To najszybciej dziś rosnący język hybrydowy, powstały ze zderzenia angielskiego z hiszpańskim. Posługuje się nim na co dzień 50 mln osób, głównie wśród amerykańskich Latynosów. Rozwijający się żywiołowo spanglish łączy słowa w obu językach, tworzy nowe (lonche to jest lunch, troca to truck, ciężarówka, a vale znaczy OK), angielską składnię przenosi do hiszpańskiego i na odwrót. Charakteryzuje się wielką inwencją słowotwórczą, a także swoistym poczuciem humoru. Posługują się nim przeważnie osoby dwujęzyczne, które płynnie przechodziły z jednego na drugi i w końcu trudno im było wybrać.
Ten nowy twór językowy trafił do internetu, literatury, rapu i reklamy, a nawet na deski teatrów, ma już swoje słowniki. Posiada też środowiskowe odmiany, tak jak różne są lokalne wersje hiszpańskiego. Portorykańczycy w Nowym Jorku mówią w nuyorican, a Kubańczycy na Florydzie posługują się cubonics (pisze o tym z fascynacją „El País”). Lingwiści tłumaczą, że jest to efekt emancypacji hiszpańskiego w Stanach Zjednoczonych po latach purytanizmu językowego i przymusowej angielszczyzny jako lingua franca. Owocuje to m.in. dodawaniem hiszpańskich akcentów w imieniu i nazwisku. Spanglersów może lawinowo przybywać, bo w nieodległej przyszłości co czwarty Amerykanin będzie pochodzenia latynoskiego. Czyli Latinx, jak się ich nazywa, unikając pułapek określenia płci.