Świat

Szef Hamasu zabity w Teheranie. To może być punkt zwrotny w wojnie w Gazie

Ismail Hanije, przywódca Hamasu Ismail Hanije, przywódca Hamasu Arif Hudaverdi Yaman / Anadolu / Abacapress.com / Forum
Ismail Hanije, szef politycznego skrzydła Hamasu, zginął w ataku z powietrza na jego rezydencję w Teheranie. Organizacja mówi o „syjonistycznym” i „tchórzliwym akcie, który nie pozostanie bezkarny”.

Obudziliśmy się w nowej rzeczywistości politycznej na Bliskim Wschodzie. Jeszcze wczoraj byliśmy na etapie oczekiwania na odpowiedź Izraela na sobotni atak na boisko szkolne na Wzgórzach Golan (zginęło 12 dzieci i nastolatków). I uderzył – na Fuada Szukra na południowych obrzeżach Bejrutu, człowieka numer dwa w Hezbollahu. Ale Szukr przeżył zamach dronowy i okazuje się, że to, co stało się wczoraj, było może tylko przygrywką czy – jak kto woli – zasłoną dymną dla dzisiejszego ataku w Teheranie.

Hamas potwierdził, że Ismail Hanije zginął ok. 2 w nocy. Nie żyje też jego ochroniarz. Hanije przyjechał do Teheranu na inaugurację prezydenta Masuda Pezeszkiana. Hamas w oświadczeniu podkreślił, że został zabity w „zdradzieckim syjonistycznym nalocie”.

Kim był Ismail Hanije

Ismail Hanije był człowiekiem numer jeden w Hamasie, przywódcą jego skrzydła politycznego. Uważany za pragmatyka, pełnił funkcję negocjatora w rozmowach o zawieszeniu broni podczas wojny Izrael–Gaza. Współpracował z Iranem, głównym sojusznikiem Hamasu, miał świetne kontakty z Turcją i Rosją, utrzymywał dobre stosunki z innymi frakcjami palestyńskimi.

Urodził się w 1962 r. w rodzinie uchodźców z Aszkelonu w Gazie, tu kończył studia z literatury arabskiej. Tu też został zatrzymany i osadzony przez Izrael na trzy lata w więzieniu za udział w pierwszej intifadzie. Wyszedł na wolność, został deportowany do Libanu, po roku wrócił do Gazy i objął funkcję dziekana Uniwersytetu Islamskiego. Karierę związał z Hamasem, głównie z szejkiem Ahmadem Jasinem – objął posadę szefa jego gabinetu.

W wyborach parlamentarnych w 2005 r. Hanije był liderem listy Hamasu, który wziął 74 mandaty w 132-osobowej Radzie Legislacyjnej Autonomii Palestyńskiej. To on został premierem Palestyny w 2006 r. Trzy miesiące później Hamas porwał izraelskiego żołnierza Gilada Szalita, a Hanije odrzucił apele o jego uwolnienie.

Po przejęciu władzy przez Hamas USA i Unia Europejska wstrzymały pomoc finansową dla Autonomii Palestyńskiej, a Izrael nałożył dodatkowe sankcje ekonomiczne. Hamas był już wtedy uznawany za organizację terrorystyczną. Jesienią 2006 r. usiłowano przeprowadzić zamach na Hanijego, bez powodzenia. Kryzys tylko się pogłębiał, dochodziło też do bratobójczych walk między Hamasem a Fatahem pod przywództwem prezydenta Mahmuda Abbasa. Wprawdzie próbowano się jeszcze dogadać, ale w 2007 r. rozłam stał się faktem – Hamas objął kontrolę nad Strefą Gazy, a umiarkowany Fatah nad Zachodnim Brzegiem. Abbas zdymisjonował Hanijego, ale on tej decyzji nie uznał. A dla Hamasu był jedynym wybranym zgodnie z prawem premierem. W ostatnich latach przebywał głównie w Katarze i Turcji.

Czytaj też: Wrogowie uśpili czujność Izraela. Dwie osoby, które stoją za atakiem Hamasu

Co oznacza śmierć Ismaila Hanijego

To znaczące wydarzenie może wywołać szereg komplikacji dla całego regionu. Zabicie Hanijego należy interpretować na kilku poziomach. W kwestii palestyńskiej Hamas traci lidera i jedynego premiera uznawanego przez tę organizację. Pojawia się wyrwa, która prawdopodobnie szybko zostanie zasypana. Już się wyłaniają pierwsze nazwiska następców, mógłby nim zostać np. poprzednik Hanijego Chaled Meszal – mówi Michał Wojnarowicz, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Meszal to legendarna postać Hamasu. W przeszłości Mosad próbował go zabić przy pomocą trucizny, ale zakończyło się spektakularną wpadką agentów. W zamian za ich zwolnienie zażądano odtrutki dla Meszala i zwolnienia z więzienia szejka Jassina.

Wojnarowicz zwraca też uwagę na kontekst wojny w Strefie Gazy. – Ta śmierć uderza w uczestników toczących się negocjacji, de facto oznacza ich koniec. Piłka leży teraz po stronie następców Hanijego i wciąż aktywnych przywódców Hamasu w Gazie: czy widzą jakąś alternatywę dla negocjacji? – dodaje Wojnarowicz.

Dochodzi kontekst Iranu. Do zabójstwa Hanijego doszło na jego terytorium, Teheran może poczuć się wezwany do reakcji. Nie byłby to precedens. W kwietniu zaatakował Izrael, bo dokonał ataku na irańską placówkę dyplomatyczną w Damaszku. – Dla Iranu to na pewno policzek. To atak w jego stolicy, dzień po inauguracji nowego prezydenta – mówi Wojnarowicz.

Jak odpowie Iran

Jaka mogłaby być ta odpowiedź? Zdaniem Wojnarowicza opcje są trzy: powtórka z kwietnia, mocniejsze wykorzystanie sił Hezbollahu, Hutich i szyickich bojówek w Iraku, ataki na cele poza regionem, które już zresztą obserwowaliśmy (na ambasady w Indiach czy Afryce). – Może to być też połączenie wszystkich trzech opcji. Jeśli będzie to powtórka z kwietnia, to raczej nie rychła, musi być dobrze przemyślana. Iran wyciągnął kilka wniosków, tym razem pewnie chciałby być bardziej efektywny, a nie tylko efektowny – dodaje.

Czy zabicie Hanijego może być czynnikiem, który przeważy szalę i doprowadzi do rozlania się konfliktu na cały region? Potencjalnie tak. Z jednej strony jest Iran, który może to wykorzystać jako casus belli, z drugiej pojawiają się informacje, że do ataku na Hanijego wykorzystano inne państwo: Azerbejdżan. Do tego dochodzą wciąż aktywne bojówki w Jemenie, Syrii, Iraku i Libanie. Ostrą retorykę przyjęły Turcja i Rosja.

Iran może potraktować śmierć Hanijego tak, jak Hezbollah potraktował zabójstwo Aruriego w Bejrucie, które zdarzyło się na ich terenie. Aruri nie był ich członkiem, więc odpowiedź była stopniowalna. Tutaj ranga ataku była znaczniejsza, ale Iran niekoniecznie zdecydowałby się dla pomszczenia lidera Hamasu na pełną konfrontację i rozlanie konfliktu na cały Bliski Wschód. Wszystko tak naprawdę waży się w samej Strefie Gazy, bo to tam rozgrywa się najważniejszy front tego regionalnego kryzysu – dodaje Wojnarowicz.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną