Świat

885. dzień wojny. Czy Rosja przeprowadzi natarcie ostatniej szansy? A jeśli tak, to którędy?

Ukraiński żołnierz przygotowuje się do wystrzelenia rakiety z SPG-9 w kierunku rosyjskich pozycji na linii frontu w pobliżu miejscowości Robotyne. 15 lipca 2024 r. Ukraiński żołnierz przygotowuje się do wystrzelenia rakiety z SPG-9 w kierunku rosyjskich pozycji na linii frontu w pobliżu miejscowości Robotyne. 15 lipca 2024 r. Andriy Andriyenko / Zuma Press / Forum
Rosja ma problem. Po nieudanym Blitzkriegu liczyła na pokonanie Ukrainy wojną na wyniszczenie, ale ta intensywnie wspierana przez Zachód ani myśli się poddać. Tymczasem Rosji kończy się ciężki sprzęt i będzie musiała podjąć negocjacje. A dla Rosji negocjacje z Zachodem to upokorzenie.

Ukraiński dron dalekiego zasięgu UJ-26 Bóbr został sfilmowany jak dolatuje do Riazania. A Riazań to miasto pełne jednostek wojskowych jak niegdyś Hiroszima. Jest tu 137. Riazański Pułk Desantowo-Szturmowy Gwardii, Riazańska Wyższa Szkoła Wojsk Powietrzno-Desantowych Gwardii, 34. Samodzielna Brygada Wojsk Kolejowych, 43. Centrum Doskonalenia Bojowego Lotnictwa Dalekiego Zasięgu (strategicznego), 203. Orłowski Pułk Samolotów Tankowania Powietrznego Gwardii, by wymienić te najważniejsze. Oby rzeczony dron trafił w coś atrakcyjnego, a najlepiej w samoloty na lotnisku, czy to bombowce Tu-22M3, czy tankowce Ił-78. Chyba one właśnie były celem, bo i w innej bazie bombowców strategicznych, w mieście Engels, też strzelano do takich dużych bezpilotowych aparatów latających. Niestety na razie nie znamy skutków tych ataków, ale pewnie za kilka dni się dowiemy.

Czytaj także: Co to jest BDA i jak to działa w Ukrainie? Sztuka taktyczna jest na świecie jedna

W Ukrainie z kolei rosyjskie iskandery zaatakowały kilka sprytnie przygotowanych makiet pułapek, w tym samolotów, zestawów Patriot itp. Pokazano oficjalnie i filmy z samych ataków (z kamer przemysłowych), i resztki dykty, gumy i sklejki, z których makiety wykonano, trzeba przyznać, że wyglądają całkiem realistycznie. Ponieważ makiety budowane są przez ochotników za pieniądze zebrane ze składek społecznych (materiały kupić trzeba), stąd połączony z tym apel, wy wpłacać datki na nowe makiety. Bo wredni Rosjanie poniszczyli poprzednie swoimi cennymi iskanderami.

Ramzan Kadyrow, głowa Republiki Czeczeńskiej i dość wpływowa postać w Rosji, nawołuje do całkowitej blokady YouTube’a w Rosji. Straszne rzeczy są na tym portalu i można się kompletnie zdeprawować. A Rosja dba o tradycyjne wartości rodzinne i patriotyzm, dlatego nie powinna narażać obywateli na takie bezeceństwa. Tymczasem odbyły się protesty przeciwko zawieszeniu konta piosenkarza „szamana”, znanego z patriotycznych utworów rosyjskich. Czyżby RuTube już nie działało?

Premier Indii Narendra Modi ma odwiedzić Ukrainę 23 sierpnia i spotkać się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. To pierwsza jego wizyta w Ukrainie od czasu inwazji rosyjskiej. Indie to obecnie najludniejszy kraj świata, uchodził wcześniej za sojusznika Rosji, ale w obliczu wojny przyjął postawę umiarkowanie neutralną. Rosja nie może liczyć na pomoc Indii, choć kraj ten wyprodukował na licencji 1341 czołgów T-90S (nazywanych tam Bhishma) i obecnie ma ich więcej niż Rosja, a produkcja rzędu 200 czołgów rocznie wcale nie jest wiele mniejsza od rosyjskiej. Indie są całkiem pokaźną potęgą militarną i mają bardzo rozwinięty przemysł zbrojeniowy. Ale sprzętu wojskowego, w przeciwieństwie do Iranu czy Korei Północnej, Rosji nie sprzedają. Ułatwiają natomiast sprzedaż rosyjskiej ropy naftowej, przetwarzając ją we własnych rafineriach i sprzedając benzynę oraz olej napędowy jako produkcję indyjską, na którą nie ma embarga. O praniu brudnych pieniędzy słyszeliśmy, ale pranie brudnej ropy to taka swoista nowość.

Na frontach na razie sytuacja bez zmian, nie będziemy codziennie powtarzać niemal identycznych doniesień. Więcej o bieżącej sytuacji – jutro.

Negocjacje to dla Rosji upokorzenie

Słusznie zauważyła pani dr hab. Agnieszka Legucka, że Rosji nie chodzi o żadne terytorium. Swojego ma mało? Po co jej więcej? Także i bogactw naturalnych w Rosji nie brakuje. Gdyby Rosja była normalnym, dobrze zarządzanym, praworządnym i demokratycznym państwem, gdyby zlikwidować całe zepsucie, mogłaby wykorzystać swój wielki potencjał. Rosji nie chodzi o terytorium, ale o pozycję w świecie. Nie da się konkurować z Europą Zachodnią, to trzeba ją zdołować, jeśli nie zniszczyć, to chociaż sprowadzić do parteru. Państwa zachodnie trzeba uczynić uległymi, ale na drodze do nich stoi Ukraina, więc od niej należy zacząć. Ukraina nie może się rozwijać, nie może się znaleźć w Unii Europejskiej, by tam dostać szansę na prawdziwy rozwój. UE taką szansę daje, ale państwom, które zaprowadzą u siebie praworządny porządek, co notabene sprawia, że rozwijają się szybko i sprawnie. Wówczas UE wspomaga ten rozwój swoimi dotacjami. A sprawa jest prosta: jeśli chce się mieć partnera, w tym klienta do zakupu naszych wyrobów, to ten klient ma być biedny czy bogaty? No kto kupi więcej i zapłaci więcej? To działa tak, jak plan Marshalla w powojennej Europie. Europa stanęła na nogi dzięki amerykańskim pieniądzom, zaczęła wytwarzać, rozwijać się, bogacić i dla Ameryki stała się bardzo atrakcyjnym partnerem handlowym i gospodarczym, mogła kupować dużo, płacąc wiele, a jednocześnie sprzedawać tam atrakcyjne towary. To układ win-win – wszyscy wygrywają.

Czytaj także: Rosja weźmie sobie dużo, nawet cały kraj. To mit, że wojny trzeba kończyć negocjacjami

Zachód nie jest w stanie zrozumieć, że w mentalności ludzi na wschodzie nie mieści się w głowie, że istnieją układy otwarte typu win-win. Są oni przekonani, że jeśli jeden zarabia, to kosztem drugiego, tak im wpajano przez lata. Tak właśnie wciskano nam za komuny: zachód jest bogaty, ale kosztem wyzysku ludu pracującego. Jedni się bogacą tylko dlatego, że wpędzają w biedę innych. Nie ma innej możliwości, jeśli Rosja chce mieć odpowiednią pozycję w świecie, to inni muszą ustąpić jej pola, innej możliwości nie ma, typowy układ win-lose.

Dlatego Rosja w życiu by nie negocjowała z Zachodem, a już na pewno nie z Ukrainą. Rosja najchętniej negocjowałaby z USA, bo to podnosi jej rangę – rozmowa równego z równym. Rosja liczy na prezydenturę Donalda Trumpa, widząc w nim człowieka, którego łatwo będzie ograć. Choć same negocjacje to porażka, trzeba się z kimś dogadywać, ustępować, z czegoś rezygnować... Ale nie ma innego wyjścia, bo wkrótce w Rosji zabraknie czołgów, transporterów opancerzonych, artylerii polowej i systemów przeciwlotniczych. A samą piechotę to ukraińskie czołgi zachodniej produkcji wygniotą jak karaluchy. Do czasu odbudowania parku sprzętowego i rozkręcenia produkcji na odpowiednim poziomie trzeba więc będzie zgodzić się na jakiś „pokój”, aż Rosja będzie gotowa na dalsze działania.

Przedtem zaś trzeba sobie wywalczyć odpowiednią pozycję negocjacyjną. Przynajmniej na te kilka lat trzeba Ukrainę osłabić, na ile się da. Nie zyskać, bo co Rosja ma ze zdobywanych ruin, z zaminowanych, zrytych pociskami pól, których nie da się uprawiać, z opustoszałych wsi i miast, które znikają z mapy niczym starożytna Troja? Z tego ma niewiele, ale ważniejsze jest to, że i Ukraina już tego nie ma. I do czasu negocjacji ma stracić jak najwięcej terenów, zasobów i ludzi.

Czytaj także: Kabaret się skończył, Rosjanie weszli do wyższej ligi. Ukraińcy popełniają błąd

Ofensywa ostatniej szansy

Rosja ma zasoby sprzętowe na przeprowadzenie jeszcze jednej silnej ofensywy, która zapewne ruszy niedługo, najpóźniej we wrześniu. Aktualnie na front wędrują transporty starszych czołgów T-62, T-55 czy nawet T-54. U nas w Polsce takie (za wyjątkiem nieużywanego u nas T-62) można znaleźć tylko w muzeach. Rosja wiezie je na front do Ukrainy, zapasy nowszych T-72 czy T-80 zostały jako nienaruszalna rezerwa na wypadek niespodziewanej konfrontacji z NATO. A na przemiał do Ukrainy – starocie.

Duże siły Rosjanie zaczynają gromadzić na południu Ukrainy, ściągają je z innych kierunków, gdzie zastępują je gorsze jednostki z ich zabytkowymi zabawkami. Mają tylko trzymać linie i przeprowadzać zwyczajowe mięsne szturmy, by trzymać pod presją wojska ukraińskie i by nie pozwolić im zabrać jednostek do wsparcia południowego kierunku. A przy okazji pełzająca ofensywa będzie sobie trwała dalej.

Czytaj także: Gen. Syrski ma plan na Rosjan. Nie jesteśmy optymistami, ale jakieś szanse są

Na południu spodziewamy się ataku niemal w tych samych miejscach, gdzie była prowadzona nieudana ukraińska ofensywa z lata 2023. Spod Wełykiej Nowosiłki można ominąć Kurachowe od zachodu i przeć prosto na Pokrowsk. To ma o tyle sens, że na Kurachowe od wschodu mocno napierają już wojska atakujące spod Doniecka, a na Pokrowsk idą od wschodu te spod Awdijiwki i od północnego wschodu – spod Gorłowki przez Toreck. Pojawiają się więc klasyczne kleszcze i jak dobrze pójdzie, a Ukraińcy będą się bronić pod Wuhłedarem za wszelką cenę, to mogą oni się tu dostać w okrążenie. W przeciwnym razie będą musieli zostawić bez walki to, czego z takim uporem wcześniej bronili. Tyle że rosyjskie wojska musiałyby się wbić w ukraińską obronę na jakieś 60–70 km i to nie w ciągu dwóch lat, ale maksimum dwóch miesięcy. Czy to jest do zrealizowania? Przy silnym wsparciu lotnictwa i artylerii oraz przy zdecydowanym działaniu Rosja są pewne szanse.

Drugi możliwy kierunek ataku to spod Orichiwa na północ, w kierunku na wschód od Zaporoża, by to miasto obejść od wschodu i dotrzeć do Dniepru na północ od niego. W ten sposób jedyna łączność tego sporego miasta (wielkości Łodzi) z pozostałą częścią Ukrainy to mosty na Dnieprze, a gdyby je zniszczyć, to Zaporoże znalazłoby się w fatalnej sytuacji. Zaopatrywanie tylu mieszkańców i wojska promami i barkami byłoby niemal niemożliwe. Z drugiej stronny oddanie miasta Rosjanom też raczej nie wchodziłoby w grę.

Czytaj także: Czy Ukraina stosuje taktykę spalonej ziemi? Nie mylmy pojęć

Tu na szczęście byłoby Rosjanom trudniej, bowiem muszą nacierać z odsłoniętymi dwoma skrzydłami, bez wspomagania zbieżnym natarciem pomocniczym. I do przejścia ciut więcej, jakieś 70–80 km.

Raczej wątpliwe, by mimo zaangażowania znacznych sił Rosjanie zdołali przejść do klasycznych działań manewrowych, i by zdołali pokonać jakieś 70 km w ciągu miesiąca czy dwóch. Na ukraińskim froncie musiałoby nastąpić poważniejsze załamanie.

Na co liczą Rosjanie? Na to, że w wyniku poważniejszej klęski w Kijowie dojdzie do ciężkiego kryzysu politycznego, może nawet związanego z tym wstrzymania pomocy z Zachodu, co stworzy warunki do głębokiego wtargnięcia. A jeśli nawet nie, to zawsze wyrwaliby Ukrainie kolejny ważny teren, a Zaporoże z jego ludnością i przemysłem jest szczególnie ważne dla ukraińskiej gospodarki. Rosjanom nic po ruinach Zaporoża, tak jak na niewiele im się przydały ruiny Mariupola, ale Ukraina też ten potencjał straci. I właśnie o to chodzi, będzie łatwiej później, kiedy już Rosja będzie w stanie wznowić działania wojenne. W końcu po 2014 r. też podpisano zawieszenie broni, i to nie jedno, ale dwa (Mińsk 1 i Mińsk 2). A jak to się skończyło, no to wiadomo.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną