakichś dziurach, a po serii wybuchów wyłaniają się z nich (lub sąsiednich) jak krety spod ziemi. To wszystko sobie wykopali, ryjąc w ziemi całymi dniami.

Niestety z jakiejś przyczyny Ukraińcy tak nie robią. Brakuje im jednostek inżynieryjnych do mechanicznego wykonywania umocnień, dlatego dowódcy improwizują tu i tam. Powstają gdzieniegdzie pozycje ryglujące, ale między nimi są przerwy, nie łączą się one, nie tworzą jednolitego systemu, nie wykorzystuje się właściwości obronnych terenu.

A przecież na szczeblu operacyjnym na danym kierunku powinien powstać jednolity plan umocnień z systemem wzajemnie zazębiających się, wzajemnie osłaniających pasów obrony z odpowiednimi transzejami, ukryciami, ziemiankami, tunelami, tak jak to robią Rosjanie. A następnie każdy dowódca powinien dostać wycinek tego planu, który go dotyczy, z nakazem wykonania w określonym terminie. Rzucić tym dowódcom odpowiednie wzmocnienie, jakieś zakontraktowane firmy budowlane dalej na tyłach, a bliżej frontu bataliony i kompanie saperów. Co teraz robią na froncie ci ostatni? Przecież nie zajmują się rozminowywaniem terenu na masową skalę, gdy własne wojska powolutku się cofają. Co najwyżej okresowo sprawdzają główne drogi (dywersanci mogli je zaminować), usuwają zagrażające wojskom niewybuchy, a ci z jednostek o profilu bardziej inżynieryjnym niż saperskim – naprawiają uszkodzone drogi. I tyle, a warto by ich zagonić do kopania umocnień. Przecież wojska inżynieryjno-saperskie mają nawet sprzęt do zmechanizowania swoich prac.

Wygląda to wszystko niepokojąco. Za tworzenie umocnień odpowiadają ukraińskie sztaby wszystkich szczebli, które doskonale wiedzą, jak trudne było przełamanie rosyjskich pozycji na południu w trakcie ostatniej, nieudanej ofensywy. Nie mogą tego problemu lekceważyć.

A może wyższe ukraińskie dowództwo obawia się budowy umocnień za plecami wojsk, by te ochoczo się do nich nie wycofały? Może to wręcz decyzja polityczna, podjęta wyżej – by nie wprowadzać fermentu i poczucia tkwienia w statycznej obronie? Może ktoś uważa, że jak przyjdzie czas, to wojska nie będą chętne, by opuścić wygodne umocnienia i ruszyć do ataku? A przecież mają kontratakować, mają odbić stracone ziemie!

Jeśli tak, jest to niestety oderwane od rzeczywistości. Bo najpierw trzeba utrzymać to, co jest, a przy tym stracić jak najmniej ludzi. Dlatego kopać trzeba, i to pilnie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną